Prognoza POgody

Donald Tusk ma taką właściwość, że wszystko mu się zawsze upiecze. Bo cokolwiek się dzieje, i tak nie mamy wyboru – tylko on może nas obronić przed Kaczyńskim. Niestety, ten mechanizm właśnie się zaciął. I to z kilku powodów.

Po pierwsze każdego roku przybywa nam miasto wielkości Poznania nowych wyborców, którzy w większości nie tylko nie mają pojęcia, co takiego złego było w rządach braci Kaczyńskich, ale w ogóle nie dysponują jasnym rozróżnieniem na władzę autorytarną i demokratyczną. Demokracja jest dla nich tyleż oczywista, co obojętna. Wystarczy im wolność w internecie, wolność podróżowania i inne swobody prywatne. W zasadzie nie mają nic przeciwko utarciu nosa demokracji parlamentarnej. Ci młodzi ludzie nie odbierają już Tuska jako zbawcy i nie bardzo boją się PiS. Boją się na tyle mało, że dla samego tylko zamanifestowania niechęci do rządu albo dla draki mogą sobie na PiS (a co im tam!) zagłosować.

Po drugie Donald Tusk stracił pozycję niezastąpionego lidera PO, w związku z czym staje się już mało przekonujący w roli Donalda Wybawcy. Partia rozłazi się w szwach, trawiona wewnętrznymi walkami i korupcją polityczną, ujawnianą w postaci kolejnych afer taśmowych. Nikt już nie jest pewien swojej pozycji, wobec czego determinacja i morale działaczy fatalnie spadło. Wokół premiera wytwarza się pewna próżnia. Można też mówić o znudzeniu Tuskiem – niebezpiecznym nastroju zapowiadającym nielojalność. Tym bardziej niebezpiecznym, że pani premierowa, delikatnie mówiąc, nie pomaga, a z kolei sporo amunicji dla kandydatów dla zdrajców wyniósł ze sobą Gowin. Strzelając z niej do coraz bardziej bezbronnego Tuska, będzie zachęcał byłych (i nie zawsze takich znowu byłych) kolegów z PO do odważniejszego poczynania sobie. Oni tak sobie będą poczynać, więc Tusk będzie ich wycinać, aż, wiecie, kto mieczem wojuje… Zacznie się przeto, excusez le mot, podsrywanie Tuskowi, aż z czasem uruchomiony zostanie mechanizm ojcobójstwa. W akcie uboju ojca-kozła ofiarnego, którego trzeba będzie ukarać za dopuszczenie do obnażenia korupcji w partii i spadek popularności PO, Donald Tusk zostanie zesłany gdzieś do Brukseli. To jest najnormalniejszy w świecie tok kariery polityka dużego formatu i nie ma co się dziwić, że i u nas szykuje się taki scenariusz.

Po trzecie, PO i Donald Tusk nie mają już pałeru do kampanii wyborczej. Tuskobus już się zajeździł i nie zadziała, tak jak kiedyś, a krzesanie entuzjazmu partyjnego w czasie, gdy partia sobie podgniwa to tu, to tam, będzie wyglądało jak krzesanie hołubców w domu seniora.

 

Emotyka się popsuła, wobec czego poparcie dla PO będzie po prostu funkcją zadowolenia wyborców z własnej sytuacji materialnej. Jak z tym będzie, to trudno jeszcze powiedzieć. W każdym razie kryzys partii nie da się już zatrzymać, co oznacza, że dni Donalda Tuska w roli szefa partii są policzone. Jednakże dobrowolnie nie ustąpi, bo nie umie. Nie będzie efektu „wow!”. Ostatecznie wielka krzywda mu się nie stanie, ale wzrostu gospodarczego nie wystarczy już na wygranie wyborów. Premier to chyba wie i dlatego nie będzie mu się chciało walczyć. Weźmie nas na przetrwanie do 2015 roku, balansując na krawędzi większości sejmowej i chwytając się Millera jak pijany płotu, a potem coś się tam zmontuje. Zmontuje się, owszem, pod warunkiem, że PSL nie zrobi dobrego wyniku i nie pójdzie z Kaczyńskim. A więc szykuj, premierze, szerokie podwoje dla swego kochanego starego-nowego koalicjanta albo go wytnij, jak umiesz. Tak czy inaczej, walka o Polskę, jak zwykle (przepraszam, że się powtarzam) rozegra się na wsi. Niestety, na tym froncie i SLD, i TR dużo nie nawojują. Tusku, musisz sam! A w tym przypadku cała sztuka i trudność na tym polega, by Polak z kraju za miastem miał się dobrze, lecz nie uznał, że zawdzięcza to PSL, tylko właśnie Tuskowi. Czy da się to załatwić bez biskupów? Ile to będzie kosztować? Oj, nie na moją głowę cała ta polityka!