Siła i lud
Tupu tupu, tupu tupu, idzie knur do punktu skupu; gęgu gęgu, gęgu gęgu idzie gęś do punktu lęgu. To taka wesoła piosneczka o PRL-owskiej głupawce, czyli infantylno-sielankowej propagandzie, która zrobiła nam w głowach chlupu chlupu. Mamy chlupu chlupu dalej, bo wydaje się, że jak te knury i gęsi tuptamy sobie w stronę długiego tunelu, nie mając pojęcia, co jest po drugiej stronie. Wiemy tylko, co jest u wejścia i zdaje się, że coraz mniej nam to przeszkadza. Do tunelu zapraszają Kaczyński z Korwinem i Rydzykiem, a jakby komuś było jeszcze mało, to ma w odwodach Macierewicza, Hofmana, Ziobrę, Gowina i paru biskupów od gender.
Dlaczego naród jak zaczarowany brnie w tę czarną dziurę? Powodów jest kilka. Po pierwsze nie bardzo przeszkadzają mu lustracje, tromtadracje i nacjonalistyczne wzmożenia, bo 90% ludzi może mieć pewność, że zemsta polityczna i represje nie dotkną ani ich, ani ich rodzin. Po drugie odrażająca nacjonalistyczna i religiancka ględa, połączona z jadowitymi oszczerstwami i insynuacjami, pewnej liczbie nieźle politycznie zmobilizowanych osobników odpowiada (w końcu głosują nie tylko mądrzy i przyzwoici, ale ci odwrotnie też), a wielkiej rzeszy innych nie przeszkadza. W końcu wszyscy wychowaliśmy się w przeświadczeniu, że władza zawsze raczy nas zakłamaną propagandą i żąda od nas jej przyjęcia za potwierdzeniem. Czy to jest „sojusz robotniczo-chłopski”, czy „Maryja królową Polski” to naprawdę nie ma znaczenia. Ważne, że od małego nas czymś tam wałkują, więc jesteśmy wywałkowani. A jak się już bardzo na to wszystko wkurzymy, to głosujemy na cyników, szyderców i błaznów, którzy zresztą pełnią w demokracji rolę przystawek do połknięcia przez dużych graczy. Po trzecie, naród myśli w kategoriach przeznaczenia. Myśli sobie (głowami wyborców): no, tak widocznie już musi być; taki to jest kraj. Muszę chodzić do kościoła, bo nie chcę mieć kłopotów w rodzinie i z sąsiadami, muszę chodzić na wybory i głosować na PZPR, bo wiele to mnie nie kosztuje, więc po co miałbym się stawiać, no i muszę dziś głosować na PiS, bo ksiądz tego ode mnie oczekuje. A nuż jest Bóg i ksiądz ma do niego jakieś dojścia? Lepiej na wszelki wypadek nie zagłosuję na Tuska, bo jeszcze Bóg podpatrzy i mnie za to ukarze.
Obywatel lubi trzymać z władzą, zwłaszcza tą, „która ma być”. A od władzy słabnącej odwraca się ze wstrętem. To jego zemsta – nienawidzić sprzeczności tkwiącej w oksymoronie „słaba władza”. Skoro więc Tusk nie daje rady Kaczyńskiemu, to widocznie opatrzność wspiera Kaczyńskiego. A skoro opatrzność wspiera, to co ja się nie będę wyłamywał.
Tak to mniej więcej działa i dlatego tupu tupu. Zaczarowane PO nie jest w stanie nic zrobić. Rząd i działacze stracili już wiarę w zachowanie władzy i każdy tylko myśli, jak się samemu urządzić. Po przegranych wyborach, jednych i drugich, zniknie połowa stanowisk. Trzeba się więc zatroszczyć, żeby zachować miejsce w szalupie. Tymczasem kapitan tonącego statku ogranicza się do dyrygowania orkiestrą. Póki gra muzyka, póki leci tango „Polacy, nic się nie stało!”, można trwać jak w transie, na wpół już obojętnie czekając na kolejne taśmy. Da się nie wyrzucić skompromitowanych ministrów? Widocznie da się, skoro się nie wyrzuca. Da się pokazać w procedurze wotum zaufania dla rządu, że swoi posłowie nadal są swoi? Da się. Tym bardziej, że nie mają ci posłowie dokąd przejść. Da się iść w zaparte, bo to taki kraj, że honor, standardy, że coś tam, to tylko ble ble ble. Lud tu na ulicę nie wychodzi, chyba że można fajnie, po kibolsku porozrabiać albo ksiądz dał błogosławieństwo i zachętę, jak w przypadku niedawnych napaści na teatry. Ale żeby obalić Tuska z powodu jakichś tam taśm? Kogóż to obchodzi? Czy od tych taśm ktoś będzie miał gorzej? Mniej zarobi? Więc sprawa jest małego kalibru. Ale głosować na takich, co dali się nagrać i zrobili z siebie niezłych frajerów, to już byłby niehonor. Skoro Tusk frajer, to Kaczyński jest teraz gość i trzeba na niego. Naród lubi wygrywać, więc trzyma z wygranymi. Proste jak Hegel.
Jeśli nie wydarzy się jakiś cud nad Wisłą, powrócą piękne lata lustracji, antydemokratycznych ustaw uchwalanych w trybie nocnym, pokazówek, agentów Tomków, pseudomocarstwowej hucpy na salonach Europy, a marsze patriotów w podkutych butach i gniewne procesje obrońców wiary będą zakłócać nasz spokój z regularnością większych i mniejszych świąt i świątek. W telewizji znów będzie świętojebliwie, a w szkole ze zdwojoną siłą odżyje szowinistyczny i rozfanatyzowany pseudopatriotyzm. Będą pochody, będą akademie, będą kwiaty i pieśni. Będzie zupełnie, wypisz, wymaluj, jak w PRL. Władza będzie kochać lud i stać na straży godności wielkiego narodu, będzie czuwać i wroga pędzić precz, a jedynie słuszna ideologia jako oczywista oczywistość będzie nas otaczać ze wszystkich stron. A ludzie? A ludzie będą, tak jak w PRL, kręcić się wokół swoich marzeń o mieszkaniach, samochodach i wczasach w Bułgarii (pardon, w Egipcie), na propagandowe festyny władzy patrząc z pobłażaniem i nadzieją na darmową kiełbaskę. Aż do czasu, gdy ktoś inny okaże się na tyle silny, że godny ludowego poparcia. Bo siła ludu jest po stronie silnych.
PS Usłużne jak zawsze internety podpowiedziały mi cały tekst wspomnianej na początku satyrki. Warto przypomnieć i dać na wzór, bo za chwilę inteligencji nie pozostanie nic innego, niż powrócić do swych literackich zabaw:
Przez zieloną wieś
idzie sobie gęś,
tup tup, tupu tupu
wprost do punktu skupu.
Przez zieloną wieś
już nie wraca gęś,
już nie wraca gęś,
bo oddała jaja, pierze,
dla ojczyzny swej w ofierze
patriotka gęś!
Przez zielony bór
idzie sobie knur,
tup tup, tupu tupu
wprost do punktu skupu.
Przez zielony bór
już nie wraca knur,
już nie wraca knur.
Oddał szynki, oddał głowę,
dla ojczyzny swej ludowej
patriota knur
Albo po prostu posłuchajcie:
PS2 Mamy mały kłopot techniczny z zatwierdzaniem komentarzy i mogą być opóźnienia. Przepraszamy!