Poprzyj referendum w sprawie ustawy aborcyjnej

Od kilku tygodni organizacje lewicowe, głównie siłami SLD, lecz nie tylko, zbierają podpisy pod projektem referendum aborcyjnego. Mam zaszczyt przewodniczyć Komitetowi Honorowemu tej inicjatywy (jego skład podaję na końcu). Dlatego pozwalam sobie w imieniu organizatorów i osób wspierających referendum wyjaśnić jego sens i cel, jednocześnie zachęcając wszystkich Państwa do złożenia podpisu pod wnioskiem do Sejmu o zarządzenie referendum.

Tych podpisów jest już blisko 150 tysięcy – do końca roku chcielibyśmy uzbierać ich pół miliona. W referendum chcemy zapytać Polaków, czy życzą sobie, aby prawo regulujące aborcję, zresztą bardzo surowe na tle Zachodu, pozostało niezmienione, czy też powinno być zliberalizowane, umożliwiając kobiecie dokonanie aborcji do 12. tygodnia ciąży.

Treść pytania referendalnego oraz kartę podpisów można znaleźć tutaj. Podpisy są zbierane m.in. przy stolikach w centrach wielu miast oraz podczas protestów i manifestacji antyrządowych.

Nasza inicjatywa wpisuje się w wielki społeczny protest przeciwko planom PiS zaostrzenia ustawy aborcyjnej oraz wprowadzenia ograniczeń w zakresie badań prenatalnych, dostępności in vitro, a nawet antykoncepcji. Na różne sposoby środowiska demokratyczne i postępowe starają się zapobiec odebraniu Polkom i tak już bardzo ograniczonych praw w zakresie kontroli własnej płodności, prokreacji i własnego ciała. Referendum wpisuje się w ten nurt protestu, a jego organizatorzy liczą na życzliwą współpracę z liderami innych form sprzeciwu wobec działań PiS, nawet jeśli ci uważają, że referendum nie jest najszczęśliwszą inicjatywą.

Przeciwko idei referendum podnoszone są argumenty, spośród których wyróżniają się dwa. Pierwszy mówi, że gdyby takowe się odbyło, mogliby wygrać zwolennicy status quo, które w ten sposób byłoby dodatkowo wzmocnione. Na to odpowiadamy: skoro prawo aborcyjne ma być zaostrzone, to również optowanie za status quo jest sprzeciwem wobec ustawy, która będzie obowiązywać.

Poza tym bynajmniej nie jest pewne, za czym opowiedzą się w referendum Polacy. Owszem, może opowiedzieliby się za obecnie obowiązującym prawem, a przeciwko jego daleko idącej liberalizacji, zwłaszcza gdyby rząd i Kościół zaangażowały w kampanię referendalną środki wielokrotnie większe, niż mogliby uruchomić zwolennicy liberalizacji prawa. Cóż, w demokracji tak właśnie bywa, że rozstrzygnięcia nie zawsze są po myśli środowisk najbardziej postępowych. Trzeba to uszanować i nadal propagować swoje idee, aż przekona się do nich większość.

Drugi argument przeciwko referendum powiązany jest z pierwszym i mówi, że prawa kobiet nie powinny być przedmiotem żadnych głosowań. To bardzo niemądry argument, skopiowany od zwolenników teokracji, którzy powiadają, że z prawem bożym (prawem naturalnym) nie ma dyskusji. W demokracji wszystkie prawa, w tym prawa podstawowe, konstytucyjne, uchwalane są w drodze głosowania. Aborcja regulowana jest ustawą i nie ma innej możliwości uchwalenia ustawy – liberalnej bądź nie – niż poprzez głosowanie. A z pewnością lepiej jest, aby w fundamentalnej kwestii głosowali obywatele niż tylko partyjne drużyny, realizujące polecenia liderów. Regulowanie aborcji za pośrednictwem referendum nie jest środkiem doskonałym (demokracja nigdy nie jest doskonała), lecz z pewnością lepszym i uczciwszym niż gabinetowe negocjacje Kaczyńskiego z Rydzykiem albo innych polityków z biskupami.

Referendum jest inicjatywą prawdziwie demokratyczną. My naprawdę chcemy zapytać Polaków, co myślą o tej sprawie – i naprawdę chcemy stworzyć społeczeństwu szansę wypowiedzenia się. Nie chcemy narzucać żadnej tezy, jakkolwiek z pewnością większość organizatorów, w tym ja sam, głosowałaby za liberalizacją prawa.

