Nie boimy się was!

W bolszewizmie nie trzeba wiele, by wywalić człowieka z roboty. Jak pies parszywy, to kij się zawsze znajdzie. A który pies parszywy, tego już sam musisz się domyślić. To w bolszewizmie prawdziwa sztuka – wyczuć, jaki wiatr wieje i kto może popaść w niełaskę. Od takiego w porę trzeba się odsunąć, a potem we właściwym momencie trach! Przywalić i czekać nagrody.

Bolszewizm w mediach mieliśmy już przed niespełna dekadą, więc gorliwi i przezorni węszą i natężają słuch. Nowe-stare już idzie. Zaczną się czystki i przetasowania. Kto weźmie się do czyszczenia pierwszy, tego może nie wyczyszczą.

Ofiarą pełzającego bolszewizmu, pobudzającego służalców i gorliwców do działań avant la lettre, stały się dwie odważne dziennikarki radia RDC: Eliza Michalik, a pół roku później Ewa Wanat, szefowa rozgłośni.

Pretekst do wyrzucenia red. Wanat znalazł się więcej niż wątły. Miała naruszyć jedno z tabu naszej nowej kultury: nietykalność dzieci. Mniejsza już o to, czy owo tabu ma sens i czy jest rzeczywiste, czy może wydumane przez poprawność medialną. Mniejsza, bo Ewa Wanat tego tabu nie naruszyła. Mówiąc, że „może tylko państwu Elbanowskim rodzą się takie nierozgarnięte dzieci”, ironizowała nie na temat dzieci, lecz dorosłych, utrzymujących, że dzieci sześcioletnie są jeszcze niedojrzałe do nauki szkolnej. Nie ma w tej wypowiedzi nawet cienia sugestii, że dzieci Elbanowskich są głupie, a nawet wręcz przeciwnie: jest tam powątpiewanie, czy aby są one – jak twierdzą owi działacze – niedojrzałe do nauki szkolnej.

Ale żeby to zrozumieć, trzeba mieć kilka cech, których rada nadzorcza radia publicznego RDC i pan Wojciech Borowik osobiście najwyraźniej nie posiadają: umiejętność czytania ze zrozumieniem, zdolność do logicznej analizy wypowiedzi oraz zdolność do bezstronnej oceny intencji i zamiarów mówiącego, na podstawie formy i treści przekazu. Zamiast tego rada ma złą wolę i pewność, że można bezkarnie krzywdzić ludzi, jeśli tylko robi się to pod szyldem obrony tabu, a przede wszystkim ma zamiast tego Lęk. Lęk przed pełzającym ulicą Myśliwiecką bolszewizmem. Całkiem zrozumiały.

Wszystkim już cierpnie skóra ze strachu przez pisowskimi czystkami i każdy ratuje się jak może. Świnie kwiczą w niebogłosy, że są pisowskie i kościelne od warchlaka. Barany stają jak wryte. Małpy gną się w pół i błaznują. Tchórze znikają w swoich norach. A ludzie, jak to ludzie, piją trzecią kawę, plotkują i czekają, co będzie. Tylko dlaczego gorliwcem tak wielkim okazał się akurat pan Borowik, stary opozycjonista i lewicowiec? Ba, prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa! Cóż, jego wybór…

Nie będzie dobrze. Władza ludowa idzie i będzie robiła „z tym wszystkim” porządek. I znajdzie dość fagasów do pomocy. Tych zawsze jest dostatek.

Ale dopóki jeszcze Hannibal pozostaje ante portas, obowiązują tu prawa i swobody obywatelskie oraz osobiste, mocą których każdemu wolno, prywatnie i publicznie, ironizować i podkpiwać z wszelkiej władzy i wszelkich poglądów, a w tym:

– z papieży, łącznie z Janem Pawłem II
– z prezydentów, łącznie z Lechem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą
– z prezesów, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim
– z ideologii wszelkiego rodzaju, łącznie z ideologią PiS i Kościoła katolickiego.

Musimy z tych praw korzystać intensywnie, bo gdy tego nie robimy, bolszewikom zaczyna się wydawać, że tych praw nigdy nie było, a im należy się jeno cześć i chwała.

Wyrzucając z pracy dzielne kobiety ani zamykając je w więzieniu – nie zakneblujecie ust wolnym ludziom. I czym bardziej puszyć się będziecie w swej pysze i czym bardziej urażać się będziecie w swej uraźności, czym bardziej będziecie histeryzować i spazmować nad krzywdami, jakich rzekomo doznajecie ze strony „przemysłu pogardy”, tym głośniejszy będzie śmiech wolnych i inteligentnych ludzi wiszący nad wami.

Pamiętamy to z PRL. Opozycja lat 70. i 80. oraz ludzie kultury w czasach stanu wojennego, z Borowikiem włącznie, nauczyli nas, jak się nie bać. I nam byłoby dziś wstyd przed nimi bać się. Więc nie będziemy się was bać! Puszczajcie sobie w swoich mediach „publicznych” 24/24 msze na zmianę z orędziami Dudy i koncertami „pieśni patriotycznej”. Maszerujcie z kibolami na swoich podkutych marszach. Łaście się do kolan Rydzykowi i koniecznie pamiętajcie o jego imieninach! A my znajdziemy sposoby, żebyście usłyszeli nasz ironiczny śmiech. Nawet jak nas wszystkich powywalacie z roboty i pozamykacie.

I jeszcze jedno. Nigdy nie wejdziecie na nasze tak upragnione przez was i tak znienawidzone salony, nawet jeśli będą nimi sublokatorskie pokoiki i więzienne cele!