Dziękuję Prezydentowi Dudzie i Premier Szydło
Dziś odbyły się w Kielcach uroczystości upamiętniające pogrom kielecki, do którego doszło 70 lat temu.
Liga do Walki z Rasizmem wydała wówczas dramatyczne oświadczenie (podpisane m.in. przez Władysława Bartoszewskiego), którego fragment warto przypomnieć:
Zdziczały tłum, podjudzony oszczerczą propagandą, w obłędzie nienawiści rasowej zamordował, zamęczył czterdziestu niewinnych ludzi […] Nikczemne, bzdurne i oszczercze kłamstwa o porywaniu dzieci chrześcijańskich szerzą teraz wrogowie Polski w naszych miastach i miasteczkach, by pod tym pozorem mordować i rabować […] Narodzie polski!
Cóż, wyrwało im się słowo „podjudzać” – może jego niestosowność, w takim zwłaszcza kontekście, najlepiej pokazuje, jak bardzo głęboko wrastają korzenie wrogości wobec Żydów i jak trudno jednoznacznie odciąć się od antysemityzmu.
Pogrom kielecki nie był pierwszym, w czasie którego bito i zabijano ocalałych z Holokaustu. Pierwszy miał miejsce w sierpniu 1945 r. w Krakowie; w kilku innych miejscach dochodziło do zbiorowej przemocy na mniejszą skalę. Mój ojciec widział pogrom krakowski, o którym tak pisał:
Pewnego sierpniowego dnia gruchnęła wieść, że Żydzi w bóżnicy łamali, czy też wykręcali chrześcijańskiemu dziecku członki. Wątpliwości nie było najmniejszej. Ten widział, ów widział, matka widziała, siostra widziała. Gdy tak mówiono na rynku, na Jana i na Floriańskiej, gdzieś na Kazimierzu, na Dietlowskich Plantach, czy może gdzie indziej Żydów już bito. Odwiedzałem wtedy właśnie kogoś w szpitalu na Kopernika. Milicjanci przywozili tam konnymi dorożkami ludzi zalanych krwią. Gorzej niż patrzyć na tych ludzi, było słuchać, co mówią pielęgniarki. – Trzymać ich tu nie będziemy; opatrzymy i niech idą. „Opatrzymy”, ale jak ich ton oddam? Być może ofiary dostały w tym szpitalu wszelką potrzebną pomoc medyczną i może tak samo była skuteczna, jak gdyby była udzielona z łagodnym uśmiechem miłosierdzia. Głosów perswazji nie słyszałem. Gdzie byli ludzie, którzy nie wierzyli? Może zamknęli się w domach głusi na burdy uliczne, może milczeli bezsilni, przejęci grozą i wstrętem. Naocznych świadków było tylu, gniew na żydowską zbrodnię był tak powszechny, że prowokacja musiała być, jak sądzę, nie tylko ustna. Myślę, że do bóżnicy naprawdę wprowadzono dziecko i że ból został mu zadany.
Wciąż wielu ludzi myśli, że Jedwabne i Kielce były niechlubnymi wyjątkami. Nie były. Były może wyjątkowe z powodu liczby ofiar, lecz na mniejszą skalę mordowanie Żydów miało miejsce w dziesiątkach miejscowości po ucieczce armii czerwonej. Niestety, przemoc przeniosła się również na czasy powojenne.
To pięknie, że władze polskie, niezależnie od politycznej proweniencji, zgodnie potępiają akty przemocy wobec Żydów. Przy każdej takiej okazji przypominają o Polakach ratujących Żydów. Trzeba o nich zawsze przypominać. Ale nie należy tego robić w sposób sugerujący, że pogromy i szmalcownictwo były zjawiskami wyjątkowymi na tle masowej pomocy dla Żydów. To po prostu nieprawda. To wrogość w stosunku do Żydów była zjawiskiem masowym i dlatego tym większymi bohaterami są ci Polacy (a było ich wiele tysięcy), którzy Żydom pomagali. Minie jeszcze wiele czasu, zanim dygnitarze przemawiający na uroczystościach upamiętniających Holokaust będą się naprawdę w tych sprawach orientować. Tymczasem dobrze, że mamy to, co mamy.
