Też chciałbym być gejem, panie Kaczyński

Tomkowi, Robertowi, Olafowi, Piotrowi, Pawłowi, Marcinowi, Piotrowi, Adamowi, Piotrowi, Radkowi, Januszowi i pozostałym przyjaciołom oraz kolegom gejom ten tekst dedykuję. Wszystkim Wam życzę szczęścia w miłości i – jeśli sobie życzycie – w rodzicielstwie.

PiS, ręką w rękę z Kościołem rzymskim, rozpętali nową wojnę z „pedałami”. Sami przepojeni homoseksualną namiętnością, dwulicowi, do cna zakłamani, dziś warczą i plują na osoby homoseksualne, bo nie stoi za nimi żaden Izrael ani USA. Łatwiej być homofobem niż „judeosceptykiem”. Nie boją się.

Niesłusznie. Bo oprócz Izraela i USA jest jeden kraj, który powie „nie” homofobii – Polska. Jest obowiązkiem ludzi dobrej woli, ludzi sumienia dać tej amoralnej hucpie stanowczy odpór i okazać solidarność z tymi, których się dziś obraża i poniża. Ale możemy i powinniśmy uczynić coś więcej – pokazać, że nie biomy się żądać więcej równości i więcej szacunku dla mniejszości LGBT, niż mieliśmy śmiałość czynić to dotychczas.

Niech Kaczyński i jego biskupi – czy też biskupi i ich Kaczyński – poczują na własnej skórze, że poniżanie i obrażanie mniejszości seksualnych (głupi, seksualizujący zwrot, ale na razie nie ma innego) jest kontrproduktywne, przybliżając tylko dzień, w którym osoby tej samej płci będą mogły pobierać się i zakładać rodziny, tak jak inni. Głosy homofobów będą dla PiS kosztowne, bo kampania nienawiści wobec osób LGBT przyspieszy tylko wolnościową i równościową przemianę kulturową, w wyniku której takie twory jak endecja czy Kościół katolicki staną się już tylko marginalnymi niszami, korzystającymi z ochrony zapewnianej przez liberalną konstytucję.

Gdy tak patrzę ze zdumieniem, jak przerażony utratą władzy Jarosław Kaczyński, razem z niemniej przerażonymi biskupami, nie mając godniejszych sposobów ratowania poparcia społecznego, a to zagrywa kartą antysemicką, a to znów chwyta się brzytwy homofobii, to myślę sobie, że ta spektakularna przemiana moralna, która zaszła w polskim społeczeństwie w ciągu minionego półwiecza, nie sięgnęła wcale jego niższych warstw, jego trzewi.

Jeśli wciąż można liczyć na masowe poparcie, szczując Żydem i pedałem, to znaczy, że w Polsce w najlepszym razie są dwie masy – dzika i cywilizowana. Najwyraźniej PiS, który poniósłszy porażkę swej poronnej kampanii paraantysemickiej, szuka szczęścia w rozpętaniu nienawiści do osób homoseksualnych, tak bardzo gardzi sobą i ludźmi, że odwołuje się do tego, co w narodzie najgorsze i najniższe. Takie, jak widać, ma ambicje.

Kaczyński i jego ludzie zapewne nie wiedzą, że długo i rutynowo praktykowany cynizm odbiera godność. Kto sieje pogardę i nienawiść, by utrzymać władzę i dochody, ten poniża nie żadnych tam Żydów ani pedałów, tylko samego siebie. Ale przekonacie się wkrótce, że ta Polska, do której się odwołujecie, choć masowa i potężna, jest jednak mniejszością. Nie zawrócicie Wisły kijem. Polska cywilizowana i etyczna dziś już jest silniejsza niż Polska ciemna, dzika, zabobonna i zapita. Jesteśmy większością – większością moralną i polityczną, panowie biskupi i panowie partyjniacy! A kto żeruje na bagnach, tego bagno wciągnie.

Kraj się zmienia. Na nienawiści do ciot i lesb można było zbijać kapitał polityczny przed wojną i za PRL. Dziś już to nie przejdzie. Gdy byłem małym chłopcem, w latach 70., chyba wszyscy byli homofobami i antysemitami. Nie pamiętam niczego innego. Słowo „Żyd” poznałem w znaczeniu kamyka w ziemi, od którego odskakuje rzucony w ziemię nóż. Słowo „pedał” było jedynym znanym mi na określenie homoseksualisty.

