Duda musi odpowiedzieć Rosiek!

Jolanta Rosiek rzuciła wyzwanie Andrzejowi Dudzie, domagając się, aby potwierdził lub zaprzeczył, że od 2015 r. łączy go z nią relacja romantyczna, nawiązana przez nią w przekonaniu, iż jego pożycie małżeńskie ustało. Najwyższy czas, żeby Andrzej Duda dał odpowiedź na pytanie o swoją relację z p. Rosiek, zamiast liczyć na to, że młoda kobieta zostanie potraktowana lekceważąco przez opinię publiczną bądź nawet uznana za niezrównoważoną. Mamy prawo wiedzieć, czy prezydent RP i kandydat na prezydenta jest typem mężczyzny, który robi nadzieje zakochanej w nim kobiecie, a potem zrywa z nią kontakt, czy też może jest ofiarą wrednej intrygi obyczajowej.

Owszem, niewykluczone, że Jolanta Rosiek jest niespełna rozumu. Albo że jest wynajętą przez jakieś ciemne siły aktorką, cynicznie odgrywającą napisaną dla niej rolę. Może też z własnej inicjatywy podjęła niegodziwą akcję w celu zdyskredytowania Dudy.

Wszystko to jest możliwe, lecz mało prawdopodobne. Do takiego wniosku prowadzi mnie filmik, jaki opublikowała w internecie p. Rosiek, gdzie punkt po punkcie, całkowicie logicznie, bez sztuczności ani egzaltacji i bez żadnych budzących podejrzenia bądź awersję emocji tłumaczy swoją sytuację i motywy. Mówi zupełnie rozsądnie i sprawia wrażenie zrównoważonej i sympatycznej młodej osoby. Jedyne emocjonalnie nacechowane zdanie brzmi następująco: „Powinien powiedzieć, jak było. Czy to wszystko jest prawda, czy kłamstwo. Ja się nie boję jego odpowiedzi, bo nawet jeśli skłamie i powie, że to mój wymysł, no to przynajmniej będę miała powód, żeby go znienawidzić”.

W nagraniu Jolanta Rosiek przedstawia się więc (aczkolwiek nie mówi tego wprost) jako kobieta skrzywdzona przez mężczyznę, który wszedł z nią w relację miłosną (nie ma żadnych sugestii odnośnie do erotycznej strony tej relacji), wyznał, że jest zmęczony swoim życiem, że ją kocha i chciałby z nią być, a następnie nabrał wody w usta. Dziewczyna żąda więc od niego, by zachował się honorowo i powiedział, jaka jest prawda. Ma prawo. W dawnych wiekach za oszukiwanie kobiet w niektórych krajach można było nawet trafić przed sąd (o czym wiedzą czytelnicy Klubu Pickwicka). Pytam więc wraz z Jolantą Rosiek: jaka jest prawda? Milczenie może być odebrane jako potwierdzenie wersji młodej kobiety. Lecz cokolwiek Andrzej Duda powie, z pewnością p. Rosiek skomentuje – być może bardzo szczegółowo. Sprawa musi mieć dalszy ciąg – i będzie miała.

Nie potwierdza się bowiem wersja PiS, że Jolanta Rosiek jest tzw. stalkerką albo „psychofanką”. Jak twierdzi, nigdy nie otrzymała od Dudy wezwania do zaprzestania nękania go (zignorowanie takiego wezwania jest warunkiem stalkingu), ani też nie podąża jego śladem w kampanii. Zachowuje się biernie i spokojnie, jakkolwiek żąda satysfakcji i uznania jej praw, a ściśle biorąc – prawa do prawdy.

Dość już hipokryzji w kwestiach obyczajowych w naszym kraju. Opinia publiczna ma prawo znać wszystkie ważne okoliczności życia prywatnego polityków, jeśli tylko są to okoliczności mogące wskazywać, że są niegodni sprawować swoich urzędów bądź głoszą poglądy sprzeczne z ich własnym postępowaniem. Romanse polityków są ich sprawą, lecz ewentualne oszukiwanie kobiet byłoby już sprawą wymagającą oceny w przestrzeni publicznej. Każda bowiem niegodziwość popełniana przez ważnego polityka z natury rzeczy jest sprawą o znaczeniu publicznym. A przypadku prezydenta – wręcz sprawą wagi państwowej. Sprawą wagi państwowej byłaby też próba zdyskredytowania prezydenta za pomocą fałszywek natury obyczajowej. Sytuację trzeba wyjaśnić, a wyjaśnienie zacząć od postawienia w oczywisty sposób narzucających się pytań samemu Andrzejowi Dudzie.

Należy podkreślić, że pytania stawiamy osobie mało dojrzałej i zachowującej się niepoważnie, także w sferze obyczajowej. Słynne dialogi z „leśnym ruchadłem” też nie zostały skomentowane, a niebywale ciepłe przywitania z Martą Kaczyńską dowodzą, że Andrzej Duda nie jest z drewna. Nie odpuszczajmy więc tej sprawy, kierując się oportunistycznym odruchem nakazującym powstrzymywanie się od wtrącania się w cudzą sferę prywatną bądź lękiem przez kompromitacją, gdyby jednak okazało się (co jest wszak możliwe), że żadnej Jolanty Rosiek w życiu Dudy nie ma i nie było. Pytanie postawić wolno i należy. W końcu, gdyby sprawa była prosta i jednoznaczna, to dlaczego nie wydano komunikatu „Prezydent Andrzej Duda nie zna pani Jolanty Rosiek” bądź podobnego?

Prezydent nie jest osobą prywatną. Sprawy prywatne prezydenta przestają być prywatne, gdy pojawia się podejrzenie, że może je prowadzić w sposób niegodny i nielicujący z chwałą i splendorem jego urzędu. Sprawa Duda-Rosiek musi zostać wyjaśniona – to jest wspólna odpowiedzialność mediów i opozycji. Nie możemy tego odpuścić.