Jak PiS z cywilizacją śmierci w GB walczy

Oszalały i oczadziały niczym pijany rycerz na krwawej krucjacie polski rząd lata z brzytwą po Wielkiej Brytanii. Niczym Don Kichot wjeżdża na dyplomatycznym rumaku w głąb wrogiego terytorium niewiernych, aby wyrwać z krwawych objęć cywilizacji śmierci walczącego o życie rodaka, którego bezduszna, pogańska władza chce odciąć od urządzeń podtrzymujących jego święte, bo polskie życie.

Wielka akcja ratownicza trwa! Walczący z cywilizacją śmierci polski patriota właśnie otrzymał paszport dyplomatyczny, a także wspaniały wyrok polskiego sądu, zgodnie z którym został ubezwłasnowolniony. Pierwszy w dziejach ubezwłasnowolniony dyplomata ma zostać na powrót podłączony gdzie trzeba, a następnie uwolniony z morderczych łap zdradzieckiej żony i córki, które zgodziły się z propozycją lekarzy, aby zakończyć uporczywe leczenie męża i ojca, następnie zaś uwieziony z Wielkiej Brytanii prosto do słynnej kliniki „Budzik”, gdzie za wstawiennictwem Matki Bożej Wiecznie Dziewicy Królowej Polski zostanie wybudzony i przywrócony na łono biało-czerwonej drużyny oraz Kościoła świętego.

Gorzka jest moja ironia, lecz całkiem na miejscu. O absurdalnej, hucpiarskiej akcji, w której przedmiotem propagandowej manipulacji jest umierający człowiek, językiem krucjaty przeciwko „cywilizacji śmierci” mówią w mediach organizujący ją wysocy urzędnicy MSZ. Nie mam słów na określenie tego ideologicznego szaleństwa, ignorancji i dyplomatycznej błazenady, którą tu się odgrywa. Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Warchoł, min. Krzysztof Szczerski z Kancelarii Prezydenta, a nawet marszałek Sejmu Elżbieta Witek rzucili się bronić Polaka przed – jak wyraził się abp Gądecki, który również wysmarował swoją epistołę do kogo trzeba – „śmiercią głodową”.

Ideologiczna histeria, podbudowana najbardziej prostacką propagandą bigoteryjnej karykatury bioetyki, którą Kościół katolicki tumani opinię publiczną od dekad, oraz żądzą taniego poklasku wśród gminu, prowadzi do tego, że wystawia się na szwank powagę państwa polskiego w dziedzinie, w której nawet najbardziej niepoważne państwa starają się zachować twarz. Oto dokonuje się jawnego nadużycia instytucji dyplomaty (i paszportu dyplomatycznego), aby za pomocą tego taniego oszustwa odwrócić skutki wyroków brytyjskich sądów kilku instancji, które odrzuciły skargę matki i siostry chorego na decyzję lekarzy o zakończeniu leczenia.

Polak miał w listopadzie zawał, w wyniku którego znalazł się w stanie wegetatywnym. Kilka tygodni temu lekarze uznali, że intensywną terapię oraz odżywanie pacjenta należy zakończyć, zapewniając mu opiekę paliatywną i pielęgniarską. Jest to rutynowe postępowanie – każdego dnia setki ludzi na całym świecie odłączane są od urządzeń podtrzymujących funkcje życiowe, dzięki czemu mogą spokojnie umrzeć. Decyzje takie podejmuje się kolegialnie, w oparciu o bardzo ścisłe kryteria medyczne. Czasami (raz na wiele tysięcy przypadków) dochodzi do konfliktów z rodziną lub częścią rodziny pacjenta i wtedy zgodę na odłączenie musi wydać sąd.

Prawie zawsze powodem opozycji rodziny jest fakt, że pacjent wykazuje mimowolne ruchy (np. gałek ocznych), i prawie zawsze sąd przychyla się do opinii lekarzy (bo na jakiej niby innej podstawie ma wyrokować?), zezwalając na odłączenie, a jednocześnie cierpliwie wyjaśnia rodzinie, że fakt poruszania przez pacjenta oczami czy innymi częściami ciała nie oznacza, że jego mózg działa. Jeśli rodzinie to nie wystarczy, dochodzi do apelacji, a przed drugą rozprawą pacjenta na powrót się podłącza.

Wyrok w apelacji jest chyba zawsze (mogę się mylić) zgodny z wyrokiem pierwszej instancji. Na tym sprawa się kończy (bądź następuje nieskuteczna apelacja do sądu najwyższej instancji). Dzięki temu, że takie historie można sprzedać masom jako „walkę o życie” kogoś, kogo „lekarze chcą zabić”, szalenie interesują się nimi media. To zadziwiające, że choć wszystkie te sprawy są podobne, ludzie wciąż się tym ekscytują. I wciąż nie mogą zaufać lekarzom! Wolą ufać oszczerczym, haniebnym słowom księży, którzy plotą coś o śmierci głodowej i cywilizacji śmierci.

Los Polaka nie zależy od błazeństw polskiego rządu, którego tępa bigoteria i egzotyczna ignorancja może co najwyżej zabawiać czytelników szóstych stron brytyjskich tabloidów. Nie pomoże też paszport dyplomatyczny. Ten człowiek umrze, bo tak powiedzieli lekarze. Nikt też nie zmusi brytyjskich lekarzy do poniżania pacjenta i sprzeniewierzania się zasadom sztuki lekarskiej poprzez powrót do uporczywego leczenia. Mogłoby się tak stać wyłącznie w przypadku, gdyby pojawiły się nowe dowody wskazujące, że pacjent życzył sobie być poddawany takiej procedurze. W przeciwnym razie no way! Żadne fiki-miki pisowców i biskupów na nic tu się nie zdadzą.

Jest mi bardzo przykro, że Polak z Wielkiej Brytanii stał się liczmanem w hucpiarskiej hecy urządzanej przez partyjnych bigotów. To kompletny brak szacunku dla umierającego, obraza dla rządu Wielkiej Brytanii, a także dla lekarzy, z których te bezczelne typy robią nieledwie morderców. Och, gdybyż prostacy mieli tę zdolność, aby własne prostactwo i głupotę zobaczyć w ich krzykliwej niekrasie, w której my, ludzie kulturalni i inteligentni, je widzimy! No ale wtedy nie byliby już takimi głupcami.