Czy Tokarczuk obali Kaczyńskiego?

To wielka radość, że nasza autorka i gwiazda liberalnej Polski dostała Nobla. Za tą czysto ludzką satysfakcją idzie nadzieja i kalkulacja polityczna – Zachód daje nam sygnał do boju o demokrację, a my powinniśmy na ten sygnał się obudzić.

Mam nadzieję, że Olga Tokarczuk uczyni wszystko, aby swój wielki i zasłużony sukces przekuć w polityczny oręż. Jeśli dziś to ONA wezwie ludzi do udziału w wyborach, pójdzie na nie kilkadziesiąt, a może i kilkaset tysięcy takich, którzy kompletnie zbrzydzeni i obezwładnieni moralnie przez panujący reżim planowali zostać w domu. Jednak ta dodatkowa mobilizacja demokratów nie uchroni nas przed zwycięstwem PiS. Cieszmy się, że odrobinę zmniejszy jego skalę.

Nic chcę siać defetyzmu i jak najbardziej zachęcam wszystkich do pójścia na wybory i oddania głosu na któregoś z kandydatów demokracji, bo każdy mandat dla opozycji jest na wagę złota – niemniej nie powinniśmy się oszukiwać, że wygramy. Wygra PiS i Kaczyński. I lepiej już teraz zastanowić się, co z tym zrobić.

Zwycięstwo PiS jest przesądzone. Sondaże publikowane na tydzień przed wyborami w przybliżeniu oddają ich wynik. PiS będzie miał ponad 40 proc., a KO poniżej 30. W najlepszym wypadku PiS zabraknie dwóch czy trzech mandatów do większości, lecz bez trudu wykupi kilku posłów za gotówkę. To zawsze da się zrobić, bo sprzedawczyków i zdrajców jest nadpodaż. A więc ta pisowska większość będzie. Niewiele się więc zmieni poza tym, że powrót lewicy do Sejmu nieco podniesie poziom ogólny kadr opozycji, a partie lewicowe z nowym zapasem gotówki staną się bardziej widoczne. To bardzo ważne, ale o losach kraju niedecydujące.

To nie wybory przesądzą o naszym losie, bo reżim już je wygrał (zresztą reżimy tak mają – upadające PZPR miało w 1989 r. mniej więcej takie poparcie jak teraz PiS…). O naszym losie przesądzi zdrowie Jarosława Kaczyńskiego i lekarze. Jak zapowiedziano, zaraz po wyborach Kaczyński idzie na operację. I bardzo bym się zdziwił, gdyby było to kolano, bo prezes zdaje się biegać jak ta sarenka. Jeśli dyktator będzie fizycznie zdolny utrzymać władzę, zapewne wykorzysta dany sobie czas na dokręcenie śruby, tak aby dewastacja demokratycznego państwa prawa stała się nieodwracalna, a on sam zdążył jeszcze trafić na pomniki, zanim wolna Polska znów się kiedyś przebudzi i przebije „lawę suchą i plugawą”.

Jeśli zaś będzie musiał skupić się na dowodzeniu, że jest w formie, jego władza będzie słabnąć, a podchody i walki o sukcesję będą narastać. W takim przypadku możemy się spodziewać pewnej stagnacji i zachowania status quo. Kto wie, może nawet w pewnych obszarach nastąpi poprawa, np. poprzez zatrudnienie na niektórych stanowiskach, okupowanych przez partyjniaków, tzw. osób merytorycznych. Może to dotyczyć zwłaszcza zdrowia i edukacji, a także sądownictwa, bo w tych resortach destrukcja państwa przez skorumpowaną partyjną klikę jest najbardziej spektakularna i bolesna dla społeczeństwa. Instynkt samozachowawczy reżimu nakazuje pozostawić trochę miejsca i etatów dla sił fachowych. W przeciwnym razie system korupcji politycznej załamuje się pod ciężarem własnej chciwości i indolencji.

Ogólnie jednak nie wiemy, co będzie, bo nie wiemy, w jakim stanie jest Kaczyński. To się okaże w ciągu kilku miesięcy, może roku. Wiemy za to, w jakiej sytuacji jest Polska, to znaczy gdzie znaleźliśmy się po czterech latach działania reżimu PiS. Może warto to sobie przypomnieć:

1. Polska jest krajem skompromitowanym i osamotnionym na arenie międzynarodowej, a jednocześnie bardzo głęboko infiltrowanym przez rosyjskie służby, które za pomocą pisowskich agentów wpływu od dawna mieszają w polskiej polityce (Macierewicz, afera podsłuchowa). Służby ukraińskie, a może i rosyjskie (a może i gangsterzy) mają gigantyczną liczbę kompromitujących nagrań z burdeli i diabli wiedzą, co jeszcze.

