Lekcja teologii o Jezusie Królu Polski

Dowiedziałem się dziś z serwisu Gazeta.pl o istnieniu przy episkopacie niejakiego Zespołu do Spraw Ruchów Intronizacyjnych.

W tym samym artykule niedwuznacznie sugeruje się, że obchody chrztu Mieszka I z roku 966 mogą zostać zwieńczone aktem nadania Jezusowi tytułu króla Polski. Tym samym zaś Polska zmieni się z republiki w monarchię – o ile nie uznamy ważności wcześniejszej koronacji Maryi na królową Polski (1656). Jeśli koronacja Maryi byłaby jednakże uznana za ważną, Polska zostałaby pierwszą monarchią podwójną, czyli binarchią. Jest jeszcze możliwość zdjęcia Maryi z tronu albo uznania jej za „królową matkę” – do rozważenia.

Co do konstytucyjności aktu powołania Jezusa na polski tron, to sprawa przedstawia się prosto. Nawet Trybunał Konstytucyjny wybrany nocą wie, że osoba nieżyjąca nie może skutecznie wykonywać zawodu króla, w związku z czym intronizację należy uznać za nierodzącą skutków prawnych. W Jezusowej monarchii nadal wiara katolicka będzie miała ten sam status publiczny co wiara kocia i każda inna oraz ateuszostwo. Stan zaiste godny pożałowania. Monarchia ta będzie bowiem neutralna światopoglądowo. Ciekawe, co na to sam król?

A mówiąc poważnie. Roznoszenie się po świecie wieści, że w kraju, w którym nocami gwałci się Trybunał Konstytucyjny, prezesów telewizji mianuje rząd, a za wszystkie sznurki pociąga poseł, którego prezydent i premier są tylko marionetkami, a więc roznoszenie wieści, że na dobitkę jeszcze w tym kraju Sejm oddaje się religijnej histerii – wytwarza obraz Polski jako kraju, który stoczył się po równi pochyłej reakcji i kompletnie oszalał. Już dziś budzimy uczucia smutku, zawodu i niedowierzania. Po wielu miesiącach fundamentalistycznych celebr, jakie nas czekają w tym roku, na mentalnej mapie ludzi Zachodu znajdziemy się tam, gdzie teraz jest Turcja, jeśli nie wręcz Iran.

Wzywam ludzi wierzących, a zwłaszcza księży i biskupów, do opamiętania. Upolitycznienie Kościoła, który i tak ustrojony jest w formę monarchii absolutnej i działa w świecie jak suwerenne państwo, niepostrzeżenie przechodzi w upolitycznienie samej wiary. To zaś jest w świetle doktryny chrześcijańskiej ciężką herezją. Owszem, feudalne średniowiecze nie mogło sobie odmówić monarszej metaforyki w opowiadaniu o niebie. Bóg zdawał się królem, a Jezus księciem nieba. Ale nieba, nie ziemi! Nikomu nie przyszło do głowy ogłaszać Boga Ojca cesarzem, a Jezusa, dajmy na to, Królem mieszkańców Europy. Wszak godność boska starczy za cesarską i królewską, czyż nie? Król królów nie potrzebuje ziemskich honorów.

Szaleni intronizatorzy nie mają odwagi, by polską koronę proponować Bogu Ojcu. Coś czują, że to dla niego jakby za mało. Ale Jezus to co innego – w końcu skoro był człowiekiem, to czemu ma nie być i królem? Tyle że był (w świetle wiary chrześcijańskiej) człowiekiem jako „jeden z nas” – człowiekiem prostym i niewywyższonym. Był przeciwieństwem i opozycją wobec ziemskiej władzy, „królem żydowskim” bez królestwa, którego prawdziwe królestwo jest „nie z tego świata”. Jedyną jego ziemską koroną był wieniec z cierni. Nakładanie mu na głowę złotej korony w miejsce tej cierniowej jest w najlepszym razie naiwne, a w najgorszym jest kpiną z życia Jezusa, sługi biednych, urąganiem mu i bluźnierstwem przeciwko koronie cierniowej. W szatach królewskich, tak „nieswoich”, Jezus były upokorzony przez lud raz jeszcze. Intronizatorzy szykują zaiste jeszcze jedną stację golgoty. Polską stację.

Czy chcecie, żeby wasz fanatyzm doprowadził do tego, że sam papież będzie musiał interweniować, by powstrzymać te bluźniercze plany? Doprawdy możecie sobie wyobrazić, że Jezusowi podobałoby się ubieranie go w gronostaje i złote korony, a papieżowi wszystkich katolickich ludów wyróżnienie akurat ludu polskiego godnością „poddanych Jezusa”? Naprawdę przyszło wam do głowy, że może to być zgodne z teologią Kościoła nazywającego się powszechnym?

Jeśli taka myśl zaświtała w waszych głowach, to znaczy, że nie macie pojęcia o doktrynie i teologii katolickiej. Jeśli zaś wiecie to, a mimo wszystko przez pychę swą i nacjonalistyczną egzaltację trwacie nadal przy swoich niesłychanych projektach, to znaczy, że jesteście pospolitymi heretykami. Mnie to akurat nie przeszkadza, ale pewnie zainteresuje was informacja, że nie macie prawa przyjmować komunii, dopóty, dopóki nie odrzucicie swych błędów.