Szczęśliwych lat dwudziestych!

Skończył się nie tylko rok 2020, lecz cała dekada i całe dwie pierwsze dekady XXI w. Od dziś zaczynają się lata dwudzieste… Nie do wiary! Kiedy to się stało? Wszak dopiero co był nasz wiek XX. Wiek, który rozumieliśmy. A teraz jest już całkiem dorosły wiek XXI, którego trochę jeszcze nie rozumiemy. Pewnie ostatni liczony wedle chrześcijańskiego kalendarza, którego uniwersalizacja jest dalekim echem światowej dominacji chrześcijańskiej Europy, a wcześniej Rzymu. Dziś nic z tej dominacji już nie zostało.

No właśnie, czym były te dwie dekady? Zaczęło się od ataku na WTC w 2001 r., a skończyło na pandemii. Dwa wielkie historyczne wydarzenia – oba tragiczne i zmieniające zwrotnice. Ameryka okazała się wrażliwa i nie tak potężna, jak można było sądzić. Wycofała się z roli światowego mocarstwa, a jej miejsce zajmują na naszych oczach Chiny. Chiny potężne, bogate, prawie już od Zachodu niezależne, Chiny dyktujące warunki i totalitarne. Rzucające wieki cień na słabnącą i pogrążoną coraz bardziej w dyktaturze Rosję.

Paradoksalnie to właśnie z Chin wyszła zaraza i to w Chinach ją najpierw opanowano. Jakiż to wymowny sygnał i symbol aktualnej sytuacji geopolitycznej. Jakże nieprzystająca jest ta azjatycka rzeczywistość do naszych demonów. Faszyzm i islamski fundamentalizm srożą się w naszym świecie jak upiory nad grobami w księżycową noc, lecz czy świat Chińczyków w ogóle je zauważy?

Zakończone właśnie dwie pierwsze dekady to również nowy i bardziej wyrazisty kształt globalizacji. Internet stał się równoprawną płaszczyzną życia, a jest to życie planetarne. Gospodarka, polityka i kultura niemalże już zrosły się w jeden światowy system, pozbawiony jednego albo choćby dwóch czy trzech „centrów dowodzenia”. A najbardziej wpływowe podmioty to tylko w kilku przypadkach demokratyczne rządy – za sznurki pociągają najczęściej wielcy przedsiębiorcy i dyktatorzy.

To wielkie rozczarowanie, bo wydawało się, że międzynarodowa etyczność weźmie górę. Jednak pierwsze powszechnie przyjęte i uświadomione globalne i egzystencjalne zagrożenie, jakim jest przegrzanie ziemi, wymusiło podjęcie środków zaradczych, których rozwój i zastosowanie zależy wciąż w największym stopniu od sił najbardziej światłych i demokratycznych. Autorytet wartości liberalnych i polityki opartej na odpowiedzialności oddziałuje nawet na chińskich oligarchów. Paradoksalnie ratunek dla świata ma szansę przyjść właśnie ze strony totalitarnych Chin.

Internet, Chiny, globalne ocieplenie. Co jeszcze? Coś bardzo ważnego. Właśnie w minionym 20-leciu dokończono rewolucję liberalną. Ostatecznie dokonała się emancypacja kobiet, ostatecznie potępiono wszelki rasizm, zaś prawdziwy przełom nastąpił w odniesieniu do LGBT. Kto by pomyślał, że w XXI w. mężczyźni w dziesiątkach krajów będą mogli wychodzić za mąż za mężczyzn i adoptować dzieci!

Skala przemiany kulturowej, która się za tym kryje, jest niewyobrażalna. Wychowałem się w świecie, w którym każdy wiedział, że „pedał to pedał”, byłem młody w świecie, w którym większość mówiła: „niech sobie robą w domu, co chcą, ale niech nie wychodzą z tym na ulice”, a dziś homofobia jest powszechnie piętnowana w mieszczańskich społecznościach – na równi z rasizmem.

20 lat to mało w historii, lecz dużo w biografii człowieka. Jedna czwarta ludzkiego życia, które niebywale się w ostatnim półwieczu wydłużyło. To również czas potrzebny, aby wyrosło nowe pokolenie. I mamy nowe pokolenie – pierwsze w dziejach ludzkości wychowane bez bicia i pierwsze wychowane w internecie. To pionierzy, od których siły i odpowiedzialności zależy przyszłość ludzkości.

Nigdy w historii przed nowym pokoleniem nie stało tak wielkie wyzwanie. Wyzwanie uratowania świata i gatunku. Nasi 20-latkowie to przyszli żołnierze walki o przetrwanie w rzeczywistości, która nadchodzi, lecz przerasta nasze zdolności pojmowania. To oni, dzieci XXI w., będą żyli w katastrofie klimatycznej drugiej połowy stulecia. To oni będą dzielić życie ze sztuczną i pozaludzką inteligencją. To oni będą musieli wymyślić na nowo związki i rodziny, a także odpowiedzieć na pytanie, czym zastąpić demokrację parlamentarną oraz klasyczny wolny rynek – dwie wielkie instytucje, które nie nadążają, choć przecież były w awangardzie.

A co tam w naszej prowincjonalnej Polsce? Od pięciu lat bardzo źle, lecz patrząc w perspektywie dwóch dekad – mamy powody do dumy. Znajdujemy się gdzieś w połowie drogi między prawosławnym, klanowo-mafijnym Wschodem a demokratycznym i bogatym Zachodem. A jakże miałoby być inaczej? Zawsze byliśmy gdzieś pomiędzy. Taki nasz los.

Pewnie za kolejne dwie dekady po kruchcianej i przaśnej Polsce rządzonej lokalnie przez drobnych niedouczonych cwaniaczków, a centralnie przez dużych cwaniaków, zostanie już tylko wspomnienie. Jednak jeszcze trzeba się będzie pomęczyć. Wielkie zmiany kulturowe wymagają nieco więcej czasu niż te 30 lat, a tym bardziej 20. Mamy już jednak bliżej niż dalej.

Nasze dzieci nie dadzą się już kupić za parę złotych i jarmarczne dewocjonalia czy orzełki. Żadne „pisy” ani sługi boże nie mają już na nie wpływu. Sztafeta tumanienia narodu z pokolenia na pokolenie została przerwana. To też jest zwycięstwo tego 20-lecia.

Tymczasem skończył się najgorszy rok od czasu wojny. To nie do wiary, że tylko u nas, w Polsce, umarło aż 60 tys. ludzi więcej niż w poprzedzających latach. To straszna tragedia. Czuję się zażenowany tym, że w sferze publicznej w ogóle nie pojawia się nastrój żałobny. Tak jakby ci wszyscy ludzie nic nie znaczyli dla ogółu. Brutalne są prawa socjologii i psychologii. Tak czy inaczej, doprawdy jest mało prawdopodobne, że 2021 nie będzie lepszy od poprzedniego.

Życzę Wam i sobie czegoś więcej – żeby był to rok, w którym zacznie się dla nas nieodwracalna dobra zmiana. Taka zmiana, po której wulgarni gangsterzy, cyniczni uzurpatorzy władzy i ich najmici, siejący kłamstwa, kalumnie i prostackie gusła, będą mieli do powiedzenia dokładnie tyle, ile zapyta ich sąd.