Matko Boska z błyskawicą!

Szykuje się afera na miarę wlepek z Matką Boską w tęczowej aureoli. Oto „Wysokie Obcasy” zamieściły obrazek autorstwa Marty Frej przedstawiający Matkę Boską z czarną parasolką i maseczką na twarzy ozdobioną czerwoną błyskawicą. Napis głosi: „WO” („Wysokie Obcasy”) życzy wszystkim kobietom wolności w Boże Narodzenie i nie tylko. PiS i zbliżone środowiska po raz kolejny podniosły larum, a Ordo Iuris, w osobie adw. Bartosza Lewandowskiego, zapowiada złożenie zawiadomienia do prokuratury z art. 196 kk mówiącego o obrazie uczuć religijnych.

Nie mam wątpliwości, że proces się odbędzie i po raz kolejny zastraszony sąd dokona brutalnego nadużycia interpretacyjnego nieszczęsnego art. 196 (zakazującego publicznego znieważania przedmiotu czci religijnej) i wyda wyrok skazujący. Żyjemy bowiem w państwie wyznaniowym, w którym aparat państwa służy interesom Kościoła katolickiego i wszelkie spory rozstrzyga po jego myśli. Kościół zaś uważa, że cała jego ikonografia i symbolika jest wyjęta spod prawa wolności słowa i nie może być przedmiotem satyrycznego przetworzenia bądź użyta w kontekście antykościelnym.

Jest to czyste uroszczenie, za którym nie stoją żadne racje moralne, a jedynie groźba nagiej przemocy. Nie przypadkiem katolicy nieustannie (ze skrywaną zazdrością) przypominają, że za karykaturowanie postaci Mahometa można stracić życie. Ta dzikość ma być u nich uzasadnieniem dla domagania się kar za karykatury Jezusa czy Maryi.

Z całą naiwnością pokazują, w jakim świecie chcieliby żyć i co im imponuje. Na szczęście na razie mają tylko ów artykuł mówiący o „uczuciach religijnych”, przez co należy rozumieć dawne „bluźnierstwo”. Oczywiście chronienie ludzi przed negatywnymi emocjami związanymi z krytyką ich głębokich przekonań samo w sobie jest czymś obraźliwym i protekcjonalnym, a obrażanie się wierzących z powodu przetwarzania ich symboli świadczy o ich niedojrzałości, pysze i braku szacunku dla ludzkiej wolności, lecz najgorsze w tym przepisie jest wprowadzanie nierówności między obywatelami.

Moje uczucia jako człowieka o wykształconej moralności są każdego dnia obrażane przez ideologię katolicką, w myśl której każdy (w tym ja) powinien porzucić swoją tożsamość, wiarę i przekonania oraz przyłączyć się do wiary katolickiej i katolickiego Kościoła. Tym okropnym uroszczeniem jestem molestowany od najwcześniejszych lat życia i odczuwam z tego powodu (jak i z powodu wielu innych elementów doktryny katolickiej) silne negatywne emocje. A jednak Kodeks karny nie chroni tych moich „uczuć moralnych”, wprowadzając tu jawną nierówność. Ale to bardzo dobrze, że nie chroni! Nie domagam się takiej ochrony – byłaby ona dla mnie jako osoby dorosłej i dojrzałej głęboko upokarzająca.

Nieszczęsny art. 196 nie tylko poniża samych katolików, protekcjonalnie sprowadzając do kwestii uczuć to, co sami traktują jako kwestię prawdy religijnej, ale w dodatku jest z zasady nadużywany przez sądy. Urban został niedawno skazany za przedstawienie Jezusa ze zdzwioną miną (jakby nie mógł się biedny Jezus dziwić…), a tęczowa Matka Boska uniknęła „skazania” tylko dlatego, że okazało się, iż od setek lat funkcjonuje w oficjalnej ikonografii kościelnej, która zawsze uznawała biblijną tęczę za swoją. Na ogół jednak pałka 196 działa.

Czy przedstawienie Maryi z czarną parasolką i w maseczce ze znakiem błyskawicy znieważa przedmiot kultu religijnego? W świetle prawa zniewaga wymaga odpowiedniej intencji. Nawet jeśli uznać, że wizerunek Matki Boskiej jest przedmiotem kultu religijnego (a nie jest to wcale takie oczywiste, bo kult dotyczy konkretnych przedstawień – obrazów i rzeźb czczonych w sanktuariach – a nie przedstawienia tej osoby jako takiej), to z całą pewnością „Wysokie Obcasy” nie chciały obrażać matki Jezusa ani kogokolwiek, a jedynie wyrazić przekonanie, że czczona w okolicach Bożego Narodzenia Maryja byłaby dziś po stronie kobiet walczących o swoje prawa z PiS i Kościołem.

Może się komuś ta hipoteza nie podobać (mnie się nie podoba – coś takiego mógł wymyślić tylko jakiś „postępowy chrześcijanin” i chyba tak właśnie było w tym przypadku), lecz z całą pewnością Matka Boska występuje tu jako postać afirmowana. Nie ma więc mowy o zniewadze. Jest za to zapożyczenie kulturowe, czyli przeniesienie symbolu (w tym przypadku: wizerunku postaci) w inny niż źródłowy kontekst kulturowy – z intencją częściowo krytyczną względem owego źródła (w tym wypadku: krytyczną wobec opinii Kościoła katolickiego na temat aborcji).

