Brawo Doda!
W powodzi złych wieści znalazła się jedna dobra. Doda, czyli piosenkarka Dorota Rabczewska, wygrała proces przeciwko Polsce przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który to zasądził na jej rzecz zadośćuczynienie w wysokości 10 tys. euro. Sprawa (gdyby ktoś nie pamiętał) dotyczyła bulwersującego wyroku warszawskiego sądu z 2010 roku, skazującego Dodę na karę 5 tys. zł za wypowiedź prasową z 2009, w której powiedziała, że bardziej wierzy w dinozaury niż w Biblię, „bo ciężko wierzyć w coś, co napisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła”. Na pytanie dziennikarki, kogo ma na myśli, Rabczewska odparła: „tych wszystkich gości, którzy spisali te wszystkie niesamowite historie”.
Sprawę przeciwko Dodzie wszczęła prokuratura z urzędu, gdyż w Polsce nie tylko obowiązuje reliktowy przepis 196 kk o tzw. obrazie uczuć religijnych, będący swego rodzaju kontrabandą średniowiecznej kategorii bluźnierstwa, lecz w dodatku „przestępstwo” to ścigane jest z urzędu. Aparat ścigania i sądy wykazują się w tych sprawach nie tylko wielką gorliwością, lecz ścielą się do nóg biskupów, zapewniając jawnie bezprawne rozszerzanie przepisu na wszystkie przypadki, w których katolicy mogliby czuć się obrażeni czyjąś wypowiedzią. Dzieje się tak dlatego, że choć przepis mówi jasno, że chodzi o znieważenie przedmiotów kultu i miejsc sprawowania kultu, to posłużenie się przez obłudnego prawodawcą kategorią „uczuć religijnych” (zamiast bluźnierstwa, o które tak naprawdę chodzi) dostarcza pretekstu, aby naprawdę oskarżać i wydawać wyroki z racji uczuć – jak gdyby w przepisie naprawdę chodziło o ochronę stanów emocjonalnych wyznawców.
Doda walczyła do końca i wygrała. Sąd drugiej instancji podtrzymał wyrok. Wtedy zaskarżyła art. 196 do Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł w 2015 r., że nie narusza on konstytucyjnej wolności słowa. Narusza ją za to na poziomie prawa europejskiego, a mianowicie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, co stwierdził trybunał w Strasburgu. Czy PiS podporządkuje się wyrokowi? Ciekawe pytanie i ciekawe, że w ogóle można je postawić, ale w upadłej demokracji wszystko wszak jest możliwe.
Art. 196 chroni przedmioty kultu religijnego, a nie osoby. Autorzy Biblii nie są przedmiotem żadnego kultu. Jest nim za to Biblia, ale nie jako utwór literacki, lecz obiekt sakralny, czyli eksponowany w przestrzeni religijnej i wykorzystywany w czasie nabożeństw egzemplarz. Gdyby było inaczej, każde podarcie czy porysowanie Biblii byłoby przestępstwem i każda publiczna lekceważąca czy ironiczna wypowiedź pod adresem takich czy innych treści tam zapisanych podlegałaby ściganiu. Mogłoby tak być, lecz wyłącznie w państwie nieusiłującym udawać demokracji, a za to będącym jawną dyktaturą teokratyczną. Polska zaś bezsprzecznie wciąż aspiruje do tego, żeby uchodzić za demokrację – pomimo znieważającego suwerenność narodową konstytucyjnego nakazu zawarcia z tzw. Stolicą Apostolską hołdowniczej „umowy”, zwanej konkordatem, oraz uporczywych zdradzieckich praktyk posłów należących do organizacji zwanej Kościół katolicki, stanowiących prawo w oparciu o zasady religii i życzenia obcego i wrogiego państwa pomimo konstytucyjnego zakazu (art. 25) takiego postępowania.
Co do meritum wypowiedzi Dody – to zapewne miała rację. Śmieszne jest to, że polskie państwo taką ochroną obejmuje „cześć” zbioru rozmaitych legend żydowskich, powstałych na przestrzeni kilkunastu stuleci i zebranych w dwóch zbiorach, nazywanych przez katolików starym i nowym „testamentem”. Co ma państwo polskie do żydowskich mitów? Czy „Iliada” i „Odyseja” też podlegają takiej ochronie? Czy o Homerze też nie wolno powiedzieć, że był „napruty winem”?
Co, panowie prokuratorzy? Ja tak mówię, że Homer był nawalony w trzy d… Będę miał sprawę? No właśnie. Chyba więc nie chodzi o żadne uczucia religijne, tylko o zakaz odnoszenia się prześmiewczo do Kościoła katolickiego. Otóż oświadczam, że prawa do walki ze złem i podłością za pomocą szyderstwa i ironii odebrać sobie nie dam. A czy panowie piszący rozmaite opowiadania, zbiory przepisów czy kroniki składające się na Biblię byli trzeźwi, to sprawa bynajmniej nie dla sądu. Sąd jej rozstrzygnąć nie potrafi, więc i wyrokować w tej materii nie może. Zresztą mało jest prawdopodobne, aby żaden z licznych autorów kompilacji, jaką jest Biblia, nie pił i się nie narkotyzował. Jak uczy religioznawstwo, używanie rozmaitych środków narkotyzujących było wśród wszelkiej maści profetów i guru bardzo popularne. Swoją drogą, ciekawe jest zagadnienie teologiczne, czy Maryja i Jezus używali alkoholu w zakresie, który mógłby prowadzić do nietrzeźwości? Zważywszy na cudowne zamienienie wody w wino, chyba Jezus je lubił. Ile można wypić, aby nie było grzechu? Kieliszek? Dwa? A co z ostatnią wieczerzą? Podczas sederu pije się nieco więcej…
Jak widać, Doda poruszyła ważną kwestię. Natomiast wyrok, który zapadł, jest kolejnym gwoździem do trumny Kościoła w Polsce. Odtąd złowrogi art. 196 nie będzie już kneblował ust Polakom poniżanym i obrażanym każdego dnia przez księży i biskupów, siejących nienawiść i epatujących cały świat swą pychą. Swoją drogą dziwne, że ludzie poniżani przez samą treść doktryny katolickiej jakoś nie oczekują od prawa, że będzie chroniło ich uczucia, poniewierane przez połajanki, szantaż moralny i gusła księży. Są bowiem dorośli i brzydzą się pychą, która katolikom podpowiada, że mają prawo do tego, aby wszyscy powstrzymywali się od wyrażania się o ich religii z niechęcią i lekceważeniem. W wolnym świecie nikt nie ma takiego prawa, a kto go dla siebie żąda, ten sam sobie wystawia świadectwo łajdaka i pyszałka bez krzty honoru. A więc brawo Doda!
Doda (wiki commons – domena publiczna)