W strukturach UE jesteśmy już tylko formalnie. Europa ma już dość uczenia nas praworządności i machnęła na nas ręką – nie będzie nas już bronić przed psychopatami. Jeśli dodać do tego zblatowanie rządu z biskupami, będącymi wszak reprezentacją obcej państwowości, działającej w Polsce jako eksterytorialny podmiot, nasza niepodległość jest dość iluzoryczna. Na pewno nie jest mniej problematyczna niż w schyłkowym okresie PRL. Jedyny przejaw podmiotowości Polski w relacjach międzynarodowych to usilne starania o uzyskanie pozycji wasala USA. Hegemon od niechcenia gotów jest brać od nas gotówkę na ten cel, nie przejawiając poza tym większego zainteresowania. Kadry dyplomatyczne zostały zniszczone, polityka zagraniczna praktycznie nie istnieje, autorytet międzynarodowy jest na poziomie Albanii. Dno.

2. Reżim przejął całkowitą kontrolę nad prokuraturą i sądami. Trybunał Konstytucyjny został przejęty i sparaliżowany, podobnie jak Sąd Najwyższy. Sędziowie są zastraszeni i dyspozycyjni, a ci, którzy jednak nie są i wydają wyroki niekorzystne dla reżimu, stają się przedmiotem najbrudniejszej nagonki z użyciem aparatu propagandy oraz sterowanego w pozycji ministerialnych internetowego „hejtu”.

Każdy w każdej chwili może zostać postawiony w stan oskarżenia, a każdy przestępca z kręgów władzy może zostać uchroniony przed odpowiedzialnością. Kaczyński, nagrany, jak żąda łapówki dla księdza, nie został nawet przesłuchany – czy trzeba jeszcze innych przykładów?

Tajna policja ma wszelkie uprawnienia, które zresztą o tyle są bez znaczenia, że nikt nie wierzy, aby służby czuły się związane przez prawo. Ten reżim może podsłuchiwać i podglądać kogo chce, wszędzie i zawsze, i z pewnością bardzo chętnie z tego korzysta. Zbieranie „haków” jest namiętnością dyktatora i jego dworzan, którzy wzajemnie trzymają się w szachu. A rzucane ochłapy chwytają jeszcze w powietrzu wygłodniałe coraz to nowych apanaży rządowe i proreżimowe media oraz sprzedajni dziennikarze, których styl i metody dawno już zeszły poniżej tego, co pamiętają ludzie żyjący w PRL. Wulgarne kłamstwa, oszczerstwa, manipulacje i kalumnie każdego dnia wylewają się z mediów „publicznych”, skutecznie tumaniąc i deprawując naród.

3. Gospodarka państwowa jest już prawie całkowicie zwasalizowana względem partii i podporządkowana jej celom, łącznie z finansowaniem propagandy partyjnej, nie mówiąc już o niezliczonych synekurach dla ludzi reżimu, a coraz więcej podmiotów, zwłaszcza sektora finansowego, jest już „przejętych”, przez co tworzą stopniowo prywatno-państwowy (partyjny) układ oligarchiczny, podporządkowany wierchuszce Partii i dyktatorowi. Jednocześnie instytucje państwowe i firmy państwowe z wolna stają się pastwą gangsterów, których trudno odróżnić od polityków i dygnitarzy.

W świetle afer z KNF i Srebrnej, afery podkarpackiej i afery Banasia Polska jawi się już teraz państwem mafijnym. Jeśli dodać do tego mafijną organizację i mafijny modus operandi Kościoła katolickiego, którego rządząca partia zdaje się być orężnym ramieniem, jako państwo i społeczeństwo staliśmy się ofiarą dwóch zblatowanych ze sobą patologicznych struktur, pozbawionych już wszelkich hamulców, funkcjonujących poza zasięgiem prawa i niemających już nic do stracenia.