Dziękuję Prezydentowi Andrzejowi Dudzie i Premier Beacie Szydło za słowa skierowane do Polaków i Żydów w kontekście dzisiejszych uroczystości. Prezydent powiedział, że „w wolnej, suwerennej, niepodległej Polsce nie ma miejsca na jakiekolwiek uprzedzenia, na rasizm, na ksenofobię, na antysemityzm”. A Premier Szydło napisała w liście: „Nie ma w Polsce przyzwolenia na piętnowanie ze względu na wyznanie ani na rasizm […]. 70 lat temu, krótko po wyniszczającej wojnie i dramacie Holocaustu, w Kielcach znów popłynęła krew niewinnych ludzi. Ta tragedia wciąż jest badana przez historyków, ale trzeba podkreślić, że żadna prowokacja nie może być usprawiedliwieniem dla nienawiści i przemocy”.
Dziękuję za te słowa, ale proszę o więcej. W imieniu Żydów, Arabów, osób o ciemniejszym kolorze skóry, osób LGBT… Wszystkich nas łączy to, że do końca nie możemy być sobą i nie czujemy się w Polsce całkiem bezpiecznie. Każdy z nas, gdyby śmiał objawić swoją tożsamość na ulicy, na osiedlu, w internecie, spotka się prędzej czy później z agresją. Ile godzin Żyd w jarmułce czy czarnoskóry mógłby chodzić niezaczepiany po osiedlach Nowej Huty albo Pragi? Ile minut mogliby tak chodzić dwaj mężczyźni trzymający się za ręce? Sam nie wiem. Chyba nikt nie próbuje. Bo bardzo, bardzo daleko nam jeszcze do metropolii Zachodu i panującej w nich otwartości na różnorodność, którą wszyscy podziwiamy, gdy ją widzimy, nawet jeśli po powrocie do kraju niektórzy z nas na głos potępiają ją jako „zepsucie” i „upadek wartości”.
Panie Prezydencie, Pani Premier, łatwo wygłaszać formułki o równości i tolerancji, łatwo potępiać rasizm i faszyzm. Słowa są tanie. Trudniej przeistoczyć je w czyn. Dziś Żydów jest w Polsce niewielu. Owszem, wszyscy jesteśmy przedmiotem nienawistnych ataków słownych, zwłaszcza w internecie. Wielu z nas grozi się śmiercią, a ci, którzy publikują, każdego dnia zbierają tony „hejtu”.
Jednak „Żydami” naszych czasów są dziś raczej wyznawcy islamu, osoby o ciemnej skórze oraz geje i lesbijki. Ich jest po prostu więcej i to w ich stronę kieruje się dziś ostrze faszystowskiej nienawiści. Jakże często nienawiści tej towarzyszy religijna i nacjonalistyczna retoryka. Właśnie z jej powodu tak niezręcznie jest prawicowym rządom rzeczywiście interweniować. Tym bardziej proszę Pana Prezydenta i Panią Premier, aby zdobyli się na więcej. Spójrzcie krytycznie na stosunek polskich prokuratorów, sędziów i władz samorządowych do niezliczonych aktów wrogości i przemocy, z jaką spotykają się ci, których dyskryminowania zabrania konstytucja i którego zabraniacie i Państwo w imieniu Rzeczypospolitej. Czy naprawdę walczycie z faszyzmem czy może z nim flirtujecie, gdy ciepło mówicie o „kibolach”, a uchodźcy wzbudzają w Jarosławie Kaczyńskim słynne troski natury epidemiologicznej?
Popatrzcie na Polskę, zwłaszcza tę swoją – pisowską i kościelną – oczami gejów albo Arabów. Pomyślcie przez chwilę, jak oni się tu czują, a jak się czują w Londynie czy Paryżu? Widzicie różnicę? To nie jest różnica kulturowa – to jest różnica moralna. Mam nadzieję, że dzisiejsze słowa władz RP, skierowane do Żydów, mogą być odczytane jako zapowiedź końca tolerancji dla przemocy w stosunku do mniejszości. Wszystkich mniejszości. Jeśli tak się stanie, będę – w tej sprawie – po stronie PiS.