4 czerwca! Świętujemy!
Dziś rocznica pierwszych wolnych wyborów do polskiego parlamentu. 27 lat temu 61 proc. dorosłych Polaków poszło do urn wybierać Senat i 35 proc. miejsc w Sejmie w wolnych wyborach. Wybrali Solidarność.
Kto żył w tamtym czasie, pamięta atmosferę demokratycznego święta i poczucie, że akt wyborczy ma znaczenie epokowe. Na chwilę ogarnęło nas uczucie wzniosłości i radości, które znaliśmy z roku 1980, z czasów pierwszej Solidarności. Biorąc pod uwagę frekwencję oraz wyniki wyborów, można powiedzieć, że w przybliżeniu jedna trzecia dorosłych Polaków wywalczyła zwycięstwo sił demokratycznych. Tylko jedna trzecia. Być może dla pozostałych tamten dzień 4 czerwca 1989 nie stał się przełomem i symbolem upadku komuny oraz nastania wolnej Polski. Oficjalnie jednak nikt – ani Kościół, ani PiS, ani pozostała prawica – nie kwestionuje tego, że nowa Polska poczęła się w 1989 roku. A jeśli tak, to kiedy, jeśli nie 4 czerwca?
Mimo to owe dwie trzecie, które w przełomie tym nie wzięły udziału, wciąż czują się z tą datą źle. Obecny rząd tak bardzo ją deprecjonuje i umniejsza, że gdy dziś trzeba walczyć o zachowanie zdobyczy demokratycznego państwa prawnego, świętowanie rocznicy wyborów 1989 roku staje się oczywistym aktem opozycji. Cóż za ironia losu!
Gdy wyjdziemy dziś na ulice, by przypomnieć, co wydarzyło się 27 lat temu, będziemy tam w gronie przeciwników rządu – choć wcale byśmy tego nie chcieli. To wprost niepojęte, że Jarosław Kaczyński i jego partia żyją w „historii równoległej”, w której rok 1989 (oficjalnie uznawany przez nich za koniec komuny!) jest „na niby”. W ich wyobraźni wszystko, co nie jest prawicą i Kościołem, nie ma prawa do chwały i zasługi. Zbudowali narrację, w której to katolicki lud, pod wodzą papieża-Polaka, w imię wartości chrześcijańskich i wierności Kościołowi, zrzucił komunistycznej jarzmo i pokonując postkomunistów w ćwierć wieku toczącej się walce, doprowadził w 2015 roku do Dobrej Zmiany. To groteskowe i tym bardziej absurdalne w wykonaniu PiS, że jak wiadomo, bracia Kaczyńscy odegrali w obaleniu reżimu Jaruzelskiego bardzo ważną rolę – przy Okrągłym Stole i w rokowaniach z ZSL, które po wyborach przeszło na stronę Solidarności.
Otóż nie! Wolna Polska wzięła się ze współpracy sił lewicy i prawicy. Jej ojcami i matkami są działacze lewicowego KOR i zaangażowani w opozycję księża. Jacek Kuroń i papież Jan Paweł II, Adam Michnik i Lech Wałęsa. A przede wszystkim owa wspaniała Jedna Trzecia, która zapisała się do Solidarności i poszła głosować za demokracją.
Dziś jedna trzecia, która wygrała wybory i przejęła w Polsce władzę, nie chce świętować. Czy to znaczy, że wtedy głosowali na PZPR? A może nie poszli na wybory? A może dziś nie podoba się im ich ówczesny wynik? Ich sprawa. Są wolni. Dzisiaj nikt nie ma obowiązku świętować ani chodzić na marsze. Ma za to do tego prawo. I właśnie to wywalczone w 1989 roku prawo będziemy dziś z radością egzekwować. A czerwoni i PiS nie sobie siedzą w domu i utyskują na „zdrajców”.
Za to my cieszymy się i radujemy tym, że kiedyś, w naszej młodości, na naszych oczach skończyła się komuna, a symbolem polskiej zmiany nie był upadek muru, nie było zabicie dyktatora, lecz akt wyborczy, akt demokracji! I to pierwszy za żelazną kurtyną! Jesteśmy z tego dumni i będziemy z tego powodu świętować przez całe popołudnie. Przyłącz się do nas, gdziekolwiek mieszkasz. Świętujemy w całej Polsce! Świętujemy, bo chcemy raz jeszcze przeżyć piękną chwilę młodości, lecz i dlatego, że to, co wtedy zdobyliśmy, dziś jest zagrożone. Nie damy zniszczyć tego, co poczęło się pamiętnego 4 czerwca 1989 roku! Komuna nie wróci!