800 plus to grabież!

Kraj pogrążony jest w kryzysie ekonomicznym, spowodowanym tragicznym zadłużeniem państwa, szalejącym przekupstwem politycznym i rozkiełznanym złodziejstwem, a żałosny dyktator brnie dalej w jedyne, co potrafi: w chamskie kupowane głosów za pieniądze zabrane tym, którzy i tak nie będą na niego głosować, oraz pożyczone na kosmiczny procent – już chyba tylko od Chińczyków.

Zapowiedź zwiększenia powszechnego świadczenia na dziecko z 500 na 800 zł miesięcznie dowodzi dwóch rzeczy: całkowitego braku jakiejkolwiek idei uzasadniającej pozostawanie tej szalbierczej, złodziejskiej szajki u władzy oraz bezwzględnego cynizmu, dla którego żadne moralne względy po prostu nie istnieją.

Niestety, łajdackie kontrakty, oparte na chciwości i przekupstwie, są skuteczne. Ludzie, którzy mają dostać dodatkowe 300 zł miesięcznie na dziecko, w większości faktycznie zagłosują na Kaczyńskiego, bo tych dodatkowych pieniędzy z całą pewnością nie da im rząd Tuska ani żaden inny, wykazujący się minimum odpowiedzialności i uczciwości. To, że dziś Kaczyński może tak bezczelnie i bezwstydnie kupować głosy, jest wynikiem słabości opozycji, która nigdy nie miała w sobie odwagi, aby potępić złodziejski, łapówkarski transfer publicznych pieniędzy, jakim jest tzw. 500 plus. Gdyby była zdolna stanąć na pozycji etycznej i wykazać się odwagą cywilną, stawiając czoła dzikiemu populizmowi i ludzkiej chciwości, dziś większość Polaków rozumiałaby, jak niemoralne jest to świadczenie.

A teraz jest już za późno. Opozycja nie wie, co ma powiedzieć. Wprawdzie to niby jasne, że ma potępić tę grabież, lecz w takim razie gdzie była w 2105, gdy Kaczyński zrobił to po raz pierwszy? No i teraz mają za swoje. A ceną za tchórzostwo może być nawet przedłużenie trwania reżimu Kaczyńskiego, czyli ostateczne oderwanie Polski od Zachodu i zaprzepaszczenie szansy na zbudowanie nowoczesnego demokratycznego państwa.

Życie publiczne w Polsce jest tak bardzo zepsute, że fantazmat solidarności społecznej – jedynej autentycznej wartości zachowanej w tej całej niekończącej się jatce – nawet rozsądnym ludziom zaćmiewa umysły, wytrawiając z nich zdrowy rozsądek i poczucie sprawiedliwości. O świadomości konstytucyjnej szkoda nawet gadać, choć w sumie nie tak łatwo zrozumieć, że dzielenie obywateli na dwie kategorie: posiadających nieletnie dzieci (uprzywilejowaną) i nieposiadających nieletnich dzieci (dyskryminowaną), jest sprzeczne z zasadą równego traktowania.

Co jest tak amoralnego w nieszczęsnym 500/800 plus? Przede wszystkim dwie rzeczy: dyskryminacja osób mających dzieci dorosłe oraz obdarowywanie środkami publicznymi ludzi zamożnych. To zupełnie niesłychane, że starsze pokolenie musi płacić młodszemu, a więc własnym dzieciom, aby ulżyć im w wychowywaniu swoich dzieci. Czyżby za mało starsi Polacy wypłacali się jeszcze na swoje dzieci i wnuki? Czyżby w naszej kulturze nie było problemu z eksploatowaniem rodziców i dziadków przez dorosłe dzieci?