Ale nie wszyscy, a powody naszych wyborów byłyby różne. Ja na przykład nie zgadzam się z tezą, że aborcja jest „świętym prawem” kobiety, wyłączną kwestią jej sumienia, a tym bardziej nie zgadzam się, że przerwanie ciąży jest moralnie obojętne. Mimo to oczekuję liberalizacji prawa aborcyjnego, gdyż surowe prawo zakazujące aborcji prowadzi do wielu nieszczęść, do rozwoju nierzadko patologicznego podziemia aborcyjnego, a przede wszystkim nie pomaga, lecz przeszkadza w działaniach mających na celu zmniejszenie liczby dokonywanych aborcji. Liczba ta zależy przede wszystkim od dostępności antykoncepcji oraz od kultury życia seksualnego, którą powinna kształtować szkoła w ramach zajęć z edukacji seksualnej.

Poza tym uważam, że na najwcześniejszych etapach ciąży zarodek nie ma jeszcze odrębnej osobowości, zdolności odczuwania i autonomii względem ciała swej matki. Jego los powinien być w jej rękach, jakkolwiek wybór aborcji, zwłaszcza gdy płód nie jest uszkodzony, uważam za zły. Aborcja należy wszelako do sfery zła prywatnego, tak jak zdrada, kłamstwo i wiele innych rzeczy, których nie powinniśmy czynić, lecz w które nie ingeruje prawo, przez szacunek dla naszej prywatności i wolności (także wolności czynienia źle) oraz z racji nieskuteczności ewentualnych zakazów.

Taki jest mój pogląd i moja motywacja. Inni członkowie Komitetu Honorowego, organizatorzy referendum, a wreszcie jego uczestnicy, mogą mieć inne zdanie. Poparcie dla referendum nie oznacza bycia „za aborcją”. Ten zwrot, wciąż jeszcze używany w naszej żałośnie prymitywnej debacie publicznej o aborcji, jest absurdalny. Nikt nie chce aborcji i nie jest „za aborcją”. Można być natomiast za lub przeciwko takiej czy innej regulacji prawnej.

Można też być zwolennikiem liberalnego prawa aborcyjnego, a jednocześnie uważać, że aborcja jest czymś nagannym. Osoby, które łączą ze sobą te dwa przekonania, uważają, że prawo zakazujące aborcji przynosi więcej szkód niż pożytku, a celem ustaw nie jest proste zakazywanie złego i nakazywanie dobrego.

Jak widać, świat nie dzieli się na „zwolenników aborcji” i „przeciwników aborcji”. Mam nadzieję, że referendum aborcyjne stworzy okazję do debaty publicznej, która podniesie poziom społecznej świadomości odnośnie do znaczenia samego sporu oraz powodów i konsekwencji przyjmowania takich bądź innych rozwiązań prawnych. Ta świadomość jest w naszym kraju dramatycznie niska, a tym samym społeczeństwo jest w kwestii aborcji nie tylko politycznie, lecz również intelektualnie ubezwłasnowolnione.

Popierając naszą inicjatywę referendalną, przyczynisz się do przezwyciężenia tego poniżającego dla nas wszystkich stanu rzeczy. Polacy mają prawo otrzymać informację na temat sensu i znaczenia sporu o prawną regulację aborcji i mają prawo samodzielnie podjąć w tej sprawie decyzję – tym bardziej że w przeciwnym razie z pewnością decyzja ta zapadnie w procesie jak najdalszym od demokratycznych procedur, nie mówiąc już o jakimkolwiek udziale w nim samych kobiet.

A oto skład Komitetu Honorowego Referendum:

Marek Balicki (lekarz, b. minister zdrowia)
Tadeusz Bartoś (filozof)
Robert Biedroń (prezydent Słupska)
Jan Hartman (filozof)
Ryszard Kalisz (adwokat, polityk)
Barbara Labuda (filolog, polityk)
Marta Niewczas (sportsmenka, mistrzyni świata w karate)
Anna Mackiewicz (wiceprezydent Bydgoszczy)
Beata Moskal-Słaniewska (prezydent Świdnicy)
Małgorzata Niewiadomska-Cudak (wiceprzew. Rady M. Łodzi)
Stanisław Obirek (filozof)
Karolina Pawliczak (wiceprezydent Kalisza)
Joanna Senyszyn (ekonomistka, polityczka)
Izabela Sierakowska (polityczka)
Olga Sipowicz – Kora (poetka i piosenkarka)
Jan Woleński (prawnik, filozof)