No i co będzie dalej? Środowisko władzy, podzielone na Partię i Kościół, uwikłało się już tak bardzo, że nie ma drogi odwrotu. Chodzi nie tylko o Trybunał Stanu i procesy o ukrywanie pedofilów czy odszkodowania za popełniane przed księży przestępstwa, lecz o totalną hekatombę, która dotknęłaby obie organizacje, gdyby kiedyś znalazły się w obszarze prawa i prawu zaczęły podlegać, tak jak obecnie ponad prawem stoją.

Dlatego reżim musi brnąć dalej, przejmując wszystkie elementy sfery publicznej, „nacjonalizując”, czyli upartyjniając gospodarkę oraz poddając społeczeństwo praniu mózgów, połączonemu z wulgarnym przekupstwem. I tak aż do czasu wyczerpania się zasobów i rozkładu poszczególnych instytucji, oddanych w pacht partyjniakom bez żadnych kompetencji do zarządzania czymkolwiek. A zasoby ulegną wyczerpaniu niedługo, bo koniunktura międzynarodowa, na której jedzie PiS, właśnie się kończy. Upadek państwa stanie się tym momentem, w którym reżim sięgnie po przemoc. Dyktator nie pozostawia pod tym względem żadnych złudzeń – już dziś mówi, że „wrogowie będą napiętnowani”.

To nic innego niż zapowiedź represji. Największy błąd, jaki możemy popełnić, to dać sobie wmówić, że PiS to jednak są „nasi”, Polacy, a to znaczy, że pewnych granic nie przekroczą. Przekroczą, bo już dawno przekroczyli tę najważniejszą – wyszli poza święty krąg moralności, wyznaczony przez społeczne tabu. Dla nich tego tabu nie ma. Tak jak wstydu. Jarosław Kaczyński nie wahał się przez całe lata szargać pamięci swojego brata, cynicznie wykorzystując tragedię smoleńską do siania paranoi i legendy o zamachu, oskarżał władze RP o masowe morderstwo, a demokratów wyzywał od kanalii i zdrajców. Nie wahał się niczym cyniczny mafioso rzucić swemu kontrahentowi, że po zapłatę to sobie może iść do sądu.

Odrażające kalumnie, potwarze i oszczerstwa to jego naturalny idiom codziennego użytku. Gdy umarł Szyszko, natychmiast wykorzystał tę śmierć do sformułowania politycznego oszczerstwa. A Morawiecki? Kłamstwo za kłamstwem, bufonowata, maniakalna ględa bez ładu, składu i wstydu, ciemne machinacje z ogromnym majątkiem. W dniu śmierci własnego ojca pobiegł do tabloidu ogłosić, że w swym ostatnim słowie ojciec przykazał mu godzić zwaśniony naród.

A biskupi? Jędraszewski każe bronić białej rasy. Czy kto słyszał coś takiego w tym kraju od 1939 r.? Czy naprawdę możecie spodziewać się, że ci ludzie będą mieli jakieś hamulce i skrupuły? Nie. Dla utrzymania władzy, uniknięcia odpowiedzialności i ochrony własnych interesów uczynią wszystko. Tak jak każdy autorytarny reżim. Bo każda władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie.

Los Polski w rękach natury i medycyny. Lecz jeśli Kaczyński będzie silny lub też znajdzie się dostatecznie bezwzględny następca, marny nasz los. Wezmą się raz-dwa za system wyborczy, media i uczelnie, a nad czym jeszcze nie panują, to sobie dekretami podporządkują lub „znacjonalizują”. Potem przejmą jeszcze urząd RPO i ponad głową konstytucji narzucą ustawami katolicko-narodowy ustrój parafaszystowski, w którym, zgodnie z zapowiedziami Kaczyńskiego (a on nie rzuca słów na wiatr), wrogowie „będą napiętnowani”.

Ten scenariusz jest bardzo prawdopodobny, lecz niejedyny. I nawet jeśli Kaczyński będzie w dobrej kondycji i utrzyma pełnię władzy w kraju, silna opozycja może opóźniać proces rozpadu państwa i degradacji życia publicznego i państwowego. I naprawdę nie jest bez znaczenia, czy siły ciemności będą miały w tym Sejmie 10 mandatów więcej czy mniej. Mimo to nie przy urnach ważą się dziś losy narodu. A Oldze najserdeczniej gratuluję i czekam na wspaniały przedwyborczy klip!