Orędzie Putina, czyli Died Moroz i Jewropa

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Jak się Wam oglądało kremlowską pokazówkę? Bo mnie jak plenum KC KPZR. Musze przyznać, że jestem pod wrażeniem. Mróz mi przeszedł po plecach. Jednego dnia referendum, a drugiego hyc, i już Krym jest w Rosji. Jest i pozostanie. Bo chociaż aneksja była nielegalna i cyniczna, to faktycznie większość mieszkańców Krymu jej chce, a za odzyskanie półwyspu dla Ukrainy nie będą umierać nawet sami Ukraińcy. Putin zagrał światu na nosie i pokazał, że ma gdzieś czekające go sankcje i izolację. Liczy się dla niego poparcie, które zyska w samej Rosji. O kosztach pomyśli później.

Co teraz? Teraz zacznie się gorączkowa walka o przeciągnięcie Ukrainy. Panna na wydaniu będzie kuszona z zachodu i ze wschodu. A zwłaszcza przód panny, czyli wschód Ukrainy. Rosja i Unia zrobią wszystko, by „Ukraińcom żyło się lepiej”, zwłaszcza w Donbasie. Inwestycje popłyną szerokim strumieniem, a za nimi unijne, przedintegracyjne dotacje. Europa musi wygrać ten wyścig i przeciągnąć Ukrainę na swoją stronę. Tylko że wcześniej trzeba mieć po swojej stronie wschodnioukraińskich oligarchów. Im też musi się opłacić Europa! Musimy podjąć to wyzwanie. Powiedzmy Ukraińcom: oto wasza road map to Europe. W roku 2025 wchodzicie! Konkretna data zadziała mobilizująco i pozwoli Rosjanom powoli przyzwyczaić się do nieuchronnego. Bo jednak my, Unia, jesteśmy znacznie silniejsi od Rosji. Mimo wszystko!

Walka o rząd dusz donbaskich górników to dla nas wielkie wyzwanie. Ale damy radę. Z utratą Krymu wszyscy się szybko pogodzą. Rok, dwa i Krym na mapach będzie w tym samym, co Rosja kolorze. W końcu Krym został przy Ukrainie po rozpadzie ZSRR głównie dlatego, że przyłączył go do Ukraińskiej Republiki Sowieckiej Chruszczow. Prawdziwa wojna podjazdowa będzie się toczyć o wschód Ukrainy. Rosja będzie grać na destabilizację, jednocześnie przekupując Ukraińców. Będą prowokacje, scysje na granicy i inne awantury. Ale – miejmy nadzieję – nic gorącego.

A czy zimna wojna jest realna? Mała zimna wojna między Zachodem i Rosją już się zaczęła. I dobrze. Po miodowym ćwierćwieczu warto się trochę otrząsnąć. Niepodległość krajów nadbałtyckich nie jest dana raz na zawsze – trzeba jej bronić. Rosja nie jest spokojnym i obliczalnym partnerem. Wojna jest jednak możliwa. Oto i lekcje z kryzysu. Lekcje dla UE i USA, a w tym dla NATO. Bądźmy na tyle mądrzy, aby tę lekcję dobrze przerobić. Musimy wzmocnić instytucje Unii, a zwłaszcza zintegrować jej potencjał obronny, a także zrewidować doktrynę NATO, tak aby wiadomo było, czego się spodziewać w razie ataku Rosji. Musimy wspólnie kupować energię i związać europejskie gospodarki wspólną walutą, objętą wspólnym i pewnym nadzorem bankowym. Musimy stworzyć europejski podatek i europejskie siły zbrojne. Bo żarty się skończyły. Europa musi stać się mocarstwem, bo z mocarstwami ma przyjemność. Odwagi!

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Mocne canadiano

Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?

Łukasz Wójcik

I jeszcze jedno. Niech nas Bóg broni przed pomyleniem polityków z narodami. Ukraińcy i Rosjanie, z którymi tyle już przelaliśmy krwi, razem i przeciwko sobie, to nasi bracia i siostry. Ten konflikt jest sporem rodzinnym. Nie dajmy sobie wmówić, że do tej rodziny nie należymy. Kto gra dziś na rusofobicznych resentymentach, ten niszczy pokój i podcina najgłębsze korzenie słowiańszczyzny.

 

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj