Spowiedź pedofila

Po czterech latach pracy, przesłuchaniu ok. 8000 osób, po napisaniu 44 raportów cząstkowych australijska „Królewska Komisja ds. Instytucjonalnego Przeciwdziałania Nadużyciom Seksualnym Wobec Dzieci” wydała ostateczny raport. Pracowało nad nim 700 osób, bo sporawa ochrony dzieci przed pedofilami – a tak się składa, że przytłaczająca ich większość w Australii to pedofile w sutannach – jest dla rządu Australii i dla społeczeństwa tego kraju ważna.

Raport australijski różni się od innych, jakie wydały podobne komisje w innych krajach. Mówi on bowiem wprost o tym, że przeszkodą w ochronie dzieci przed pedofilią jest celibat księży oraz tajemnica spowiedzi, która zabrania wykorzystywać wiedzę o pedofilii zdobytą w drodze spowiedzi w celach jej ścigania oraz ochrony dzieci przed kolejnymi przestępstwami.

Kościół australijski odniósł się do pracy komisji i jej raportu z wielką pokorą (raczej nie miał innego wyjścia, bo w tym kraju sutanna katolickiego księdza kojarzy się ludziom dość jednoznacznie, skoro aż 1900 księży pedofilów zostało tam zidentyfikowanych przez organa ścigania z imienia i nazwiska, a sprawy karne o molestowanie dzieci miało w ciągu minionego półwiecza 7 proc. księży, a w niektórych zgromadzeniach zakonnych kilkakrotnie więcej), nie mniej pozostaje na stanowisku, że celibat – choć sprzyja pedofilii – powinien być utrzymany, podobnie jak tajemnica spowiedzi.

Mimo to jest godne odnotowania, że wreszcie jakiś rząd odważył się skrytykować prawo obcego państwa, czyli Stolicy Apostolskiej, wskazując na jego nieetyczne i kryminogenne elementy. Kończą się czasy, w których fakt, że Kościół katolicki ma (odziedziczony po średniowieczu) status niezależnego państwa oraz powoływanie się przez tę instytucję na „boskie” umocowanie swych praw, zapisanych w kodeksach prawa kanonicznego, zamyka usta opinii publicznej i rządom.

Szacunek dla wolności religijnej jest ważny, lecz ważne jest również i to, aby bacznie przyglądać się prawom i praktykom autorytarnych państw prowadzących działalność na terenie demokratycznych państw prawnych, przestrzegających wysokich standardów ochrony konstytucyjnej obywateli, praw człowieka i zwykłej przyzwoitości. Takiej baczności i kontroli wymaga również niebywale rozbudowana działalność przedstawicielstw Stolicy Apostolskiej, potocznie (aczkolwiek błędnie i niezgodnie z prawem, także tym kanoniczym) identyfikowanych jako Kościoły krajowe. Kościół katolicki, podkreślający swoją państwową odrębność i suwerenność, nie jest niewiniątkiem – przez kilkanaście stuleci utrzymywał w Europie totalitarny reżim, w którym każdy mieszkaniec poddawany był najdalej idącej kontroli w sferze publicznej i prywatnej (łącznie ze spowiedzią, czyli samokrytyką), a każda niesubordynacja, odstępstwo od nakazanej linii ideologicznej, każda krytyka i sprzeciw kończyły się torturami i śmiercią.

Średniowieczne imperium katolickie, będące bezpośrednim spadkobiercą imperium rzymskiego, odpowiada za prześladowania i śmierć setek tysięcy lub milionów (zależnie od interpretacji kwestii winy) „pogan”, „heretyków” i „niewiernych”, a kolejne stulecia dołożyły kolejne setki tysięcy ofiar, nie licząc potwornych wojen religijnych toczonych przez chrześcijan między sobą w XVI i XVII wieku.

Również w naszych czasach Kościół pokazał swój miłosny i pokojowy potencjał, aktywnie współtworząc przestępcze reżimy Włoch, Hiszpanii, Portugalii, a po wojnie Argentyny i wielu innych krajów, w których masowo mordowano przeciwników politycznych władzy, a jednocześnie katolicyzm był oficjalną religią autorytarnego państwa, korzystającego z nieustającej asysty i wsparcia biskupów i kleru. Świadomość tego, czym jest w swej istocie i jakim obciążony jest dziedzictwem Kościół katolicki, powoli przebija się do opinii publicznej nie tylko w krajach protestanckich, lecz także w tych, gdzie katolicy stanowią bądź do niedawna stanowili większość.

Jest czymś zawstydzającym, że w pewnym sensie sprawa pedofilii w Kościele katolickim przyczyniła się do upowszechnienia wiedzy o tej instytucji i jej wyjątkowo ponurej historii. Czy podobnie będzie w Polsce? Czy „przebudzenie” zacznie się od nagłośnienia skandali pedofilskich? Wątpię. Nagłośniono ich bowiem już co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt. I nic. Nadal w sferze publicznej można bez zażenowania wygłaszać apoteozy Kościoła katolickiego i przedstawiać go jako moralny autorytet. Nadal też polscy chrześcijanie nie zadają sobie trudu dokonania wyboru właściwego i moralnie wiarygodnego Kościoła, realizując swoje potrzeby religijne w tym, który jest najłatwiej dostępny i najpowszechniejszy. Ich sprawa i ich prawo. Ale inni też są wolnymi ludźmi i zachowują prawo do krytyki.