Byłem już studentem, gdy po raz pierwszy spotkałem się z postawami tolerancji i powściągliwości wobec gejów (z miłością lesbijską było nieco lepiej, gdyż mężczyzn zawsze pociągały wizje pieszczących się kobiet) oraz poznałem osobiście osoby LGBT. Myśl, że tolerancja nie jest postawą moralnie zadowalającą, gdyż usprawiedliwia nierówność, zaczęła pojawiać się w przestrzeni publicznej dopiero w latach 90. i sam zetknąłem się z nią wówczas po raz pierwszy.

Podobnie było zresztą z rasizmem. Komuniści krytykowali apartheid w RPA i w tym sensie piętnowali rasizm. Niemniej Murzyn (to słowo jest lepsze od pokrętnego „czarnoskóry”, ma zresztą tę samą konotację) był z całą oczywistością kimś fizycznie obcym, niedotykalnym. Na masową skalę odrzucenie antysemityzmu, rasizmu i homofobii zaczęło się dopiero w ostatnim dwudziestoleciu. I dziś, po dwóch dekadach, dzięki wytrwałości i odwadze setek działaczy LGBT oraz wzmożonym kontaktom Polaków z bardziej cywilizowanymi krajami większość społeczeństwa wyzbyła się lęku, pogardy i wstrętu. I nie damy tego dorobku zaprzepaścić.

Kampania partyjno-kościelnej nienawiści, z którą mamy dziś do czynienia, jest tym bardziej obrzydliwa, że ociekająca obłudą. Kościół i gorliwi katolicy przebierają się w szatki zatroskanych o los dzieci obrońców moralności, protestując przeciwko wychowaniu seksualnemu w szkołach, podczas gdy cały świat aż huczy od tysięcy niebywałych afer pedofilskich z udziałem księży i biskupów, a działający na wszystkich kontynentach kościelny system ukrywania masowej pedofilii księży został bezwzględnie zdezawuowany.

Polscy księża, będący ostatnimi, którzy mieliby prawo zbliżać się do dzieci i wypowiadać w sprawach seksu w kontekście dzieci i edukacji, nie dość, że mają czelność nadal to czynić, to jeszcze bezkarnie rozsiewają wokół pedofilskie kłamstwo, jakoby pedofilia wcale nie występowała wśród kleru katolickiego częściej niż w innych środowiskach. To zupełnie niepojęte, że można tak nisko upaść i tak bez reszty zanurzyć się w szambie załgania.

Oczywiście w obliczu draństwa, jakim jest przykrywanie kościelnych zbrodni kampanią wrogości wobec osób LGBT, fakt, że czynią to akurat geje, ma mniejsze znaczenie. Co nie znaczy, że jest w ogóle bez znaczenia. Gdy geje prześladują gejów, jest to w dwójnasób żałosne. Zgodnie z danymi socjologicznymi (w tym kościelnymi) gejów jest wśród duchowieństwa od 30 do 50 proc., lecz zamiast empatii dla homoseksualności, której należałoby się wobec tego po Kościele spodziewać, tym silniej działa mechanizm zaprzeczenia i wyparcia.

W efekcie mamy do czynienia z groteskową obłudą i dwulicowością. Dokładnie ten sam proces widzimy po stronie PiS. Jarosław Kaczyński powszechnie uchodzi za osobę homoseksualną, czemu zresztą nigdy chyba nie zaprzeczał. Oczywiście nie znaczy to jeszcze, że faktycznie jest gejem. To jego sprawa – do momentu, w którym nie warknął publicznie „wara od naszych dzieci!”. Bo jeśli uczynił to jako gej, to oprócz homofobicznej agresji przypisać mu trzeba przewrotność i zdradzieckość wobec wspólnoty, której los podziela.

W takim przypadku nienawiść jest podła w dwójnasób. Nie wiem, czemu miałaby służyć prezesowi PiS skrytość w kwestii orientacji seksualnej (wszak to żaden wstyd być gejem), niemniej skoro odsłania się z nienawistną homofobią i patronuje homofobicznej kampanii swojej partii, opinia publiczna ma pełne prawo pytać o jego własną orientację. Prawo polityka do prywatności kończy się wtedy, gdy jego sprawy prywatne rzutują na pełnienie politycznej funkcji i ocenę motywacji działania polityka.

