Rydzyk, referendum aborcyjne, a nawet Jedwabne

Co łączy sprawę ostatnich haniebnych wypowiedzi Rydzyka z ponawianymi w ostatnich dniach wezwaniami opozycji do referendum w sprawie aborcji? Otóż sprawy te łączy naiwność i nieporadność ludzi dobrej woli, którzy gotowi są zło piętnować, a trudne rzeczy poddawać demokratycznym rozstrzygnięciom.

Czyż nie tak brzmi głos czystego serca? Zapewne, lecz roztropność czyste serce musi czasami upomnieć. Nie wolno potępiać Rydzyka za jego słowa bagatelizujące pedofilię ani nawoływać do referendum w sprawie aborcji. Kto tak czyni, nobilituje Rydzyka i odbiera powagę zagadnieniu aborcji.

Tadeusz Rydzyk nie jest człowiekiem honoru, którego słowa zasługują na to, aby się do nich odnosić. Od kilku dekad tumani prostych ludzi i wyłudza pieniądze od osób prywatnych i rządów, nieustająco snując bełkotliwą i szokująco prostacką ględę, której obłudnie dobrotliwy i protekcjonalny ton brutalnie kontrastuje z haniebną treścią, złożoną z odrażających pomówień i wymysłów, kłamstw i manipulacji, przeplatanych bezprzykładnym samochwalstwem i nachalnym domaganiem się pieniędzy.

Każdego człowieka o minimalnej choćby kulturze i wrażliwości słuchanie tego prostaczego, bigoteryjnego słowotoku niemalże fizycznie boli. Jako że ta monotonna działalność w samej swej istocie jest magmowata i nieróżnicowana, będąc nieustannym, powtarzalnym z nieubłaganą konsekwencją wykonywaniem tego samego „numeru”, czyli wysiewem pychy i nienawiści, po którym następuje ekshibicja numeru konta, wyróżnianie takiej czy innej wypowiedzi, aby ją napiętnować, pośrednio legitymizuje całość. Bo skoro ta czy inna wypowiedź Rydzyka jest skandaliczna, to znaczy to, po pierwsze, że być może większość tego, co mówi, nie zasługuje na taką krytykę, a po drugie, że Rydzyk ma kwalifikacje moralne oraz intelektualne do tego, aby taką czy inną jego elukubrację rozważać i piętnować.

Nie ma. Jest już naprawdę wszystko jedno, co wygaduje ten człowiek. Nie zasługuje na uwagę, tak jak nie zasługuje na nią pijany męt wrzeszczący u drzwi mordowni. Nie cytujmy Rydzyka, nie twórzmy mu czarnej nomen omen legendy.

Ta sama naiwność towarzyszy powszechnemu w mediach akceptowaniu wszetecznej działalności Rydzyka, który ziejąc pogardą dla Żydów, robi z siebie pierwszego czciciela Sprawiedliwych. Każdy, kto choćby minimalnie orientuje się w tych sprawach, wie doskonale, że nie stoi za tym nic innego jak utrwalanie łgarstw na temat rzekomo masowej bohaterskiej pomocy dobrych katolików dla braci Żydów oraz na temat niewdzięczności podłych Żydów, którzy przez nienawiść do Polaków tej świętej prawdy nie uznają, oskarżając nasz wielki Naród o antysemityzm.

Rzecz w tym, że ogromna większość Polaków nie orientuje się w tych sprawach nawet minimalnie ani zorientować się nie chce. Bardzo im odpowiada Rydzykowa przewrotność. Lecz są i tacy – ludzie naiwni o dobrych sercach – co to są gotowi w tym odrażającym łgarstwie i wszetecznym wycieraniu sobie brudnej gęby ludźmi, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów, drążąc przy tym przed swoimi – mogącymi ich wydać – katolickimi sąsiadami, widzieć jakiś okruch dobrej woli. O święta naiwności! O podła naiwności!

