Skandaliczna uchwała PKW

To, co uchwaliła PKW, jest bzdurą i kpiną z prawa. Mamy się nabrać na to, że brak wyborów to to samo co brak kandydatów? Brak wyborów to przestępstwo, a brak kandydatów to niefortunna okoliczność wyborów, przeszkoda faktyczna i formalna. Czy PKW chce z nas zrobić idiotów? Nie tylko nie mamy już państwa prawa, lecz w dodatku w to miejsce mamy państwo karykaturalne, które kpi sobie z siebie. To samozagłada państwowości.

Uchwała Państwowej Komisji Wyborczej, opublikowana tuż po godzinie, w której miały się zakończyć wybory prezydenckie, czyli w niedzielę 10 maja po godz. 20, jest absurdalna. Wszelkie dalsze postępowanie na jej podstawie będzie powieleniem tego absurdu i nie będzie mogło mieć nawet pozorów legalności. Poniżej analizuję tę kwestię. Osobom mniej zainteresowanym szczegółami ontologiczno-logicznymi proponuję opuszczenie tego, co napisałem o par. 1. uchwały i przejście od razu do komentarza na temat par. 2.

Oto co wymodzili prawnicy z PKW:

§ 1. Stwierdza się, że w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów.

§ 2. Fakt wskazany w § 1 równoważny jest w skutkach z przewidzianym w art. 293 § 3 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów.

Paragraf 1. implicite stwierdza fałsz. Mówi on bowiem o braku możliwości głosowania w zarządzonych wyborach, co zakłada logicznie, że takie wybory były. Otóż nie było, jakkolwiek w świecie fikcji (m.in. w świecie rzeczy „zarządzonych”) jak najbardziej można było głosować; osobiście byłem dziś w tym świecie i głosowałem.

Chyba jednak nie o taką ontologiczną możliwość PKW chodziło, lecz o wybory, które miały taką realną cechę, że nie można było w nich głosować. Par. 1. mówi więc o bycie realnym: o wyborach, w których nie można było głosować. A to jest kłamstwo i fałsz, bo takich wyborów nie było wcale (twierdzenie PKW byłoby prawdziwe, gdyby np. nie dowieziono do lokali urn albo kart do głosowania). Na podstawie fałszu można zaś stwierdzić wszystko, to znaczy zarówno prawdę, jak i fałsz. Stanowi o tym reguła logiki zwana prawem Dunsa Szkota (z fałszu wynika cokolwiek).

PKW równie dobrze mogła napisać: „w wyborach zarządzonych na dzień 10 maja istniała możliwość głosowania na kandydatów”. Znaczenie poznawcze i prawne paragrafu jest zerowe. To tak jak gdyby napisać, że obecny król Polski jest niskiego wzrostu, w związku z czym nadaje się na koszykarza. Polska nie ma króla, więc się nie nadaje. Przykro mi, ale z logiką się nie dyskutuje. Ani PKW, ani Sąd Najwyższy nie może jej ignorować. Logika stoi ponad prawem, co może frustrować ignorantów dziwiących się prawom logiki, gdy zetkną się z nimi po raz pierwszy.

Paragraf 2. stanowi oświadczenie, czyli rodzaj diagnozy prawniczej czy opinii o pretensjach do wywoływania skutków prawnych. Niestety ta opinia jest idiotyczna. Pomijając już tautologiczność paragrafu 1. i przyjmując założenie, że nieudolni członkowie PKW chcieli tak naprawdę powiedzieć nam na ucho, że wybory się nie odbyły (widocznie takie straszliwe zdanie nie przechodzi im przez gardła), wskazana w par. 2. „równoważność skutków” żadną miarą nie może odnosić się do skutków prawnych, a jedynie do skutku realnego, jakim jest brak wyboru prezydenta.

Wskazany tam art. 293 nie mówi niczego o wyborach, które się nie odbyły, i nie ma żadnej prawnej podstawy do stosowania go tylko dlatego, że to, iż się nie odbyły, prowadzi do takich samych konsekwencji realnych co brak kandydatów, czyli do konsekwencji takiej, że nie wybrano prezydenta.