Zaś co do meritum, czyli kwestii adopcji dzieci przez pary homoseksualne, to trzeba sobie powiedzieć jasno: jeśli cokolwiek przemawia przeciwko przyznaniu im ludzkiego prawa do wychowywania dzieci, to tylko to, że dzieci z takich rodzin byłyby narażone na wrogość, pogardę i szykany ze strony homofobów, czyli ze strony tych, którzy mówią do gejów i lesbijek „wara od naszych dzieci”. To przewrotność, którą trzeba piętnować i potępiać na każdym kroku. W społeczeństwie wolnym od homofobii nie ma żadnych przeszkód, aby kochające się i dobrze funkcjonujące pary jednopłciowe adoptowały dzieci. Są za to, owszem, jak najpoważniejsze przeszkody, aby niekochające się, źle funkcjonujące pary heteroseksualne otrzymywały dzieci do adopcji, nawet jeśli chodzą do kościoła i głosują na PiS.

W obecnej sytuacji, gdy siły zła rozpętały nagonkę na niewinnych, odczuwam większą niż kiedykolwiek solidarność ze środowiskami LGBT. W moralnym sensie poczuwam się do jedności z nimi. A nawet powiem więcej – chcę być jednym z nich. Chcę być gejem nie dlatego, że pociągają mnie ciała mężczyzn, a nawet nie dlatego tylko, że nie zgadzam się na to, jak traktuje ich państwo i rządząca klika, lecz po porostu dlatego, że pociągają mnie geje jako ludzie. Nie ich ciała, lecz ich osobowości.

Dobrze się z nimi czuję, odpowiada mi ich sposób bycia, otwartość, ciepło, którym emanują, emocjonalność i delikatność. Oczywiście, geje są różni – odwołuję się wszelako do swego generalnego, uśrednionego doświadczenia. A jest ono niemałe, bo znałem i znam dziesiątki homoseksualnych mężczyzn, w tym księży i byłych księży. Jednak ci mili, serdeczni, ciepli geje są nimi wtedy, gdy nie ukrywają swojej tożsamości. Tzw. coming out osobę homoseksualną zmienia i w perspektywie uszczęśliwia. Kto zaś tłamsi w sobie i ukrywa swoją miłość, ten popada w trwałą frustrację i zgorzknienie. Nienawidzi gejów za to, że sięgają po szczęście, którego sam pragnie najbardziej na świecie, a którego sobie, ze strachu, odmawia. Nienawidzi innych gejów i nienawidzi też samego siebie za swoje tchórzostwo.

Nienawidzi w końcu tej instytucji, która każe mu się bać. Ukrywana, zrepresjonowana homoseksualność jest – owszem – patologią. Ale jest na nią lekarstwo – radykalne zwalczanie homofobii, a w tym również walka z agresywnymi, zakłamanymi gejami, którzy wyobrażają sobie, że czym bardziej będą – jako księża czy partyjniacy – opluwać innych gejów, tym bardziej będą uchodzić za heteroseksualnych. Jest dokładnie odwrotne. Każdy, kto ma trochę oleju w głowie i trochę zna życie, widząc pana Oko albo pana Kaczyńskiego warczących na gejów, myśli tylko jedno: „biedny, niewyoutowany gej, męczy się z narastającą w nim frustracją i agresją”.

Gdyby Kaczyński był inteligentniejszy, to chcąc udawać heteryka, byłby oględny i poprawny w stosunku do osób LGBT. A gdyby był tak w ogóle inteligentny, to nie byłby homofobem ani nie ukrywałby swojej orientacji, niezależnie od tego, jaka tam ona w końcu jest. No ale wtedy Kaczyński nie byłby Kaczyńskim.

Nie poddawajmy się. W dniach haniebnej nagonki na mniejszości seksualne w Polsce musimy stanąć ramię z ramię z naszymi nieheteroseksualnymi przyjaciółmi. Nie pozwólmy, żeby chamy i prostaki nadawały ton życiu w naszym kraju. Nie chowajmy się po kątach, a za to znajdźmy w sobie siłę, by stawić opór warczącej i rozzuchwalonej dziczy. Geje, pokażcie swoje męstwo! I wy, lesbijki, takoż – pokażcie swą kobiecą moc!