Ego Polska

Kalemu dać dobrze, od Kalego brać źle. Taka jest polityka Polski względem imigrantów.

Znaleźliśmy się w gronie państw egoistów, które za coś najnormalniejszego w świecie uważają przyjmowanie od sąsiadów setek miliardów, a gdy raz się je poprosi o solidarny (acz bardzo ulgowy) udział w absorpcji imigrantów uciekających przed wojną w Afryce, wykręcają się jak mogą. A chodzi tylko o 3600 osób!

Zapomniał polski wół, jak w stanie wojennym kraje zachodniej Europy przyjęły i nakarmiły dziesiątki tysięcy rodaków, a kolejne ugościły w dobrych warunkach i wyekspediowały do Australii, RPA i gdzie tam jeszcze? Zapomniał.

PO i PiS zgodnie wymigują się od moralnego obowiązku członka UE, przypochlebiając się prymitywnemu egoizmowi i ksenofobii, o które ich święci PR-owcy niecnie podejrzewają ogół społeczeństwa. „Ludzie nie chcą tu żadnych Murzynów” – podpowiada PR-owiec. „Polska nie jest przygotowana…” – oświadcza wiceminister spraw zagranicznych, do wtóru z nowym prezydentem. Ale obciach! Ale wstyd! To jest „duży europejski kraj”? To jest Pipidówka Europy!

Wdzięczność jest cechą ludzi szlachetnych. Prostak woli myśleć, że „mu się należy”, a do swoich dobroczyńców ma tylko żal i złość o to, że nałożyli na niego obowiązek wdzięczności. Wynajduje wszelkie, nawet najpodlejsze preteksty, by obrócić się przeciwko nim. Wymyśla legendy o tym, jak to dobroczyńca sam się na swojej dobroci wzbogacił i jakich to niesprawiedliwości obdarowany doznał, że w ogóle musiał przyjąć czyjąś pomoc. Wiadomo, nas zdradzili Anglicy w 1939, a potem w Jałcie – i do końca świata się z tego nie wypłacą. A my w 1920 obroniliśmy ich przed bolszewikami! I tak dalej.

Prostak nienawidzi być wdzięcznym, bo „człowiek honoru” (a prostak – nie mając ni cnoty, ni zasług – ma już tylko swój „honor”) nigdy nie może uznać swojej niższości wobec kogokolwiek. Prostak nie wie też, co to sprawiedliwość. Zna wyłącznie własne interesy. Zawsze pyta „a czemu ja, a nie on?”, zawsze myśli „co mnie to obchodzi, moja chata z kraja”. Nie wstydzi się brać, ale dać nie chce. Jak trzeba dawać, zaraz robi się biedny i pokrzywdzony. O czymś takim jak solidarność w ponoszeniu ciężarów, nie mówiąc już o hojności i geście, to nawet nie słyszał. „Gest” to może mieć „pan” dla chłopa, a dziś jest demokracja i nie ma „panów”, co nie? Niechajże więc każdy pilnuje swego nosa i obejścia. A jak kto taki święty, to niech na ksiundza idzie.

Gdy tak zachowuje się nieokrzesany gbur, to trudno. W każdym kraju jest takich mrowie. Lecz gdy populistyczna władza zniża się do tej mentalności albo sama ją posiada, gdyż z takich „sfer” się wywodzi, to już jest moralna katastrofa. Polska po raz drugi stanęła na skraju tej katastrofy. W otchłań wstydu gotowi są wepchnąć nas „męże stanu” z bożej łaski, których pojęcia o polityce nie przekraczają horyzontów epoki „sanacji”.

Prostacka wizja silnego i liczącego się państwa jest rodem z karczmy. Ten jest ważny, kto huknie pięścią w stół i gwałtowniej domagać się będzie „swego”. Nawet jeśli „swoje” jest owym przysłowiowym darowanym koniem, któremu nie wypada zaglądać w zęby. Polityka zagraniczna PiS z lat 2005-2007 tak właśnie wyglądała. „Liczyć się” znaczyło głośno i stanowczo manifestować swój egoizm, swoje roszczenia i swoje kompleksy.

Obawiam się, że czeka nas powtórka z tej żenady, i to ze wsparciem PO. W czasach, gdy solidarność europejska jest potrzeba jak nigdy wcześniej, będziemy liderami rozwalnia Europy i redukowania Unii Europejskiej do poziomu układu, który „wszystkim się opłaca i w którym każdy zabezpiecza o swoje interesy”. Bo prawda mówiąca, że „każdy kraj myśli tylko o sobie i robi to, co się mu najbardziej opłaca, a kto tego nie robi, jest frajerem”, jest bodajże jedyną prawdą o polityce międzynarodowej, która znają tzw. konserwatyści i ich „prawice”.

Upojeni własnym dziecinnym cynizmem, nie mają pojęcia, jak naprawdę kręci się świat i jakimi drogami rozchodzi się prestiż, o którym tak bardzo marzą. Są jak gówniarz zachwycony odkryciem niezłomnej prawdy, że „Jan Paweł II jest ssakiem mięsożernym”. Na inne, subtelniejsze i ważniejsze prawdy ich zapatrzonych w siebie i niezbyt ukształtowanych umysłów już nie stać.

Pozycja międzynarodowa Polski nie wzrośnie, gdy zadufane w sobie cwaniaczki zaczną jeździć na posiedzenia gremiów UE i prężyć swoje cherlawe muskułki. Za każde wyszarpane w taki sposób parę milionów euro Polska płaci ogromną cenę reputacji zacofanego, słabo współpracującego i egoistycznego państwa. Cenę opinii kraju słabego i nieważnego. A z prestiżem i „liczeniem się” jest akurat tak, że reputacja w tym względzie jest de facto tym samym, co sama ta siła i znaczenie. Kto uchodzi za dupka, jest dupkiem. Sorry, ale tak to działa.

Gdyby ten rząd, ścigający się na populizm z partią kościelną, wiedział, ile zapłaci za nieprzyjęcie garstki uchodźców z Afryki, pewnie by mu ręka zawisła w powietrzu. Ale chyba nie wie. A już na pewno nie wie, jak sowicie opłaciłoby mu się przyjąć tych ludzi bez skargi, a za to z otwartymi ramionami. To najtańszy PR, jaki można mieć w tej chwili na forum UE. A wy przecież tak kochacie PR!

Lecz co tu się dziwić, skoro dla waszego patrona, do którego jeździcie na imieniny z podarkami i łasicie się do jego kolan, czarnoskóry imigrant to ktoś, kto „się nie mył wcale”:

Cóż za słodka scena rodzinnego szczęścia: Kaczyński, Rydzyk i „Murzynek Bambo”. Ile radości i uśmiechu. A nad wszystkim czuwa Matka Boża, Królowa Polski. Nareszcie. O take Polske walczylyźmy!

Wiem, wiem. Wy myślicie, że wy tylko „zarządzacie prostactwem”. Wyobrażacie sobie, że wy sami tacy nie jesteście. Że to tylko taktyka, bo „trzeba wygrać”. To zabawne, bo oni z kolei myślą o was, że jesteście „pożytecznymi idiotami”.

Fajne macie te swoje układy, nie ma co. Ja was pogodzę: wszyscy jesteście siebie warci.