Ratujmy nasze dzieci!
Papież Franciszek w niedawnym wywiadzie dla „La Repubblica” orzekł, że według wiarygodnych danych około 2 proc. księży, w tym również biskupów i kardynałów, dopuszcza się czynów pedofilskich.
Rzecznik Watykanu Federico Lombardi – najwyraźniej w panice – uciekł się do podważenia wiarygodności wywiadu, powołując się na brak znaku zamknięcia cudzysłowu w tej części wywiadu, w której pada to szokujące stwierdzenie.
Nie ośmielił się jednak zanegować czy choćby sprostować papieskich rewelacji. Organizacje osób poszkodowanych przez księży pedofilów zareagowały zapewnieniem, że ich szacunki mówią o liczbie znacznie większej niż 2 proc., a także przypomnieniem, że mająca już trwać od 2012 roku (wtedy pedofilia stała się w Watykanie przestępstwem) kampania kościelna przeciwko pedofilii na razie ogranicza się do słów.
„Stawka” została podbita przez Franciszka dwudziestokrotnie! Do dziś oficjalne stanowisko Kościoła było takie, że pedofilem jest „jeden na tysiąc” lun „mniej niż jeden na tysiąc” (ks. Kloch) księży.
Do tego dochodziło zapewnienie, że pedofilia nie występuje wśród księży częściej niż w innych grupach zawodowych (co pozostaje w oczywistej sprzeczności z tezą, że jeden promil księży dopuszcza się pedofilii, gdyż w całości społeczeństwa częstość pedofilii jest kilkukrotnie niższa niż jeden promil), a poza tym Kościół gorliwie z nią walczy (jak dotąd – przenosząc pedofilów do innych parafii, nie informując o nich prokuratorów i odmawiając wypłaty odszkodowań).
Nie obywało się do tego bez plucia na każdego, kto publicznie oburzał się na pedofilię w Kościele. Ja sam, wedle wypowiedzi licznych księży, „atakuję Kościół” i go „nienawidzę” oraz „twierdzę, że każdy ksiądz to pedofil”.
Twierdziłem tymczasem, na podstawie dotychczasowych danych, że pedofilem jest jeden na 1000 księży i powtarzałem za Benedyktem XVI, że skala tego procederu w Kościele jest porażająca, a twierdzenie, że księży pedofilów jest tyle samo, co innych mężczyzn pedofilów, to ordynarne kłamstwo.
Dziś muszę przeprosić za powielanie bzdurnych danych. Nie wierzę papieżowi, że co pięćdziesiąty ksiądz jest pedofilem, lecz jednocześnie, biorąc pod uwagę, że papież ma dostęp do wiedzy, do której ja dostępu nie mam, muszę uznać, że owo podane przez Franciszka 2 proc. jest bliższe prawdy niż mój nieszczęsny 1 promil.
Jednocześnie oczekuję dokładniejszych wyjaśnień od o. Adama Żaka, kościelnego „koordynatora do spraw ochrony dzieci i młodzieży”, który jak dotąd twierdził, że owe 27 skazań księży pedofilów w ciągu ostatnich 10 lat w Polsce (Żak powołuje się badania Ekke Overbeeka), wskazujące nota bene na znacznie wyższy odsetek pedofilów niż jeden na tysiąc, to znacznie mniej niż wynosi realna liczba takich przypadków (więcej tutaj). Znacznie mniej to znaczy pięć czy raczej dziesięć razy mniej? Czy o. Żak naprawdę nie ma żadnych szacunków i przypuszczeń? Skąd więc papież ma taką wiedzę, jaką ma, skoro główny specjalista kościelny w Polsce niby to nie ma żadnej wiedzy?
Gdyby było prawdą, jak to twierdzi papież, że jeden na pięćdziesięciu księży jest pedofilem, trzeba by orzec, że Kościół katolicki to po prostu szajka pedofilów, czyli organizacja przestępcza. Co by było, gdyby szef jakiejkolwiek innej organizacji ogłosił coś podobnego? Pewnie oznaczałoby to koniec jej działalności. Tymczasem w Polsce rewelacje papieskie przeszły bez echa. Nie słychać głosów oburzenia i przerażenia. Polskie władze milczą.
Gdyby polski rząd miał w sobie minimum odwagi i przyzwoitości, domagałby się przynajmniej wyjaśnień od kurii. W końcu dowiedział się od samego papieża, że – statystycznie rzecz biorąc – po Polsce grasuje ponad 400 księży pedofilów (2 proc. polskich księży), którzy przecież w znacznym odsetku są nauczycielami religii w publicznych szkołach!
Dlaczego więc nie żąda od kurii informacji, skąd ma te dane i jaką ma wiedzę odnośnie do polskich księży? Dlaczego polski rząd, tak wrażliwy na wszystko, co się wiąże z bezpieczeństwem dzieci, nie robi nic? Nie wyraża nawet dyplomatycznego „zaniepokojenia”. Czy po prostu dlatego, że – jak wszystkie polskie rządy – leży plackiem u papieskiego tronu, bojąc się nawet wznieść usta do ucałowania świętego trzewika? Na pewno.
Ale, moim zdaniem, jest jeszcze gorzej. Myślę, że ten rząd ma to po prostu gdzieś. Podobnie jak ci rodzice, którzy wzruszą ramionami i od września będą nadal posyłać swoje dzieci na opłacane przez rzekomo światopoglądowo neutralne i świecie polskie państwo nauki o „cywilizacji miłości” (oni) i „cywilizacji śmierci” (my). Każdy, kto łoży na Kościół katolicki – czy to będzie polski rząd, czy osoba prywatna, musi zdawać sobie sprawę z tego, że sponsoruje masową pedofilię (2 proc., czyli 10 tys. pedofilów na świecie, to skala masowa!), a więc staje się jej wspólnikiem.
Rodzice, jeśli macie Boga w sercu, jeśli macie jakieś sumienia i poczucie odpowiedzialności za swoje dzieci, trzymajcie je z dala od Kościoła katolickiego, nawet jeśli papież mówi bzdury i nie dwóch na sto, lecz „tylko”, dajmy na to, jeden na stu księży jest zboczeńcem.
Bo organizacja, która upadła tak nisko i tak bardzo przeżarta jest przez zboczenie i zbrodnię, zasługuje na publiczną anatemę. Przestańcie z nią współpracować! Przestańcie posyłać dzieci do kościoła i na lekcje religii!
Dlaczego wzorem tylu innych społeczeństw nie poszukacie swojej własnej drogi do Jezusa, nie założycie swojego własnego Kościoła chrześcijańskiego, wolnego od zboczeń, pychy, zabobonu i średniowiecznego feudalizmu? Inni zrobili to już pięćset lat temu.
Dlaczego uważacie, że Bogu spośród tylu religii najbardziej podoba się właśnie Kościół Rzymskokatolicki, z jego straszną, krwawą historią i brudną współczesnością? Czy nie czas na oczyszczenie moralne? Czy nie czas na polską reformację?