Na tym jednakże nie koniec. 500 plus musieli finansować rodzice dzieci w wieku studenckim. Gdy miałeś pecha i twoje dziecko w 2015 czy 2016 r. ukończyło 18 lat, to nadal płaciłeś na nie, lecz jednocześnie musiałeś opłacać ze swoich podatków świadczenie dla sąsiada, który akurat miał dzieci kilka lat młodsze. Jeszcze bardziej krzyczy niesprawiedliwość wynikająca z uniwersalności tego świadczenia. W imię czego?! W imię prostoty przekazu („każdy dostanie”) rozrzuca się pieniądze pośród bogatych. To niesłychane, że nawet najzamożniejsi otrzymują pomoc społeczną na rzecz swoich dzieci.

Podkreślam „pomoc społeczną”, bo żadna etykieta, na której napisze się „uprawnienie obywatelskie”, nie zmieni rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że są to pieniądze mające pomóc w wychowaniu dzieci, czyli ułatwić, wyrównać szanse, wyzwolić od biedy itd. To jest właśnie pomoc społeczna. I nawet jeśli zgodzić się, że mogą istnieć powszechne uprawnienia obywatelskie o charakterze majątkowym, to wyrzucanie w błoto miliardów złotych na doposażanie zamożnych i bogatych tylko ośmiesza i kompromituje tę ideę.

500 plus zdemoralizowało polskie społeczeństwo i klasę polityczną. Na tym polega diaboliczna przewrotność tego prymitywnego chwytu. Ten transfer jest tak powszechny, że większości ludzi wydaje się, że mają z niego korzyść, bo albo sami dostają te pieniądze na swoje dzieci, albo dopiero co byli dziećmi, które z nich korzystały, albo są dziadkami, cieszącymi się, że ich dzieci dostają te pieniądze dla własnych dzieci. Panuje więc swego rodzaju załgany i amoralny konsensus społeczny, mówiący, że „500 plus jest jednak dobre”. Częścią tego konsensusu jest świadomość, że świadczenie to jest przekupstwem politycznym i szantażem, mówiącym, że głosowanie na inną partię niż PiS może tym pieniądzom zagrozić.

I ludzie nie tylko się temu szantażowi poddają, lecz go akceptują. Zwierają więc mentalny brudny układ z Kaczyńskim (poparcie za 500 plus), lecz w dodatku przyzwyczajają się do tego, że państwo to złodziej, który się dzieli, a polityka to paserskie rozliczenia, a nie dyskusja o dobru wspólnym.

Efekt demoralizacji idzie jednakże znacznie dalej. 500/800 plus to pieniądze pożyczone, które będą musiały spłacić przyszłe pokolenia, na czele z tym, na rzecz którego idą te pieniądze. A długi spłaca się z odsetkami. Te pożyczki są dramatycznie ponad stan. Już teraz spłacamy je w postaci różnicy między stopą inflacji w Polsce i w innych krajach regionu. Bo nie ma darmowych obiadów. A cena rośnie z każdym rokiem. Pisowski helikopter z gotówką kosztuje znacznie więcej niż cała nasza flota powietrzna.

Polskę opanowała mentalność cwaniacza, której przyświecają cztery haniebne zasady: „nasza chata z kraja”, „jakoś to będzie”, „po nas choćby potop” oraz „jak dają, to brać”. Za nic mamy problemy świata, nie obchodzi nas zadłużanie przyszłych pokoleń ani nawet nasza przyszłość, a gdy ktoś nam daje pieniądze, wolimy nie pytać, czyje to pieniądze i czy się nam należą. Te miliony zamożnych ludzi biorących „500 plus” najlepiej pokazują, jak chciwym i pozbawionym honoru społeczeństwem jesteśmy.

A może PiS się nam po prostu należy? Może na nic innego nie zasługujemy? Wierzę, że tak nie jest. Chcę myśleć, że tylko połowa narodu jest taka i że rządząca sitwa reprezentuje właśnie tę połowę. Ale jeśli ta lepsza połowa ma przejąć władzę, musi wydorośleć i przestać tańczyć, jak mu złodzieje i cwaniacy zagrają. Czy wystarczy kilka miesięcy, żeby lękliwi politycy opozycji stali się świadomymi, odpowiedzialnymi i dojrzałymi ludźmi, zdolnymi mówić rzeczy niepopularne i stawić czoła ludzkiej chciwości i egoizmowi?