Julio i Andrzeju Przyłębscy, rzućcie tego Kaczyńskiego!

Sędzia Trybunału Konstytucyjnego i jego przyszła prezeska oraz ambasador Polski w Niemczech, Państwo Julia i Andrzej Przyłębscy, nie są ludźmi tuzinkowymi. Znam ich osobiście, lubię i szanuję. Ze świecą szukać osób tak uprzejmych, przyjaznych i w dodatku tak urodziwych. Doprawdy, nad wyraz efektowna, elegancka para światowych ludzi. Jako trzydziestolatek patrzyłem na swoich kilka lat starszych kolegów z podziwem, który mam żywo w pamięci. Chciałbym tak wyglądać, tak mówić po niemiecku, mieć takie obejście…

Oboje zrobili wspaniałe kariery, choć nie są karierowiczami. Oboje są fachowcami w swoich dziedzinach i z pewnością zasługują na wysokie stanowiska. Andrzej mógłby być świetnym ambasadorem (zresztą Julia, była konsulka w Berlinie, również), a jego małżonka prezesem Trybunału. Tylko nie pod władzą Kaczyńskiego!

Nie mogę (i nie tylko ja) pojąć, co takiego się stało, jaki proces dokonał się w Waszych umysłach, że zdecydowaliście się służyć temu reżimowi? Przecież (litości!), jesteście tacy inteligentni i światli, więc chyba jasne jest dla Was, że w Smoleńsku nie było żadnego zamachu, Duda miał obowiązek przyjąć przysięgę od trzech prawidłowo wybranych sędziów, a Szydło opublikować wyrok? Et cetera.

No, nie mówcie, że „to nie jest takie proste”! Akurat jest. Więc o co Wam chodzi? Dlaczego zaciskacie powieki i brniecie w tę niewdzięczną, moralnie toksyczną służbę? Czemu legitymizujecie antyniemiecką i antyunijną politykę Kaczyńskiego, paranoję smoleńską, niszczenie niezależności Trybunału Konstytucyjnego i w ogóle cały ten cuchnący peerelem partyjniacki reżim? Przecież nie robicie tego dla kariery!

Wiecie, co myślą znajomi, wiecie, że ta władza odejdzie. A jednak idziecie w to. Idziecie na całość. Staram się to zrozumieć i zinterpretować najżyczliwiej. I wychodzi mi na to, że jesteście konserwatystami i odczuwacie potrzebę kulturowej zmiany w Polsce. I że za jej patrona uważacie Lecha Kaczyńskiego.

OK, nie będę z tym polemizował. Macie taki pogląd, ja mam inny, możemy się pięknie różnić. Ale jeśli zaraz za tym myślicie sobie, że każda rewolucja wymaga ofiar, a polityczna zmiana musi mieć swoje nieestetyczne aspekty – bo taka wszak z natury swej jest polityka – to ja Wam mówię stop! Polityka jest brudna i brudniejsza. A ta jest brudna jak żołdacka latryna. Skala bezprawia, niszczenia podstawowych urządzeń państwa prawnego, hucpiarstwo i nieokiełznany nepotyzm panujące dziś w Polsce nie mają żadnej analogii we wcześniejszych, na ogół zresztą niezbyt dobrych rządach w naszym kraju. A jeśli myślicie, że jak nie Wy, to przyjdą gorsi, to cóż, macie rację. Tak, jeśli Ty, Andrzeju, rzucisz to ambasadorowanie, a Ty, Julio, tę swoją wojenną posadę w Trybunale, to na Wasze miejsce przyjdą gorsi. PiS ma krótką ławkę – niewielu przyzwoitych ludzi decyduje się z nimi współpracować. Ci, którzy tak czynią, uważają się za patriotów, poświęcających swoje dobre imię dla dobra państwa znajdującego się w opresji. Może Wy też tak myślicie?

Takie rozumowanie było do zaakceptowania w PRL, kiedy to nie widać było żadnych szans na zmianę ustroju (choć w końcu jednak się zmienił). Jednak kolaboracja z Kaczyńskim, Macierewiczem i Ziobrą nie da się w ten sposób usprawiedliwić. Reżim PiS nie jest narzucony z zewnątrz, nie stoi za nim żadne obce wojsko – to tylko rząd, który wprawdzie sukcesywnie rozmontowuje demokrację konstytucyjną, lecz nie zlikwiduje wyborów i prędzej czy później (a raczej prędzej) w tych wyborach polegnie. Skończy się koszmarny sen, a jego bohaterowie ostaną się w niesławie.

Chcecie być wśród nich? Jeśli tacy jak Wy, ludzie kompetentni, będą wspierać Kaczyńskiego, ten reżim może się tylko utrwalić. Czy Wasze przewagi nad ewentualnymi Waszymi następcami na stanowiskach oraz korzyści, jakie z tych przewag mogą wyniknąć dla kraju, są warte tego, byście przyczyniali się do umocnienia władzy tych panów? Zastanówcie się nad tym, proszę.

I pamiętajcie (a wiecie to lepiej ode mnie): Jarosław Kaczyński, choć podobny fizycznie, nie jest drugim Lechem Kaczyńskim! To zupełnie inny człowiek. Nie zasługuje na to, by przelewać na niego uczucia, jakie miało się dla jego brata. A więc, Julio, Andrzeju, zawróćcie! To jest bardzo proste – wystarczy nie wykonać jednej (jawnej lub tylko domyślnej) instrukcji partyjnej, nie spełnić jednego życzenia prezesa i już – droga powrotna stoi otworem. Wracajcie do nas!

To samo wezwanie, tę samą gorącą i szczerą prośbę kieruję do wszystkich przedstawicieli prawicowej inteligencji, którzy uwikłali się ostatnio we współpracę z Kaczyńskim i jego reżimem. Błędy są od tego, żeby je naprawiać. Po prostu zróbcie to. Miejcie odwagę się cofnąć z fałszywej drogi. Będzie to kosztować może i kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ale widok przyzwoitego człowieka w lustrze oraz uścisk dłoni przyjaciół są warte stokroć więcej!