Ta sama bezsilna złość towarzyszyła mi przed 20 laty, gdy zaczęto upamiętniać zbrodnię w Jedwabnem. Wciąż mówiło się tylko „Jedwabne”, „Jedwabne”. Jaki świetny sposób, aby utrwalić wśród Polaków przekonanie, że był to jakiś pojedynczy i wyjątkowy eksces. A przecież w promieniu kilkunastu kilometrów od Jedwabnego w pogromach wymordowano dobre 3 tys. Żydów! Jedwabne to tylko fragment historii sprzed 80 lat, podobnie jak cały ten zachodnio-podlaski region to jedynie fragment polskiego Żydów mordowania, które skończyło się na tysiącu ofiar pogromów tuż po wojnie. Ci sami, którzy płaczą nad stodołą w Jedwabnem, nie chcą nic wiedzieć o innych stodołach. Jakże frustrują mnie ci ludzie „dobrej woli”.

Niekompetencja i naiwność chętnie podają się za niewinność. Ba, sama głupota bywa tą niewinnością usprawiedliwiana. Otóż nie można się na to godzić. Szkodliwą naiwność trzeba strofować i pouczać. Niechaj więc pouczenie dotrze do uszu tych polityków, którzy w całej swojej niewiedzy o tym, na czym polega problem aborcji, radośnie proponują referendum w tej sprawie.

To pomysł absurdalny. Demokracja bezpośrednia to, owszem, piękna idea, lecz plebiscyty możliwe są tylko w sprawach prostych, których natura zrozumiała jest dla człowieka przeciętnie i nieco niżej niż przeciętnie (bo tacy też głosują) inteligentnego. Są to kwestie, w których wola może mieć większe znaczenie niż względy celowo-racjonalne. Jednak nawet wtedy, gdy sprawa jest tego rodzaju i, dajmy na to, decydujemy o tym, na jakie cele wydać wspólne pieniądze gminy albo czy pozwolić ludziom na palenie marihuany, niezbędne jest przedstawienie obywatelom odpowiedniego kompendium argumentów obu stron sporu.

Trzeba wielkiej kultury politycznej, aby takie oficjalne kompendium w łonie instytucji publicznych stworzyć, a następnie żeby obywatele faktycznie je przed podjęciem głosowania sumiennie i ze zrozumieniem przeczytali. To prawie że świat idealny.

Wierzę, że mieszkańcy Szwajcarii czasami się do tego ideału zbliżają – znacznie trudniej uwierzyć mi w podobne cuda w rozmiłowanych w referendach Stanach Zjednoczonych. Natomiast rozstrzyganie o prawie aborcyjnym w drodze referendów (ten horror zdarza się na świecie) to nonsens piramidalny. Nie ma bowiem najmniejszych nawet szans na to, aby większość bądź nawet tylko znacząca część była w stanie pojąć, na czym polega ten problem.

Niedostępne szerszej publiczności jest już samo odróżnienie oceny aborcji jako takiej od oceny różnych wchodzących w grę możliwości prawnego jej uregulowania. Tylko bowiem bardzo niewielu ludzi wie, że regulacja prawna w wielu przypadkach zezwala na praktyki złe i niemoralne. Na pytanie, dlaczego bardzo zła rzecz nie powinna zawsze być zakazana, zna odpowiedź bardzo niewielu obywateli. Niewielu też rozumie, jakie funkcje spełniają regulacje prawne, a w tym prawo aborcyjne.

Zresztą gdyby nawet było inaczej, nadal wiedza o problemach związanych ze zjawiskiem aborcji pozostawałaby niedostępna dla opinii publicznej, niewiedzącej nawet, gdzie takiej wiedzy mogłaby poszukiwać.

Bardzo proszę o litość dla rozumu i odrobinę refleksji tam, gdzie bezmyślność i naiwność są wodą na młyn cwaniaków i populistów.