Wiedeńska przestroga i Prezes z grilla
Wyobrażacie sobie, że Robert Winnicki zostaje prezydentem Polski? Otóż prawie że został. Nazywa się Norbert Hofer i właśnie o ułamek procenta przegrał wybory prezydenckie w Austrii.
Tej samej, która porzuciła w latach 30. swoją austriackość na rzecz „austrofaszyzmu”, popychającego ją w ramiona Hitlera. Tej samej, która z entuzjazmem przyjęła w 1938 r. Anschluss, czyli przyłączenie Austrii do nazistowskiej III Rzeczy. Tej samej, która nie rozliczyła się ze swojego udziału w zbrodniach nazizmu. Ten samej, którą chłoszcze swymi dramatami Thomas Bernhard, zakazujący wystawiania ich w ojczyźnie. Te samej, która dała światu sekretarza generalnego ONZ Kurta Waldheima – członka nazistowskiej SA. O samym Hitlerze nie wspominając. Jednak nie został prezydentem. Zabrakło trzech dziesiątych procenta głosów. Jacy rozsądni mimo wszystko ci Austriacy! Można na nich zawsze liczyć!
Wiedeń w rękach faszyzującego ultrasa, z partii puszczającej oko do zwolenników nazizmu, byłby klęską moralną nie tylko Austriaków, lecz całej Europy. Ten mały, acz obrzydliwie bogaty kraj omalże nie wypuścił brunatnego dżina na całą Europę. Konsekwencje mogłyby być straszne. Bo skoro Austriacy mogą, to dlaczego nie mogą Francuzi? A co będą sobie teraz żałować Anglicy i Szkoci, skoro ta Unia z miesiąca na miesiąc coraz mniej sympatyczna? Wyjść, trzasnąć drzwiami i spokój!
No, nic się nie stało. Stało się, bo było o włos od katastrofy. Te 31 tysięcy głosów przewagi Alexandra Van der Bellena nad Norbertem Hoferem to czysty przypadek. Dzień wcześniej, dzień później mogłoby być odwrotnie.
Jedziemy bez trzymanki. W Austrii dziś się udało. Ale czy uda się w Wielkiej Brytanii, we Francji, w USA? Zachód znalazł się na szalonej karuzeli i kręci się na niej bez trzymanki.
Tylko Kaczyński ma dziś powód do niezadowolenia. Miałby pewnie nowego przyjaciela w Europie. No i Bruksela znalazłaby sobie może innego „chorego człowieka Europy”. Wszystko jednak zostaje po staremu. Po hucpiarskim cyrku w Sejmie i bezczelnej a idiotycznej uchwale rzucającej wyzwanie Unii jako rzekomo zagrażającej suwerenności Polski w poniedziałek Komisja Europejska rozpali grilla, na którym będzie Kaczyńskiego grillować długo i skutecznie. Aż zrozumie, że jak się coś podpisuje i bierze się kasę, to potem trzeba się wywiązać. To taka lewacka zasada…
Mam nadzieję, że Dzień Ulgi we Wiedniu tchnie nowego ducha w europejską biurokrację. Jednak ciężka praca demokratów na rzecz utrzymania Austrii we wspólnocie antyfaszystowskiej, jaką wciąż jeszcze jest Zachód, przyniosła efekty. Warto podwoić wysiłki w innych krajach – wszak dają efekt. Warto też pogrillować biednego prezesa. Prezes z grilla z pewnością będzie bardziej strawny niż na surowo.