Niech zawsze będzie tęcza!
Wracam z Parady Równości. Było nas ok. 300. Nieśliśmy gigantyczną, na kilkadziesiąt metrów długą tęczową flagę i pod dyktando bębnów oraz tamburynów maszerowaliśmy z transparentami i balonami, podrygując nieco, z dawnego rynku kazimierskiego (Plac Wolnica), przez Rynek, na Plac Szczepański. Byłem już na kilku paradach równości w Polsce i w Niemczech, ale nigdy nie było mi tak smutno jak dzisiaj. Proste i czytelne przesłanie: osoby LGBT zasługują na takie samo traktowanie, jak wszyscy inni, uchodzi u nas za ekscentryczne „epatowanie seksualnością”, ba, prowokację. W rzeczy samej – prowokowaliśmy tymi swoimi agresywnymi hasłami: „Równość nie zrobi się sama” oraz „Równość – tak, nienawiść – nie”, bo przyszło do nas w odwiedziny blisko 500 młodych ludzi, wyzwać nas od kurew i pedałów oraz zaproponować nam „wielką Polskę katolicką”. By chronić nas przed prawdziwymi Polakami i chrześcijanami policja musiała zmobilizować kilkuset ciężkozbrojnych funkcjonariuszy plus helikopter. Jako że mam często do czynienia ze studentami sympatyzującymi z tzw. narodowcami i nieraz już wdawałem się z nimi w dyskusje, podszedłem do kordonu policji i w przerwach między „Zakazami pedałowania” itp. próbowałem coś do tych ludzi powiedzieć. W większości byli to zwykli chłopcy z bloków (pojedyncze dziewczyny były również), chociaż przemieszani z klasycznymi dresiarzami oraz agresywnymi kryminalistami o, by tak rzec, zakazanych obliczach. Wołałem do nich „jaką krzywdę uczynili wam homoseksualiści? Czy pobili was, okradli?”. Wołałem na tę „Polskę katolicką”: „Czy katolicyzm to nienawiść i pogarda?’. Starałem się patrzeć w oczy tych ludzi, nawiązać z nimi jakiś kontakt. Osiągnąłem tyle, że usłyszałem histeryczny wrzask, po wielokroć powtarzany: „Umyłeś dupę pedale, umyłeś dupę? Na tym zakończył się mój dialog polityczny. Raz mogłem poczuć to, co tak często czuje polski „pedał”.
Jak widać z powyższego, wcale nie ma w Polsce problemu dyskryminacji osób LGBT. Nikt nimi nie pogardza, nikt nie obraża. Nie ma problemu, póki go sami nie robią. Wystarczy nie urządzać prowokacyjnych marszy, to się nie będzie słuchać wyzwisk. Siedzieć cicho i pedalić się za zamkniętymi drzwiami. No i cieszyć się, że już za to nie wsadzają do więzienia. Taka jest właśnie publiczna doktryna RP 25 lat po odzyskaniu wolności i 10 lat po wejściu do UE! Tak myślą aparatczycy PO, nie mówiąc już o zaprzyjaźnionym PiS i innych akolitach. Wyżyny etyczno-intelektualne godne kadr rządowych dużego kraju w środku Europy.
Pytam się was, PO-PiSowi filistrzy, rządzący tym krajem od dekady, co się dzieje w polskich szkołach, co się robi na lekcjach WOS i religii, że mamy w Polsce setki tysięcy młodzieży, dla których nienawiść do Żydów i pedałów jest całą ich mądrością i całą ich wzniosłością? Dla których plemienna pycha i plemienna nienawiść jest jedynym znanym im doświadczeniem społecznym?
Oddaliście szkoły w pacht hipokrytom i nienawistnikom o ciasnych horyzontach i wielkim sercu, pełnym pogardy i pychy, a także tchórzliwym i oślizłym oportunistom, skwapliwie przytakującym klerykalno-szowinistycznej hucpie, wycierającej sobie gęby słowem „patriotyzm”, którego znaczenia nawet nie przeczuwają. To ze szkół i kościołów wychodzą ci nieszczęśnicy, których świat zamyka się w kategoriach my, nasze glany i nasz klub piłkarski oraz oni – lewacy, pedały i kibice innej drużyny. To uczniów i absolwentów polskich szkół, spędzających setki godzin na „lekcjach wychowawczych”, religii i WOS każdego dnia eskortują tysiące policjantów z okazji meczów, ustawek i innych kibolsko-narodowych rozrób – żeby trochę mniej bili i niszczyli. Co uczyniliśmy tym młodym ludziom, że oni czynią to nam? Otóż to. Nic dla nich nie uczyniliśmy. Po prostu przez te kilkanaście lat ich życia pokazaliśmy im świat tak zakłamany, że nacjonalistyczna egzaltacja i plemienne poczucie mocy są ostatnimi przyczółkami autentyczności, jakie były im dostępne. To nie oni są winni. To my. Zawaliliśmy sprawę z młodzieżą. Bo dzieci się kocha, uczy i wychowuje, a nie zalewa piwem i koszaruje w kościołach i na stadionach. I czemu tu się dziwić, że wykradają je nam gangsterzy. Donaldzie Tusk, zamiast tak wytrzeszczać wilcze oczyska z tych koszmarnych bilbordów, zająłbyś się wreszcie młodzieżą. Bo tu nie Orlików trzeba, lecz odwagi i troski, która zmieni polską szkołę i polskie wychowanie. Już haratnęliśmy w gałę. Teraz trzeba wziąć się do roboty. Ale to kosztuje. Tymczasem na budowaniu państwa i obywatelskiego społeczeństwa wyborów się nie wygrywa…
W pokojowym, kolorowym marszu zabrakło polityków. Poza Joanną Senyszyn nie było żadnego. Co jest z wami? Czego się boicie? Równości? Pedałów? Narodowców? Samych siebie? Gdzie była Róża Thun, której wszędzie pełno? Nie ten target? Za duże ryzyko? Gdzie posłowie rzekomo liberalnej i demokratycznej Platformy? Gdzie radni lewicy? Gdzie elity? Zabrakło was, przyjaciele wolności. Na szczęście była starsza pani, która przyłączyła się z ulicy. Prawdziwa krakowska matrona zajęła wasze miejsce w czele pochodu. Mam nadzieję, że wam łyso. A jeśli nie, to możecie mnie pocałować.