Schowaj pałę, panie Ziemkiewicz!

Przyzwyczaiłem się już do chamskich epitetów, którymi od lat darzy mnie, bez wzajemności, „środowisko niepokornych”. Nazywajcie mnie sobie, jak chcecie. Ale nie łżyjcie! Nie siejcie nienawiści, bo to się może (dla nas, nie dla was) źle skończyć!Nigdy jeszcze publicznie nie odpowiadałem na prasową zaczepkę różnych takich prawych, patriotycznych, normalnych itp. Jednak tym razem Rafał Ziemkiewicz przekroczył granicę – granicę bezpieczeństwa. W swoim artykule z aktualnego wydania „Do Rzeczy” „Profesor Palikota” zmieścił fragment zatytułowany „Wielki Ch… Hartmana”, w którym twierdzi, jakobym na tym tutaj blogu, pisząc o „fallicznej Istocie”, pisał o Chrystusie, a następnie „obleśnie namawiał biskupa Hosera, żeby się obrzezał”. Oto link do odnośnego wpisu, aby każdy mógł łatwo się przekonać, jakiego cynicznego łgarstwa dopuścił się Ziemkiewicz.

Moje słowa o „fallicznej Istocie” są nawiązaniem do psychoanalizy (lacanizmu) i nie czynią żadnej aluzji do wiary, a tym bardziej Jezusa. Mój felieton, mimo satyrycznego tonu, był poważny, całkiem na serio przypominając, że każdy chrześcijanin jest w duchu swoim obrzezany. Słuszne napomnienie w kontekście słynnego Hoserowego „Czy ksiądz jest obrzezany?”. Niczego obleśnego, bluźnierczego ani chamskiego w moim tekście nie było.

Mam gdzieś głupstwa, jakie o mnie wypisujecie, rozkoszując się smrodliwymi miazmatami własnej pychy i pogardy. Widzę ten cały rynsztok, odwracam się ze wstrętem i zapominam. Co innego jednak kłamstwa, które mogą ściągnąć na mnie ludzką nienawiść. Nie dam z siebie zrobić obleśnego bluźniercy! Tej gęby mi nie przyprawicie. Wprawdzie dziś jestem bezsilny, bo paszkwil Ziemkiewicza przeczyta dziesięć razy więcej osób niż niniejszy wpis, ale z czasem znajdę drogę do okłamywanych przez was ludzi.

Może kiedyś Polska będzie wasza, czyli normalna. Każdy, kto nie z wami, będzie siedział cicho i machał łopatą. A gdyby jednak podniósł swój parszywy łeb, to go wykopiecie z roboty, obsobaczycie i wsadzicie do pierdla. Patriotyczna umundurowana młodzież będzie chodzić z pochodniami tam i sam po Warszawie, aby każdy wiedział, co może go spotkać, gdyby mu się coś nie spodobało. Tak jak dzisiaj w Budapeszcie, Moskwie czy Lwowie. Zlustrujecie kogo trzeba, odbijecie Rady i Trybunały, a wasz patriotyzm wyzierać będzie z każdego kąta. Rozdzwonią się dzwonnice, rozzuchwalą tajniacy, rozmaszerują wojskowe parady. Komunistyczną sitwę rozpędzicie na cztery wiatry, rozbijecie układy, rozerwiecie szare sieci i czerwone pajęczyny. Nie będzie już Czerskiej ani Wiertniczej. Wszystko będzie roz- i Do Rzeczy. A Hartmana pierwszego wylejecie z uniwersytetu, jak kiedyś wasi starsi bracia w patriotyzmie wylali jego ojca. A tak a propos. Wśród waszych bolszewickich chwytów, których imacie się walcząc ze mną, jest i figura „dobry ojciec – wyrodny syn”. Otóż przysięgam wam, że gdyby mój ojciec żył, byłby waszym najsurowszym sędzią, a wasze paszkwile darłby na strzępy. Więc może sobie darujcie i przestańcie sobie wycierać swoje wiecznie zadowolone z siebie gęby Stanisławem Hartmanem. I moim pradziadem rabinem Izaakiem Kramsztykiem też. Nie ma dobrego Żyda i złego Żyda. My wszyscy źli, bardzo źli.

Na razie jednak Polska należy do nas – zdrajców, lemingów, demoliberałów, pedałów i całej tej ogłupionej przez Michnika hołoty. I długo jeszcze będziemy tu u siebie. I długo jeszcze będziemy tu rządzić. I długo jeszcze będziemy bronić waszego prawa do wypisywania swoich obelg i kłamstw. Korzystajcie więc, póki czas – byle z umiarem. Bo jak weźmiecie już tę Polskę, to będziecie się nawzajem wyrzynać z werwą i bez pardonu. Tylko pod naszą władzą macie tak dobrze.