Pełzanie pod swastyką

Szły w pisowskim marszu 13 XII różne mądrości. Jedna z nich to gwiazdy z flagi Unii Europejskiej w wpisaną swastyką i „wroną”. Znieważając Unię, wielki organizm polityczny, którego Polska jest integralną częścią, znieważa się każdy z krajów członkowskich i znieważa się Polskę. Piramidalność bredni, jaką jest porównywanie Unii do hitlerowskich Niemiec gna na wyprzódki z brutalnością chamstwa, jakim jest oskarżanie Unii o nazizm oraz bezbrzeżną pogardą dla ofiar Hitlera, które porównuje się najwyraźniej z „ofiarami” EU, kimkolwiek miałyby one być. A w tym wszystkim jest jeszcze partia, która kiedyś rządziła krajem członkowskim Unii i Jarosław Kaczyński, który był wówczas premierem.

Czy jest jeszcze jakiś były premier w Europie, który godziłby się iść w marszu eksponującym swastykę i w tak wstrząsający sposób znieważającym nasz sojusz polityczny, z którego finansowych owoców z taką zachłanną satysfakcją każdego dnia korzystamy? Trudno mi wyrazić swoją odrazę dla tego środowiska i dla polityków szukających poparcia wśród ludzi tego pokroju.

Żeby dokonać czegoś tak obrzydliwego, jak oskarżenie demokratycznej Europy o nazizm, trzeba być nie tylko beznadziejnie głupim, ale trzeba też być pozbawionym śladowej choćby świadomości historycznej i empatii dla ludzi, którzy żyli i ginęli w strasznych czasach.

Ale tej empatii i tej świadomości brakuje nam zawsze, nawet tym, którzy właściwie sporo wiedzą i głupi wcale nie są. Bo to już tak jest, że jak nie przeżyłeś sam, nie brałeś udziału, to za bardzo jednak nie pojmujesz. Ale jest jeszcze gorzej: nawet jak byłeś tam i widziałeś, to i tak zwykle nie wiesz, co to było i dlaczego się zdarzyło. Odczuwałem to w przykry sposób oglądając świetny film Wajdy o Lechu Wałęsie, ze zjawiskową rolą Roberta Więckiewicza.

Więckiewicz ma dokładnie tyle lat, co ja, czyli 46. Musi pamiętać karnawał Solidarności, jak i ja pamiętam, pamięcią niedorostka. Czy i on tak bardzo jak ja nie może zrozumieć, co się wydarzyło? Owszem, pamiętamy znakomicie euforię i wzniosłość. Pamiętamy niektóre kluczowe wydarzenia. Ale zrozumieć, dlaczego to się wydarzyło i dlaczego tak się potoczyło, to jakoś nie na ludzką, a zwłaszcza młodocianą głowę. Dlaczego nie udał się socjalizm i PRL? Dlaczego władza i Solidarność nie były pospołu odrobinę jakoś mądrzejsze? Dlaczego społeczeństwo pękło na pół w roku 1980 (choć wtedy tego nie wiedzieliśmy) i dlaczego ówczesny podział na zadowolonych i niezadowolonych z PRL został zastąpiony nie mniej radykalnym podziałem na naród romantyczny i naród postępowy? Przecież te dwa podziały ani się ze sobą nie pokrywają, ani też jeden nie wynika z drugiego.

Nie wiem, dlaczego nie udał się PRL. Czy demokracja nie mogła odrodzić się ewolucyjnie, równolegle z modernizacją, w ramach państwa socjalnego? A może mogła, tylko zawiedli politycy? Ale czy ci politycy mogli być w tych czasach jakoś znacznie lepsi? No i czym była w końcu Solidarność? Powstaniem socjalno-katolickim czy wielkim ruchem demokratyczno-patriotycznym? Ja już nic nie wiem. Ale po filmie o Wałęsie, polityku nie z mojej bajki, filmie wzruszającym i mówiącym o wielkich dla Polski rzeczach, nieśmiało zaklaskałem. Trzy czy cztery osoby się przyłączyły. Zrobiło mi się głupio. Ot, wróciły młodzieńcze myśli i sentymenty. A tu czas wracać do rzeczywistości. Do idiotów ze swastykami, do Kaczyńskiego, który stał nie tam, gdzie Tusk i ZOMO. Ale nic, trudno. Będziemy się borykać w tej całej miałkości i małości, bez wielkiej idei i bez wielkiej nadziei. Jakoś pełzniemy.