Niech Trzaskowski rzuci wyzwanie Kaczyńskiemu!

W napięciu obserwuję kampanię Rafała Trzaskowskiego i narasta we mnie niepokój. PiS szkaluje i lży, sieje nienawiść i ogłupia naród, a Trzaskowski wciąż grzeczny i miły. Obawiam się, że to nie jest dobra strategia na koniec kampanii wyborczej.

Ludzie Dudy na to właśnie liczą, że kultura i dobre wychowanie Rafała Trzaskowskiego uczynią go bezbronnym wobec tej nawałnicy chamstwa. Duda szczuje na LGBT, robi z Trzaskowskiego poplecznika zboczeńców, niemieckiego agenta i marionetkę w rękach grandziarzy z PO i szemranego biznesu, a Trzaskowski na to: „panie prezydencie, zapraszam na debatę”.

W Łodzi było trochę lepiej – Trzaskowski wprost odniósł się do Kaczyńskiego i przypomniał, że Duda jest tylko jego urzędnikiem. Jednak wciąż w słowach Trzaskowskiego brakuje gniewu. Jego „mamy dość!” brzmi nijako, bo rzeczy nie są nazwane po imieniu, jakby w obawie przed kontratakiem czy z lęku przed mocnymi słowami, których wyborcy podobno nie lubią. Oczywiście, wiadomo, w wyborach prezydenckich wygrywa się głosami masy, a masa nie interesuje się Trybunałem Konstytucyjnym ani pozycją Polski w Unii Europejskiej, nie kocha gejów etc. Masa chodzi za to do kościoła. Nie lubi płacić podatków i kocha dostawać pieniądze do ręki.

Nie ma masowej „opinii publicznej”, lecz jest masowa emocja, nastrój podstawowy, będący mieszanką wyobrażeń, przekonań, marzeń, lęków i uprzedzeń. Brak w tym logiki i konsekwencji, a przecież retoryka kampanii musi być w miarę spójna. W rezultacie przyzwoity kandydat, który trochę chce być uczciwy i nie schodzić poniżej pewnego poziomu populizmu, a trochę chce jednak wygrać i przez to czuje się zobowiązany przestrzegać zasad, o których przypominają mu specjaliści od marketingu politycznego, staje się mało wyrazisty i mało przekonujący. A to jest samobójstwo. Toczy się walka o wszystko, a przeciwnik używa wszelkich, nawet najbardziej podłych chwytów. Byłoby naiwnością sądzić, że jeśli w dniu wyborów sondaże nie wskażą na jednoznaczne zwycięstwo, PiS powstrzyma się przed wieczornymi manipulacjami (zwłaszcza że na Podkarpaciu i Podlasiu może brakować naszych mężów zaufania), a jeśli Trzaskowski wygra 30 tys. głosów, to pisowski sąd to zwycięstwo zatwierdzi. Rafał musi zdobyć nie 50, lecz przynajmniej 51 proc. głosów, żeby wygrać. Bez krwawej jatki się nie obędzie.

Żeby wygrać wybory, Trzaskowski musi pokazać pazury i zawalczyć jak lew. To nie jest Wersal, tylko wschodnia Europa, gdzie zawsze stawką jest to, czy nadal rządzą gangsterzy, czy jacyś niepozbawieni wad, lecz w miarę uczciwi ludzie. Trzaskowski musi zrozumieć, że nie może dogodzić wszystkim i nie musi tego robić. Ważne, żeby zdobył sobie szacunek i uznanie z powodu swojej waleczności i autentyczności. Niech mówi, jak jest, prostym i dosadnym językiem, a zostanie nagrodzony. Jeśli tego nie uczyni, zbyt wielu ludzi zostanie w domach, bo nie będzie wierzyć w jego zwycięstwo.

