Biała rasa musi przetrwać!

W zalewie biskupich bredni i pomówień na temat czegoś, co purpuraci nazywają „ideologią gender”, pojawiła się jedna wypowiedź alarmująca, jakby rodem z Ku Klux Klan. Oto Marek Jędraszewski, arcybiskup metropolita łódzki, wygłosił 15.11.13 w Pabianicach te oto pamiętne słowa:

„Mogę sobie łatwo wyobrazić, że za jakiś czas, mam nadzieję, że sam tego nie dożyję, że w roku 2050 nieliczni biali będą pokazywani innym rasom ludzkim tu, na terenie Europy, tak jak Indianie są pokazywani w Stanach Zjednoczonych w rezerwatach. Byli sobie kiedyś tacy ludzie, którzy tu zamieszkiwali, ale przestali istnieć na własne życzenie, ponieważ nie potrafili uznać tego, kim są od strony biologicznej.”

Czy to sen? Kościół katolicki znowu na froncie obrony białej rasy? Jak kiedyś, za Hitlera? Znów to samo? Ano tak, znów to samo. Biskupi należą do nielicznych, którzy czasem mówią, co myślą. Przywilej to ludzi z gminu, bez żadnych aspiracji. Co im zależy? Ci mogą powiedzieć „mam gdzieś, co wypada, a co nie”. Przywilej to również ludzi władzy, których lud ani nie wybiera, ani odwołać nie może. Ci mówią „mogę mówić, co myślę, bo i tak nic mi nie zrobicie”. Typowy zaś biskup to synteza: z gminu i z władzy jednocześnie. Dlatego może „lecieć Ku Klux Klanem”. Co mu tam. Nie było instrukcji z Watykanu, że nie wolno, no to wolno.

Pisał już nieoceniony ks. Pastuszka w słynnym swą miłością do Hitlera – pogromcy Żydów i innego robactwa – „Ateneum kapłańskim”, pod natchnioną redakcją Prymasa Tysiąclecia Stefana Kardynała Wyszyńskiego: „Rasizm kryje w sobie pewne zdrowe myśli, które dotychczas znane były tylko w szczupłym gronie lekarzy i biologów. Dziś przyszedł czas na ich rehabilitację”. Nieodrodny syn i uczeń Wielkiego Polaka i jego Wielkiego Czasopisma najwyraźniej odrobił lekcję.

 

Wróćmy przeto do tego zaskakującego proroctwa św. Marka Jędraszewskiego, arcypasterza niewątpliwie świętego kościoła katolickiego. Oto i kościół jest obrońcą białej rasy. Bogu dzięki! Ciekawe tylko przed kim, to znaczy przed jaką rasą? Kto będzie trzymał białych w rezerwatach, gdy już diabelski żywioł gender prawie ją wygubi? Żółci czy czarni? Rozumiem, że uczyni to tak czy inaczej rasa zwycięska, która zamknie naszych wnuków w rezerwatach, nie poddawszy się wprzódy „ideologii gender”. Czy to będą niezarażeni genderem śniadzi muzułmanie? A może czarni katolicy? Żółci ateiści? Powiedz nam, biskupie, a my pójdziemy za tobą, jak we wszystkich sprawach ducha i ciała.

Dla niewtajemniczonych dodam, że proroctwo arcybiskupa odnosi się do siły szatańskiej zwanej ideologią gender, a działającej w ten sposób, że oto czort, za pomocą Magdaleny Środy i w jej wcieleniu, relatywizuje płeć człowieka i nie bacząc na trwałe i nieusuwalne, bo zapisane w genach, różnice biologiczne między kobietą i mężczyzną, podjudza do dowolnego zmieniania płci i to nawet kilka razy w ciągu życia oraz do dowolnego zamieniania się rolami społecznymi i rodzinnymi przez kobiety i mężczyzn. Gdy damy się już na to skusić, rozpadnie się rodzina, bo raz ojciec będzie matką, a innym razem matka ojcem, co doprowadzi do rozprzężenia i dysfunkcji, także prokreacyjnej. W rezultacie nie będą się już rodzić białe dzieci! A przecież o to właśnie toczy się cała gra, w wymiarze globalnym. Żeby białego człowieka i jego cywilizacji nie zadeptali dzicy!

 

Mówiąc serio, najbardziej przeraża mnie nie tyle sam rasizm Jędraszewskiego, ile właśnie prostactwo, które sprawia, że taki przebieraniec boży nie wie, że rasizm jest czymś wstydliwym i nie wolno pokazywać go publicznie. Niby tak jest szczerzej, ale przecież to nie ze szczerości tak dokazuje, tylko z jakiejś potwornej ignorancji, połączonej z bezwstydem. Bo widzieliście kogoś, kto nie wie, że rasistowskie wypowiedzi są nieakceptowalne? Otóż ja twierdzę, że Jędraszewski tak naprawdę tego nie wie. On myśli, że jemu wolno powiedzieć wszystko, jeśli tylko nie nadepnie na odcisk swojemu szefowi ultra montes. Każde pomówienie, każdy zabobon, każdy przesąd – wszystko mu ujdzie. Bo jego wszak nikt nie oceni, nikt nie ukarze, nikt mu słowa nie powie. Cokolwiek uczyni, i tak wokół niego giąć się będą w pół różne sekretarzyki i „siostry”, a on z błogim uśmiechem świętego każdemu pobłogosławi. I tak władza świecka tarzać się będzie przed nim w prochu, skamląc o łaskę przyjęcia darów od wiernego miasta. I tak będą zdobne komnaty, frykasy na porcelanie podawane, luksusowe limuzyny i jedwabna bielizna. A że jakiś chudopachołek naszczeka z Krakowa, to znaczy najwyżej tyle, co ujadanie kundla w oddali. Wystarczy zamknąć okno.

A jednak tu Jędraszewski się przeliczył. Jego wypowiedzi na temat „ideologii gender”, podobnie jak wypowiedzi innych biskupów polskich są po prostu heretyckie i sprzeczne z doktryną kościelną. Ich nerwem jest skrajny biologizm, zrównujący płeć z determinacją genetyczną i w genomie ludzkim (żeńskim bądź męskim) upatrujący zasadniczej podstawy niezmiennych i nienaruszalnych różnic w rolach rodzinnych i społecznych obu płci. Pragnę przypomnieć, że w myśl doktryny kościelnej to nie ciało ma płeć i nie sama dusza, lecz ich połączenie – compositum obdarzonej duszą acz cielesnej osoby ludzkiej. Biologistyczny redukcjonizm to nie tylko grzech, lecz gorzej – to błąd! Gdyby się jakiś katolik poskarżył w kongregacji na rasizm Jędraszewskiego, to by wiele nie wskórał. Ale radykalny materializm, w postaci determinizmu biologicznego, krzewiony przez niedouczonych polskich biskupów, mógłby strażników czystości doktryny mocno zaniepokoić.

 

Od biskupa tak naprawdę niczego się nie oczekuje – może więc sobie być i rasistą. Szkoda tylko, że ten Jędraszewski dotychczas znany był raczej jako uprzejmy i wykształcony człowiek, autor kilku książek o filozofii francuskiej. Nikt z nas nie podejrzewał go chyba o „ukryte skłonności”. No ale tak to już jest – szydła z worków prędzej czy później wyłażą.