Wasz ruch, Koledzy!

No i stało się. Powstała nowa partia, choć przywódca ten sam. Twój Ruch. Fajnie się nazywa i ma całkiem nowy, bardzo demokratyczny i funkcjonalny statut. Jakie są nasze szanse?

Wszystko zależy od ludzi. Od zwykłych ludzi, którzy nas wesprą, zapisując się do Twojego Ruchu, albo nas zignorują. Oraz od ludzi z cenzusem, wybitnych ekspertów, którzy zechcą dla nas pracować i nam doradzać, albo jak jeden mąż i żona będą się nas gremialnie wstydzić i obawiać. Ale najwięcej zależy od nas, czyli tych około dwudziestu osób, które nazywało się w PRL i do dziś nazywa „kierownictwem partii”. Albo wzbudzimy zaufanie i wiarę w to, że się przebijemy przez te dwa wyborcze lata, albo tego zaufania nie wzbudzimy i zostaniemy okrutnie zignorowani i zatopieni.

Spróbujmy ocenić to na trzeźwo. Janusz Palikot wdarł się do polityki jako samozwaniec i trybun ludowy, czego partyjni biurokraci wszelkich maści nie cierpią i czego się boją. Udało mu się, więc trzeba w ciągu kadencji sejmowej zrobić wszystko, by po tym bałaganie posprzątać. Wszyscy, od lewa do prawa, umówili się, żeby nieproszonego gościa z sejmu i polityki wykopać. Robi się to głównie z pomocą dziennikarzy, którzy łatwo ulegają wpływom, trochę politykom wierząc, a trochę też od nich zależąc. W sumie więc społeczeństwo słyszy w kółko, że Palikot to błazen, efekciarz i koniunkturalista. Efemeryda bez szans. A skoro tak słyszy, to i tak wierzy. Ot i metoda. Wykpić, wykluczyć, zignorować.  A idzie tym łatwiej, że Janusz Palikot jest szczery i impulsywny, a przecież wschodni polityczny obyczaj nakazuje być zimnym i cynicznym macho. W sumie niby niewesoło.

Co można zrobić, żeby przekonać kolegów-polityków oraz dziennikarzy, a w konsekwencji społeczeństwo, że jesteśmy tu na stałe? Co uczynić, aby powiedzieli sobie „no, trudno, trzeba się posunąć, jest tu jeszcze jedna partia”? Sposób jest jeden – trzeba zrobić raz jeszcze dobry wynik. Raz jeszcze, czyli w najbliższych wyborach. A są to akurat wybory do Parlamentu Europejskiego. Jeśli to nam wyjdzie, środowisko polityczne i media pogodzą się z naszym istnieniem raz na zawsze.

Nasze szanse w eurowyborach są na szczęście bardzo duże. Palikot z Kaliszem i ze wsparciem Kwaśniewskiego, w ramach koalicji Europa Plus, z doświadczeniem europosła Siwca, no i z całkiem sprawnym jak na dość małą partię aparatem kampanijnym, to praktycznie gwarancja dwucyfrowego wyniku. Panie i Panowie politycy – to macie, jak w banku!

Jeśli utrzymamy lub poprawimy wynik Ruchu Palikota, to siłą faktów wejdziemy do gry o Polskę. Gry, w której rozgrywający Donald Tusk, niewątpliwie osłabiony w partii i w kolejnych wyborach, będzie musiał nie dopuścić do powstania katastrofalnej koalicji PiS-PSL. Czy da radę sam z Millerem? Czy chce właśnie z Millerem? Czy znużenie PSLem jest wystarczająco silne, by zaryzykować trójkoalicję PO-SLD-TR (Twój Ruch)? A może będzie PO-TR? Karty są i będą w ręku Donalda Tuska. Choć dzisiaj te scenariusze są czysto teoretyczne i niewiele jeszcze zaprzątają uwagi szacownej głowy pana premiera, już zimą, gdy pojawią się sondaże do PE, pewnie się to zmieni. Ale i tych paru miesięcy szkoda, bo czas pracuje dla Kaczyńskiego. Dlatego powiadam: drodzy Koledzy i Koleżanki z Normalnych Partii (NP): dajcie sobie spokój z tym udawaniem, że nie ma Palikota i weźmy się do konstruktywnej współpracy, bo jak to prześpimy albo się zakiwamy, to nam Kaczyński z Macierewiczem i Agentem Tomkiem po prostu rozpieprzą ten kraj w drzazgi. I będzie to nasza wina. Wina niewybaczalna. Tak że, Panie i Panowie, drwinki drwinkami, ale generalnie nie jest zabawnie i trzeba się trochę na serio ogarnąć. My jesteśmy zawsze gotowi do normalnych politycznych rozmów, na bazie programowej i taktycznej. Po ludzku, otwarcie, bez niemądrego knucia i konspirowania. To, co, Panowie i Panie z NP, pogadamy o Polsce, czy dalej tylko bawimy się w docinki w telewizorze?