Tymczasem sztab Trzaskowskiego paraliżuje lęk przed napędzaniem konfliktu, który tylko zmobilizuje wyborców Dudy. Lęk jak najbardziej słuszny. Ale jest na to sposób. Mianowicie pod jednym względem panuje w narodzie zgoda: złodzieje nie powinni rządzić. Wyborcy PiS są nieustannie przekonywani, że PiS kradnie mniej niż PO i jeszcze zostaje „dla ludzi”, podczas gdy wyborcy opozycji uważają, że PiS kradnie więcej lub tyle samo co PO. A prawda jest taka, że za czasów PiS zaszła fundamentalna zmiana systemowa – władza funkcjonuje mafijnie i jest powiązana z gangsterami, bezpośrednio lub za pośrednictwem służb specjalnych i rozmaitych szemranych fundacji otaczających partię. Skala korupcji, wszelkiego rodzaju nadużyć, kolesiostwa, partyjniactwa i nepotyzmu jest zupełnie inna i nieporównywalna z czymkolwiek, co znaliśmy w III RP i PRL.

I właśnie to bezprzykładne złodziejstwo powinno być tematem kampanii. Pogonić złodziei! Po prostu. To jest hasło, które rozumie każdy i każdy się z nim zgadza. Jednocześnie słuszne i populistyczne. Wręcz idealne.

Ale jest jeszcze druga rzecz, którą wszyscy rozumieją i której nikt nie zaprzecza – a mianowicie, że Polską rządzi Jarosław Kaczyński. Jednym się to podoba i cieszą się, że prezydent jest tylko narzędziem w jego ręku, a innym – wręcz przeciwnie. I tych drugich jest więcej. Z badań wynika, że Kaczyński jest nielubiany przez znaczną większość społeczeństwa. Jest zdecydowanie mniej popularny niż Duda i partia jako taka. Dlatego trzeba uderzyć w Kaczyńskiego! Niech wyjdzie ze swej nory, w której się zaszył!

Trzaskowski powinien powiedzieć jasno, że Duda nie jest partnerem do rozmowy, bo faktycznym prezydentem jest Kaczyński. I to do Kaczyńskiego Trzaskowski powinien się zwracać: wyjdź na plac, powiedz, czy dałeś księdzu te 50 tys.!

Respiratory i maseczki Szumowskiego, palec Lichockiej, kamienica Banasia, SKOK, GetBack, wieże Kaczyńskiego, rosyjskie służby w aferze taśmowej, chamskie wrzaski i szyderstwa Pawłowicz, Kaczyńskiego i Piotrowicza, szaleństwa Macierewicza – to wszystko powinniśmy widzieć na bilbordach i oglądać w spotach wyborczych. Kampania Trzaskowskiego musi być o gangsterskim państwie PiS, o Kaczyńskim, o zmianie władzy, do której prezydentura Trzaskowskiego jest przygotowaniem. A Duda? Dudę wystarczy pokazać i tyle – błazeństwa, dukanie po angielsku, leśne ruchadła, ostre cienie mgły. O czym tu gadać? Wystarczy pokazać, kim jest. Nie ma sensu wdawać się w dyskusję. Te wybory to nie żaden spór „o wizję Polski”, lecz próba przepędzenia politycznych (i nie tylko politycznych) gangsterów i odzyskania państwa z rąk ludzi, którzy na to państwo napadli i pasą się na nim, kupując naród za jego własne pieniądze oraz tumaniąc go pychą i strachem.

Nie ma sensu rozmawiać z PiS o kryzysie, bo nikt nie jest mocny w zarządzaniu państwem w recesji i nikt też nie wini PiS za epidemię. Trzeba powiedzieć ludziom, że Trzaskowski musi wygrać, aby obalić dyktatora. Dlaczego robimy z tego tabu? Przecież właśnie wspólny cel, jakim jest obalenie reżimu, sprawia, że zagłosują na Trzaskowskiego również tacy, którzy nie znoszą ani jego, ani Platformy. Trzaskowski nie może się bać – powinien otwarcie i bez ogródek deklarować swój cel. I nie stoi to w żadnej sprzeczności z deklaracjami współpracy z rządem. Do wyborów prezydent pomaga rządowi, jednocześnie strzegąc konstytucji i jej wartości, a po wyborach ten niegodziwy rząd upada. Czy czegoś nie rozumiemy?

A więc, Rafale, odwagi! Precz z Kaczyńskim dyktatorem! Precz ze złodziejstwem! A Duda? Duda to tylko marionetka. Druga tura jest między Trzaskowskim i Kaczyńskim. Druga tura jest wojną z gangsterami. Taki powinien być przekaz ostatniego dnia kampanii.