Otóż trzeba powiedzieć jasno: każdy ma do tego prawo! To jest nasza wolność i nie pozwolimy religijnym fundamentalistom nas terroryzować. Nie nalezą im się żadne specjalne prawa. Religia nie znajduje się poza zasięgiem krytyki i poza zasięgiem satyry. Jedyne ograniczenie ma naturę faktyczną (pragmatyczną): państwo musi temperować krytykę religii i satyryczny (ironiczny) stosunek do ikonografii religijnej ze względu na szczególne zagrożenie przestępczością ze strony fundamentalistów. Wyłącznie groźba przemocy usprawiedliwia coś takiego jak art. 196 kk.

Tyle że restrykcje tego typu stanowią gwałt na prawach konstytucyjnych i obnażają słabość państwa względem religijnych terrorystów, gotowych bić i mordować tych, którzy się z nich i z ich niedorzecznych często wierzeń śmieją. Mimo to roztropność państwa też trzeba uszanować. Dlatego z tego rodzaju krytyką trzeba uważać.

Jednakże Matka Boska w maseczce z cała pewnością nie przekracza granic roztropnie ograniczonej krytyki. Jest to bowiem przekaz wymierzony nie w osobę Matki Boskiej, lecz w poglądy reprezentowane przez Kościół. Nie ma żadnych przesłanek, za pomocą których można by ustalić, jakie poglądy na temat praw kobiet i aborcji miała Maryja. Zapewne takie jak rabin z synagogi, do której chodziła. Przypuszczalnie więc mocno „konserwatywne”, lecz nie tak radykalne jak w przypadku współczesnego Kościoła w Polsce. Zresztą 2 tys. lat temu nie było USG, wobec czego pytań o aborcję w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu sobie nie stawiano.

Każdy ma prawo do rozmaitych spekulacji odnośnie do tego, jakie kto spośród dawno zmarłych miałby dziś zdanie w takiej czy innej kwestii. Taki np. Tomasz Terlikowski jest zdania, że Matka Boska nie założyłaby maseczki z błyskawicą, bo podjęła się heroicznie donoszenia ciąży, choć przecież Józef mógłby ją za to zabić. Wpis Terlikowskiego na Twitterze: „Nie, Matka Boża nie założyłaby maseczki z błyskawicą. Ona wiedziała, że godząc się na słowa anioła, ryzykowała swoje życie. I to całkiem dosłownie, bo nie wiedziała, jak zareaguje Józef”, z całą pewnością byłby uznany w czasach Inkwizycji za bluźnierczy i raczej pan redaktor nie przeżyłby konfrontacji z protoplastami młodych prawników z Ordo Iuris.

Ale właśnie dzięki temu, że wywalczyliśmy wolność słowa oraz wolność krytyki (również krytyki religii – krytyki wewnętrznej i zewnętrznej), osoby skrajnie zaangażowane religijnie, jak Tomasz Terlikowski, mogą sobie mówić, co chcą. I to samo dotyczy rysowników robiących z wizerunkiem Maryi różne rzeczy, które nie podobają się księżom. I na tym właśnie polega wolność religijna, że można robić różne rzeczy, które nie podobają się księżom, a oni nie mogą nikogo z tego powodu ukarać.

Wizerunek Matki Boskiej (podobnie jak krzyż) nie jest niczyją własnością. Nie jest żadnym zastrzeżonym „znakiem towarowym”. Każdemu wolno się nim posługiwać po swojemu i zgodnie ze swoimi przekonaniami. Tym bardziej że sama osoba Matki Boskiej jest postacią mitologiczną, względnie literacką. Nie ma żadnych przesłanek, aby sadzić, że istniał jakiś Jezus, syn Maryi. Testimonium Flavianum – jedyne „źródło” – jest naiwną fałszywką, o czym może się przekonać każdy średnio rozgarnięty człowiek, który przeczyta ów panegiryk na cześć Jezusa, dopisany do najzupełniej niechrześcijańskiego tekstu żydowskiego historyka, jakim był Józef Flawiusz.

Oczywiście nie można wykluczyć, że Jezus i Maryja istnieli, lecz nie ma żadnych powodów, aby tak uważać. Legendy o Jezusie mogły mieć różne inspiracje – w tym może nawet związane z jakąś osobą o imieniu Joshua lub podobnym, lecz generalnie wszystko to wymyślano kilka dekad po tym czasie, w którym historie ewangeliczne są sytuowane. Czy ma to jakieś znaczenie? Ma o tyle, że o postaciach fikcyjnych, a w każdym razie nader wątpliwych pod względem swej historyczności, można sobie doprawdy mówić swobodniej niż o postaciach realnych. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Matka Boska nie istniała, będąc jedynie chrześcijańską wersją tego, co w kontekście innych religii zwie się Boginią-Matką lub Boginią-Dziewicą.

I tak jak wolno ubierać w maskę z błyskawicą Artemidę (gdyby ktoś chciał), tak też można Maryję. Ha! Ale powiedzieć, że Matka Boska nie istniała – to dopiero naruszenie uczuć religijnych katolika! Ciekawe, że akurat za słowa procesów nie wytaczają, a za obrazki tak. Jak widać, do ludu wciąż przemawiają raczej obrazy niż słowa. I taka to jest konkluzja całej tej folklorystycznej sytuacji z Polski Roku Pańskiego (a jednak!) 2020.