Dorwać Palikota!

Nie mogę wyjść z podziwu nad skalą „grillowania” Palikota i tematu jego sławetnej wypowiedzi na otwartym dla mediów posiedzeniu Krajowej Rady Politycznej Twojego Ruchu, które zresztą miałem przyjemność prowadzić. Zemsta PO za to, że maczaliśmy palce w montowaniu sejmowego protestu kobiet opiekujących się niepełnosprawnymi dziećmi (jedną z nich, naszą działaczkę, możecie oglądać na okładce aktualnego wydania POLITYKI), jest zaiste straszna.

Dwie doby regularnego pałowania i nieustający medialny cyrk, który ma odwrócić uwagę od bolesnego problemu społecznego i przenieść ją na dyżurnego chłopca do bicia, czyli Janusza Palikota, niepokojąco rosnącego w przedwyborczych sondażach. Cóż znowu wyciągnęli mu ci obłudnicy i świętoszki w piętę drapane? Ano, że śmiał naruszyć wielkie tabu i wspomnieć, że politycy szukają okazji do robienia karier i lansowania się. I że trzeba to robić, byle by tylko realnie pomagać ludziom. Kilka tygodni temu miałem okazję pisać w felietonie dla POLITYKI właśnie o tym, że hipokryci uwielbiają zarzucać hipokryzję innym. Wspinają się ochoczo na coraz wyższe jej piętra, by zakłamać swoje własne zakłamanie – aby poczuć się prawymi i sprawiedliwymi, a przy okazji coś jeszcze ugrać. Na przykład dołożyć Palikotowi. Kogóż by tam obchodził los rodziców i chorych dzieci! O tej sprawie debatowaliśmy przez godzinę (a partia zajmuje się nią, bez rozgłosu, od dawna), sformułowaliśmy uchwałę, którą Paulina Banaś zaprezentowała na konferencji prasowej. Ale takie nudy mediów nie interesują. Że jakiś tam system pielęgniarskiej opieki środowiskowej, że jakiś tam ponadpartyjny zespół sejmowy do opracowania lepszych rozwiązań prawnych (dawno obiecywanych), że zwiększenie zasiłków w dłuższej perspektywie państwu się opłaca. I takie tam michałki. Liczy się tylko jedno – znów naruszono tabu! Palikot uczynił zamach na ideał polityka, który ani myśląc o jakichkolwiek własnych interesach rzuca się do pomagania ludziom. Adwokat bierze pieniądze, lekarz bierze pieniądze, a polityk powinien być jakimś świętym mężem. I cała partia takoż. Żadnego „wykorzystywania”! Fuj, fuj – w świecie obłudników „korzyść” to wszak rzecz wstydliwa, prawie jak „zaspokajanie potrzeb seksualnych”.

Za to urządzenie godzinnych „lajfów” z „negocjacji” premiera z biednymi i rozżalonymi ludźmi to już po prostu szczyt „niewykorzystywania” i świętości polityki. Trochę mi niedobrze, jak o tym piszę. Naprawdę. Jest czymś przerażającym, jak ogólna nienawiść do państwa i władzy odzwierciedla się w jaskrawo antyrealistycznym i niczym nieuzasadnionym micie „polityka-świętego”. Oto lud – wieczyście na wojnie z klasą uprzywilejowaną – zaakceptowałby polityka tylko pod jednym warunkiem: że będzie on postacią nadludzką, o żadnych korzyściach własnych nie myślącą. A że taką postacią jest tylko Bóg, to wychodzi na to, że czekamy, no, na co? Ano na królestwo Boże na ziemi. I o to chodzi! My, wstrętni polityczni grzesznicy, mamy wciąż pokutować, przepraszać lud, że żyjemy i pensje bierzemy, oraz udawać świętych, korzyć się i przepraszać, aby każdego dnia i każdej nocy pamiętnym było i wiadomym wszem wobec, że ziemskie państwo to państwo szatańskie i zginąć musi! A póki jeszcze trwa, winno być po uszy zanurzone w obłudzie i zakłamaniu, aby tę swoją grzeszność tym bardziej potwierdzić. Oto i mamy Augustyński anachronizm mentalny w polityce, odziedziczony jeszcze po średniowiecznych pobożnisiach. Zabytek klasy zero. Moralne zero.

Cieszę się, że należę do partii politycznych romantyków i chuliganów, którzy nie boją się obłudy maluczkich ani plugawych, przewrotnych oskarżeń o uprawianie hipokryzji. Będziemy łamać tabu i mówić prawdę. Bójcie się nas, bo my nie boimy się nazywać rzeczy po imieniu ani brać świata takim jakim jest. Nasza uczciwość intelektualna jest straszną bronią. Nawet gdy się potykamy, to wstajemy i dalej mówimy, co myślimy. Pałujcie nas, skaczcie nam na plecy, a my będziemy i tak mówić swoje. Na przykład, że polityk ma prawo budować poparcie na odwoływaniu się do ludzkiej biedy i nieszczęść i wykorzystywać je jako okazję i trampolinę do politycznych sukcesów – jeśli tylko „udziela realnej pomocy ludziom”, by dokładnie zacytować Janusza Palikota.

Oj, co to by było, gdyby lud zaczął wymagać od polityków, by wzorem Twojego Ruchu debatowali przy podniesionej kurtynie! Gdyby stało się czymś normalnym, że mówi się o strategii politycznej, priorytetach i planach na kampanię wyborczą w sposób szczery i naturalny. Jak o jakimś, fuj, fuj, seksie. Tak, tak. Zachowanie załganych świętoszków z PO i SLD, ich święte oburzenie jako żywo przypomina oślizgłą pruderię mieszczańskiej epoki sprzed lat stu, gdy zakłamanie w sprawach płci osiągało szczyty niemal tak wysokie, jak rozpowszechnienie prostytucji w tych wszystkich Wiedniach i Berlinach, owej w sumie dość szczęśliwej skądinąd doby. A więc my mówimy, jak Boy (proporcje trzymając): dość świętoszkowatej obłudy w seksie i w polityce!

I jeszcze jedno. Wniosek SLD oraz wtórujący mu wniosek marszałkini sejmu do Komisji Etyki Poselskiej, złożony przeciwko Januszowi Palikotowi, uważam za skandaliczne i cyniczne molestowanie – niegodne wykorzystywanie rozpętanej w mediach pseudoafery w brutalnej grze politycznej, obliczonej na zniszczenie znienawidzonego przeciwnika politycznego. Niniejszym proszę o wysłuchanie na posiedzeniu Komisji Etyki, tak abym mógł, jako etyk, wyjaśnić, na czym polega godne i niegodne wykorzystywanie takich bądź innych okoliczności do zdobycia przewagi politycznej, czym jest cynizm, a czym prawdomówność etc. Wyroku waszego, z góry już wydanego, nie zmienię. Dokonacie rytualnego aktu pohańbienia, w obronie swego plemienia i jego dzikich tabu. Ale przynajmniej czegoś się dowiecie o etyce. Tylko czy tego rodzaju korzyść w ogóle was interesuje? Chyba nie bardzo. Zresztą czy Pani Marszałkini Kopacz choć przez jedną chwilę pomyślała sobie, że może nie każdy Jej odruch i osąd moralny jest słuszny i prawy? No, chyba nie. Jakże to bowiem by miało być, że Marszałkini polskiego Sejmu nie wszystko jeszcze wie o etyce?

I tak oto pycha spotka się ze swoją siostrą obłudą i skotłują się, kazirodcze lesby, na wioskowym placyku, na oczach całego plemienia. Dzidy do góry, Koleżanki i Koledzy z SLD i PO!