Więc powiadam katolikom: źle wybraliście dla siebie Kościół, źle skorzystaliście z prawa wyboru, jakim po kilkunastu wiekach przymusu religijnego obdarzyła Was liberalna demokracja. Dziś możecie wybierać wyznanie i Kościół, lecz wcale nie wybieracie. Jak Was w niemowlęctwie „zapisano”, tak już najczęściej zostaje… A czy to ładnie? Bo z kim trzymacie? Chyba nie z Panem Bogiem, który zapewne woli, gdy oddają mu cześć w przybytkach mniej grzesznych. A takich nie brakuje. Nie wszystkie Kościoły i nie wszystkie instytucje religijne innych wyznań są jak te czarne księgi, w których tylko nieliczne karty są białe.

Wracając do pedofilii – jednego z wielu grzechów Kościoła. Papież Franciszek ogłosił, że eksperci szacują liczbę pedofilii wśród księży na 2 proc. To wielokrotnie więcej niż w ogólnej populacji mężczyzn. Również ujawnionych i osądzonych przypadków pedofilii w tej grupie zawodowej jest w wielu krajach kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy więcej niż w innych zawodach. Gigantyczne skandale pedofilskie przelały się w ostatnich latach przez kilkanaście krajów Zachodu, na czele z USA, Irlandią i Australią, gdzie rozmiary odkrytych mafii pedofilskich w poszczególnych środowiskach szkolnych i zakonnych w Kościele katolickim były najbardziej porażające. W Irlandii dodatkowo sprawa pedofilii splata się z masowym głodzeniem i znęcaniem się nad dziećmi w katolickich ośrodkach szkolno-wychowawczych, doprowadzającym (w ciągu ponad półwiecza) do śmierci kilkuset wychowanków, których masowe groby (zawierające łącznie ponad 800 ciał) odkryto w ostatnich latach. Kościół irlandzki, do niedawna sprawujący faktyczną władzę polityczną w tym kraju, dziś jest instytucją zupełnie zmarginalizowaną i zbankrutowaną, tak materialnie, jak moralnie.

Niemalże w stanie upadku znalazł się Kościół w USA, a także w Australii. W obu tych krajach, a także w kilku innych (jak np. we wspomnianej Irlandii), powołano specjalne komisje rządowe badające zagrożenie przestępczą działalnością księży i formułujące odpowiednie rekomendacje dla instytucji państwowych i kościelnych. Te działania, a także tysiące przegranych procesów sądowych, w wyniku których Kościoły w USA i w innych krajach wypłacają odszkodowania ofiarom, doprowadziły do pewnych zmian w polityce Watykanu i lokalnych episkopatów. Od niedawna pedofilia stała się przestępstwem w Watykanie, tak jak we wszystkich cywilizowanych krajach. Watykan nieco też osłabił swoje stanowisko, zakazujące współpracy biskupów z organami ścigania w poszczególnych krajach w sprawach przestępstw seksualnych, których ofiarami są dzieci.

Nadal jednak Kościół generalnie traktuje lokalne organy śledcze i sądy jako instytucje obcego kraju, z którym nie mają obowiązku współpracować. I najczęściej nie współpracują. Praktyka osłaniania pedofilów nadal jest podstawową formą reakcji władz kościelnych na ujawnione bądź zgłoszone przypadki przestępstw tego rodzaju, z tym że wieloletnia presja opinii publicznej doprowadziła do tego, że zamiast przenosić księdza pedofila do innej parafii, najczęściej usuwa się go ze stanu kapłańskiego, czyli zwalnia z pracy. W krajach Zachodu Kościół kaja się i deklaruje poprawę, a nawet współpracuje z rządem.

W Polsce tak się nie dzieje, lecz trzeba zauważyć, iż nieliczni księża wypowiadający się w sposób cywilizowany na te tematy (generalnie obowiązuje dyskurs mówiący, że sprawa pedofilii to „atak na Kościół i sianie zgorszenia”) nie są ekskomunikowani ani systematycznie prześladowani. Przykładem takiego księdza jest dr hab. Andrzej Kobyliński z UKSW, który działa dość swobodnie, a jest specjalistą i znawcą problematyki pedofilii w Kościele katolickim. Zachęcam do zapoznania się z jego wypowiedziami, a także do przejrzenia anglojęzycznego internetu, w którym rozlewa się ocean dobrze udokumentowanych informacji na temat pedofilii w Kościele katolickim oraz w innych Kościołach chrześcijańskich (o innych wyznaniach jest również trochę informacji, lecz zdecydowanie mniej).

Obraz, jaki się z tego wyłania, jest porażający, co dawno już przyznał Benedykt XVI, mówiąc, że skala pedofilii w Kościele jest właśnie taka – porażająca. Inteligencji i uczciwości intelektualnej Czytelników pozostawiam pytanie, czy są jakieś przesłanki, aby sądzić, że w Polsce sytuacja jest lepsza niż na Zachodzie. W moim przekonaniu, nawet jeśli jest lepsza, to znaczy statystycznie biorąc mamy mniej księży pedofilów niż w innych krajach, gdzie sprawy te się bada i ściga, to z pewnością nie jest lepsza w tym sensie, że tych rodzimych księży pedofilów mamy, dajmy na to, statystycznie dziesięć razy mniej niż, powiedzmy, w Austrii czy Belgii. A jeśli mamy ich, przypuśćmy, dwa albo trzy razy mniej, to nadal oznacza to, że pedofilia w polskim Kościele ma rozmiary alarmujące i ryzyko, że losowo wybrany ksiądz jest pedofilem, jest wielokrotnie większe niż ryzyko, że pedofilem jest losowo wybrany nauczyciel matematyki albo kierowca szkolnego autobusu.

Na razie wypada nam trzymać się myśli, że zamiast statystycznie przypisanych nam przez Franciszka ponad 400 polskich pedofilów w sutannach (2 proc. kleru) faktycznie mamy ich mniej. Czyż nie lepiej być optymistą?