Sofisteria PKW (pewnie niezamierzona i tylko z serwilizmu oraz nieporadności wynikła) ma służyć ominięciu Sądu Najwyższego i otwarciu drogi do ogłoszenia terminu wyborów przez marszałka Sejmu. Zaiste Sąd Najwyższy nie ma nic do roboty – zapytany przez PKW, mógłby co najwyżej przypomnieć prawnikom i społeczeństwu, że skoro wybory się nie odbyły, to zgodnie z prawem Dunsa Szkota prawdziwe jest zarówno zdanie mówiące, że były nieważne, jak i zdanie mówiące, że były ważne.

SN zawarłby pewnie to pouczenie w uzasadnieniu odmowy wydania orzeczenia w sprawie ważności wyborów, bo w przeciwnym razie orzeczenie to musiałoby mieć postać kuriozalną, czyli koniunkcji dwóch zdań sprzecznych (z fałszu wynika zarówno prawda, jak i fałsz, czyli dowolne dwa zdania sprzeczne są logicznymi wnioskami wywiedzionymi z dowolnego zdania fałszywego). Zapowiedź panów Gowina i Kaczyńskiego, że SN ogłosi nieważność wyborów (które się nie odbyły), świadczy o ich zupełnej nieznajomości logiki. Tymczasem zarówno na studiach filozoficznych (Gowin), jak i prawniczych (Kaczyński) logiki przecież uczą.

Jeśli ktoś ma pięć minut, to niechaj przeczyta sobie paragrafy 289, 292 i 293 Kodeksu wyborczego, a od razu przekona się, że wariant z wyborami w lipcu możliwy jest tylko pod warunkiem ustąpienia Dudy z urzędu. I będą to całkiem nowiutkie wybory z nowymi kandydatami.

Nie ma żadnej prawnej możliwości przeniesienia na później wyborów, które się nie odbyły. To jest nielogiczne, a co jest nielogiczne, to jest również bezprawne. Nie ma też prawnej możliwości zorganizowania ich na postawie nowelizacji Kodeksu wyborczego przyjętej wcześniej niż sześć miesięcy przed datą wyborów. Zarówno ten fakt, jak i mało prawdopodobne opróżnienie urzędu przez pana Dudę każe przyjąć, że jedyne legalne (i całkiem nowe) wybory prezydenckie mogą się odbyć najwcześniej po pół roku od ich ogłoszenia i najpóźniej siedem miesięcy od ich ogłoszenia, czyli w listopadzie albo grudniu.

Wybory – pocztowe czy normalne – przed tą datą będą nielegalne. I doprawdy nie trzeba być prawnikiem, żeby to stwierdzić. Prawo jest tutaj całkiem proste i jednoznaczne.

Fakt, że nie odbyły się wybory w terminie zarządzonym przez marszałka Sejmu i potwierdzonym przez podpisaną (w złej wierze – z pełną świadomością jej niewykonalności) przez prezydenta ustawę, stanowi przestępstwo urzędnicze. PKW powinno niezwłocznie zawiadomić o tym przestępstwie prokuraturę. Rzecz jasna niebywały skandal, jakim jest niezorganizowanie wyborów, powinien też być powodem dymisji rządu. Zaś próba doprowadzenia do wyborów z pogwałceniem wyroku SN zakazującego stosowania Kodeksu wyborczego nowelizowanego na mniej niż sześć miesięcy przed datą wyborów oraz próba odebrania konstytucyjnej prerogatywy Państwowej Komisji Wyborczej stanowią delikty konstytucyjne, z powodu których Andrzej Duda oraz Mateusz Morawiecki powinni odpowiedzieć przed Trybunałem Stanu.

Nowe, jesienne wybory oznaczają nowych kandydatów i zbieranie podpisów od nowa. Opozycja, jeśli nie chce być wspólnikiem przestępstwa, nie może się godzić na żaden inny wariant niż całkiem nowe wybory w terminie wynikającym z Kodeksu wyborczego. I cóż, że przez kilka miesięcy obowiązki prezydenta będzie pełnić marszałek Sejmu. A może to świetny powód, żeby jednak przejąć ten Sejm i mieć swojego marszałka?