Moda na bi!

Jakże gładkie i miłe oku jest ciało młodzieńca, jakże chciałoby się dotknąć jego ramion mocnych i opalonych, przesunąć ręką po jego piersi porośniętej złotawym runem. Tak mówię ja, mężczyzna heteroseksualny, który nigdy nie zdobył się i już nie zdobędzie na żaden akt przeciwny heteryckiemu wyznaniu. Łatwiej przyjdzie wszak kobiecie, równie jak ja ortodoksyjnie hetero-doksalnej opowiedzieć sobie o lubych piersiach i słodko-mrocznym łonie innej kobiety – nie karcimy wszak kobiecych marzeń o kobietach tak surowo, skoro damskie igraszki nie grożą nam, zdobywcom pożywienia, perspektywą karmienia cudzych bękartów. Czy długo jeszcze mamy być zakładnikami na wpół dzikich pasterzy Lewantu, z trudem odróżniających posiadanie kobiety od posiadania owcy, ważących każdą kroplę bezcennej spermy wagą złota i żądnych całkowitej kontroli nad prokreacją swoich domowników i sług? Ponure semickie przesądy z odmętów pradziejów jak morowe powietrze rozwiały się po świecie wichrem dziejów. Quousque tandem?

Kiedyś, na zakończenie kilkumiesięcznej współpracy Rzecznik Praw Obywatelskich dr Janusz Kochanowski złożył mi osobliwe życzenia: „Życzyłbym panu, aby pański dorobek naukowy był choć w połowie taki jak dorobek prof. Legutki”. Deklaracje uwielbienia dla Ryszarda Legutki poprzedzone były pochwałami dla ówczesnego ministra edukacji Romana Giertycha, a to z powodu jego działań wymierzonych przeciwko „promowaniu homoseksualizmu w szkołach”. Kochanowski podzielał obawy Giertcha, twierdząc, że i jemu znane są „przypadki promowania”. Gniew rzecznika, kulminujący w osobliwym argumentum ad Legutkam (Boże, gdybyś istniał, na pewno uchroniłbyś mnie przed najbardziej nawet hipotetycznym porównaniem z Legutką, a więc nie istniejesz!) wzbudziła moja uwaga, że homoseksualizm i heteroseksualizm są w Polsce konstytucyjnie równouprawnione i jeśli nie wolno byłoby „promować homoseksualizmu”, to również i heteroseksualizmu, więc zostałyby nam tylko te bardziej wyrafinowane przyjemności.

Jadąc sobie od rzecznika pociągiem Krakowa i układając w myślach list, w którym zrzeknę się powierzonej mi przez jego rzeczniczą wysokość skromnej funkcyjki przewodniczącego zespołu czegoś tam, poprzysiągłem sobie, że od tego momentu będę propagatorem wszelakich zboczeń, z czego sumiennie się odtąd wywiązuję. Oto i Robert Biedroń jest najprzystojniejszym facetem, jakiego znam, a Anna Grodzka jedną z najbardziej kobiecych kobiet, której uśmiech zaprasza, by szarmancko całować jej dłoń. Uwielbiam gejów za to, że okazują mi przyjaźń i serdeczność w sposób, na który heterycy nigdy by sobie nie pozwolili, pomni, że każdy samiec jest rywalem. Kocham wszelkie LGBT, bo poszerzają horyzonty możliwych relacji między ludźmi i rozpalają wyobraźnię. To dzięki nim zdolny jestem wierzyć, że ludzkie życie jest bogatsze i bardziej subtelne, niż jedyna znana mi z autopsji hetero-nuda poskromionych przez kobiety samców.

Już dla mnie za późno – złe i jednostronne wyrobiłem w sobie nawyczki, a tu młodość już minęła. Przed półwieczem pisał mój czcigodny rodzic: „Rzecz jest zbyt oczywista / I na cóż się zdadzą sekrety? / Heterom ja seksualista / To znaczy – lubię kobiety. Jedna jest tylko nadzieja / Pocieszyć mnie jeszcze zdolna / Że przyszłe pokolenia / Od takich jak ja będą wolne”. Jeszcze nie moje pokolenie, ojcze! Może następne! Ja już nigdy nie zapadnę w uścisku nagich męskich ramion, nie poczuję rozkosznego drapania trzydniowego zarostu kochającego chłopca. Szkoda gadać – zdeprawowany i erotycznie ułomny nawet rękę niechętnie mężczyznom podaję. Taki to już jestem niedorozwinięty, taki połowiczny. Ale choć sam już nie mogę, nie zamierzam być jak ten pies ogrodnika. Niechaj młodzież dzisiejsza dostanie to, czego nam, starszym, wzbroniono! Uczmy ją kochać na prawo i na lewo, gładkie i szorstkie, wklęsłe i wystające. Chowajmy naszą polską młodzież od małego biseksualnie, na bogato, z fantazją, boć to szczęście nic nie kosztuje!

Ogłaszam świętą krucjatę powszechnej miłości na wszystkie strony, narodową bi-manię, karnawał uścisków chłopców z dziewczętami, chłopców z chłopcami, dziewcząt z chłopcami i dziewcząt z dziewczętami! Och, migdalcie się młodzi, migdalcie, a my sobie chociaż popatrzymy!