Kultowa komedia smoleńska. Apel o bojkot

Wyznawcy „religii smoleńskiej” na zamkniętym pokazie, nie wiadomo czemu zwanym „premierą”, obejrzeli bezwstydny gniot pod tytułem „Smoleńsk”. Jako że wszyscy wiedzą, jakim obciachem i żenadą jest ten film, dziennikarzy i recenzentów na pokaz nie wpuszczono.

O tym, co to za dzieło wspaniałe, dowiadujemy się więc z przecieków. Właśnie dlatego mamy pełne prawo pisać o „Smoleńsku”, którego nie widzieliśmy. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu. No i co mówią przecieki? Ano potwierdzają najgorsze obawy, a w zasadzie nie obawy, tylko żywioną od dawna pewność, że ów twór Marcierewiczowej propagandy, żenujący pod względem artystycznym i warsztatowym, ośmiela się stawiać delikatny znak zapytania, czy aby stanowisko państwa polskiego, wyrażone przez MAK i prokuraturę, iż w Smoleńsku doszło do katastrofy w wyniku lądowania przy złej pogodzie na źle wyposażonym lotnisku, jest w pełni wiarygodne.

Żartuję. Film oczywiście nie pozostawia żadnych wątpliwości – Ruscy zabili prezydenta, a PO maczała w tym paluchy. Każdy, kto obejrzy, będzie wiedział…

Ileż trzeba mieć w sobie zapiekłego bezwstydu, żeby latami dręczyć ofiary tragicznej katastrofy namolnymi łgarstwami, których celem jest ogłupienie społeczeństwa i wyposażenie autorytarnego rządu w „legitymację” płynącą z „uświęcenia krwią bohaterów”. Z pornograficzną ostentacją od 6 lat dokonuje się na naszych oczach brutalny zabieg socjotechniczny o zadziwiającej skuteczności. Najlepiej poznana w historii katastrofa lotnicza, tragiczna w swej banalności, została skutecznie załgana do tego stopnia, że połowa społeczeństwa gotowa jest uwierzyć w zamach lub mieć wątpliwości. To niebywałe, czego dokonać może demoniczny upór w kłamstwie, najdalej posunięta przewrotność (hasłem kampanii oszczerstw i zmyśleń jest wszak słowo „prawda”) i bezczelność. To działa!

A skoro działa, to trzeba iść do końca. Natrętny „apel smoleński”, wtykany gdzie się da, na siłę, wbrew woli samorządów i organizacji kombatanckich, ma wepchnąć nam w gardła skojarzenie wypadku lotniczego ze śmiercią żołnierzy na polu chwały. I znów: to działa. Na jedną trzecią społeczeństwa, ale PiS to wystarczy. Razem z Rydzykiem zdolni są kontrolować tę jedną trzecią, a to dość, żeby utrzymać władzę. Byleby w propagandzie nie dopuścić wstydu i skrupułów. Musi być jak za komuny. Na całego. Na bezczela. Tusk z Putinem podłożyli bombę. Błasik jest bohaterem. Nagrania z kokpitu ocenzurować i dopisać, czego brakuje. Nauczył nas czerwony, że raz zdobytej władzy nie oddaje się nigdy, a wyższa dziejowa i narodowa konieczność usuwa „kwestię moralną”.

To nawet nie jest cynizm. Oni nie brną w kłamstwo, bo kategorie prawdy i fałszu nie są im nawet znane. Dla nich prawda to po prostu takie sobie słowo, które służy uświęceniu samych siebie w rytualnych zwrotach „chcemy prawdy” itp. Podobnie jak wszystkie inne słowa, którymi bawią się jak dzieci klockami. Niewinni w swej pysze, prostactwie i zakłamaniu, które już nawet zakłamaniem nie jest. Pamiętacie haniebną, groteskową tyradę, w której Beata Szydło oskarżała rząd PO-PSL o sprzeniewierzenie lub kradzież 340 mld zł? „Kłamaliście rano, w południe i wieczorem”. To się nazywa „przejmować dyskurs”. Gra toczy się o to, kto dalej posunie się w bezwzględnym nadużyciu. Komu w nie zadrży głos, gdy łże, zarzucając łgarstwo innym.

Ten światek nie zna wstydu. Nie boi się blamażu, zwanego dziś obciachem, gdyż są to kategorie z innej rzeczywistości kulturowej. W świecie ludzi honoru niezaproszenie na pokaz rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, które należały do lewicy (pana Deresza, pani Nowackiej i pani Szmajdzińskiej) byłoby czymś nie do pomyślenia – w świecie PiS po prostu się wydarzyło. A co nam się tu będą pętać zdrajcy i zaprzańcy! To jest nasz film, nasza katastrofa, nasze państwo. W ogóle wszystko jest nasze. Ciekawe, że wśród owych naszych znalazła się Doda, która zaproszenie otrzymała. Zapewne ma więcej wspólnego ze Smoleńskiem niż Barbara Nowacka. A może doszło do zbliżenia z PiS? Nie idź drogą oportunizmu, Dodo. Kto miał odwagę płynąć pod prąd, ośmiesza się w dwójnasób, gdy zaczyna płynąć z prądem; zwłaszcza gdy udaje, że nadal jest „wierny sobie”. Odwaga wciąż jest tania. Ale nawet tę niską (na razie) cenę trzeba jednak zapłacić. Nie czekać, aż podrożeje.

A „Smoleńsk”? A „Smoleńsk” zaraz wejdzie do kin i zacznie się wielki karnawał. Wystraszeni zwolnieniami nauczyciele i dyrektorzy gimnazjów zaczną masowo wyprowadzać dziatwę do kina, dzięki czemu pozna ona i zapamięta raz na zawsze, „jak naprawę było” i gdy tylko na następne wybory otrzyma dowody osobiste, poleci czym prędzej głosować, na kogo trzeba. Taki jest plan i z pewnością przynajmniej częściowo się on powiedzie.

Za jaką cenę? Ano taką, że kosztem sponiewierania pamięci ofiar tej strasznej tragedii Polska będzie miała swój kultowy „najgorszy film”, oglądany przez miliony „dla beki”. I właśnie z tego powodu – aby nie obrażać ofiar – nie wybiorę się do kina. Bojkot jest jedynym wiarygodnym sposobem wyrażenia niezgody na bezczeszczenie pamięci osób, które zginęły w tym wypadku. Gdybyśmy na ten film poszli, oglądalibyśmy go z uczuciem gniewu, zażenowania, ale także rozbawienia jego groteskowością. A to się nie godzi. Nie oglądajmy więc kultowej niewątpliwie „komedii smoleńskiej”. Nie wypada. Pamiętajmy o dziewięćdziesięciu sześciu, szanujmy ich i zostańmy w domu.