PiS kontra islamska czerń
W jednym z bardzo znanych, kanonicznych tekstów filozofii analitycznej pada zdane „Jones posiada forda lub Brown jest w Brześciu”. Brzmi absurdalnie, prawda? Ale ma swój sens w kontekście wywodu autora, którym jest E. Gettier. Zdanie wypowiedziane przez min. Błaszczaka na temat koczujących na granicy w Brześciu kilkuset uciekinierów z Czeczenii też brzmi absurdalnie, lecz ma swój złowrogi sens w kontekście tworzenia szowinistycznej, samolubnej republiki w kraju słynącym niegdyś z umiłowania wolności i konsekwentnego budowania demokracji.
Oto minister policji dumnego kraju tyle ma do powiedzenia bezbronnym ludziom, w tym kobietom i dzieciom, którzy podpadli dyktatorowi Czeczenii i musieli uciekać z kraju: „To jest próba stworzenia nowego szlaku napływu muzułmanów do Europy”. To może ja uściślę: nie podoba nam się Wasza religia, więc Was nie wpuścimy, bo będziecie swoją fałszywą wiarą i obcą nam kulturą zanieczyszczać nasz teren.
Coś przeinaczyłem? A dokładniej p. Mariusz Błaszczak w sławetnym już wydaniu programu „Jeden na jeden” w TVN 24 z 30 sierpnia, w którym zdążył nakłamać i naurągać KOD, Lechowi Wałęsie oraz naopowiadać cały stek andronów pisowskiej propagandy, powiedział tak: „Nie, nie będziemy ulegać presji tych, którzy chcą doprowadzić do kryzysu imigracyjnego. Nasza polityka jest zupełnie inna. Granica Polski jest szczelna. W Czeczenii nie ma wojny, w odróżnieniu od sytuacji sprzed lat. Celem podróży tych ludzi jest zachód Europy. To jest próba stworzenia nowego szlaku napływu muzułmanów do Europy. Póki jestem ministrem spraw wewnętrznych, póki rządzi rząd PiS, nie narazimy Polski na zagrożenie terrorystyczne”.
Otóż, panie ministrze Błaszczak, w cywilizowanym kraju każdy człowiek, w tym polski katolik i czeczeński mahometanin, ma prawo złożyć podanie o azyl bądź status uchodźcy. Na czas rozpatrywania takiego podania pozawala się danej osobie przebywać na terenie kraju. Owszem, można sobie wyobrazić sytuację nadzwyczajną, w której u granic staje niebezpiecznie wielka gromada migrantów i dochodzi do czasowego zawieszenia obowiązywania tej zasady. Z pewnością jednak nie dotyczy to ani dwustu, ani dwóch tysięcy osób. Kraj, który z powodu egoizmu, uprzedzeń religijnych, ksenofobii i kulturowej pychy odmawia udzielenia pomocy garstce udręczonych wygnańców, wystawia sobie świadectwo, którego nie zagłuszy tysiąc narodowo-katolickich przemówień prezydenta ani nie zasłoni milion flag powiewających na rządowych uroczystościach. A jeśli kraj ten będzie się kojarzył z chrześcijaństwem, to prędzej z konkwistą, kontrreformacją i inkwizycją niż z tradycjami św. Franciszka czy przesłaniem obecnego papieża.
Oto Wasze miłosierdzie, katoliccy władcy Polski: zatrzasnąć drzwi przed nosem potrzebującego, plując mu w twarz podłe słowa o jego wierze. Oto właśnie, kim jesteście, dumni „prawdziwi Polacy” i „chrześcijanie”. Taki jest Wasz rząd, taka jest Wasza moralność.
Nie da się już naprawić reputacji Polski, która powiedziała Europie: frajerzy, dawajcie kasę i żadnych nam tu islamskich czarnuchów nie wysyłać, bo pogonimy! Takie przesłanie z „kraju wartości” usłyszało już pół miliarda Europejczyków i nie zapomną go przez wiele lat, nawet gdy dawno już wróci do Polski demokracja i rządy prawa. Ta sprawa jest już przegrana.
Mamy jednak swoją sprawę wewnętrzną. Ktoś musi Wam mówić, jacy jesteście. A jesteście bez sumienia. Za nic macie los dzieci od miesięcy czekających w pobliżu granicy na Waszą litość. Mają tam poumierać? Czy ci ludzie mają zostać w nieprzyjaznej Czeczenom, zależnej od Rosji Białorusi? Ale co Was to obchodzi. Kiedyś się rozejdą i jakoś „wchłoną”. Sprawa ucichnie. Pewnie, kiedyś ucichnie, ale nie dziś i nie jutro. Jesteście bez honoru, skoro pozwalacie, żeby ta sytuacja trwała, kompromitując nas wszystkich. Jesteście też bez rozumu, nie zdając sobie sprawy z tego, na jakie konsekwencje narażacie Polskę, niszcząc elementarne więzi solidarności między członkami Unii Europejskiej, nie mówiąc już o solidarności z cierpiącymi. Rachunek będzie wystawiony.
Wśród najwstrętniejszych niegodziwości człowieka poczesne miejsce zajmuje niewdzięczność. Jeśli ktoś zasługuje na pogardę, to z pewnością niewdzięcznik. Wasza okrutna niewrażliwość na los garstki biednych ludzi jest naszą wspólną niewdzięcznością, którą nas wszystkich hańbicie. Tak, tak, hańbicie nas wszystkich, łącznie ze mną. Wstyd mi za Was i za siebie. Ledwie trzydzieści lat temu, gdy w Polsce było o niebo lepiej niż dzisiaj w Czeczenii, kraje Zachodu przyjęły nie dwa tysiące, nie dwieście tysięcy, lecz grubo ponad milion emigrantów z Polski. Owszem, byli tacy, co mówili, że to ludność zacofana, nienawykła do życia w cywilizowanym świecie, zatruta propagandą, kulturowo obca itd. Mówiło się też, że są tam agenci i szpiedzy. A jednak państwa były mądrzejsze od swoich „pisowców”, których nigdzie wszak nie brakowało i nie brakuje. To nie tacy ludzie jak Błaszczak podjęli decyzje, w wyniku których masy Polaków znalazły wówczas azyl. To nie ludzie pokroju Błaszczaka, nie słuchając jazgotu nacjonalistów i narodowych egoistów, zgodzili się podjąć wielkie ryzyko i przyjęli nas do Unii Europejskiej.
Dziś ci sami ludzie muszą się tłumaczyć i przepraszać. Okryliście nasz kraj hańbą i czynicie to każdego dnia na nowo. Każdego kolejnego dnia, gdy pozostajecie głusi na błagania tych biednych, nieszczęśliwych ludzi na granicy w Brześciu. Ale co Wam tam. Pójdziecie do kościoła, wyspowiadacie się (a pewnie i to nie) – i po sprawie. Polak zawsze wielki chwat, zadowolony z siebie i niewinny. A jak się komu nie podoba, to niech spada na drzewo albo siedzi cicho, bo jak nie, to zaliczy z liścia. Taka to mniej więcej teraz rządzi „klasa”, taki to dyskurs i mentalność znajduje uznanie i aprobatę władzy. No, po prostu sto lat przed Czeczenami.
PS Panie Błaszczak, niech pan sobie przeczyta „Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca” Ilii Erynburga. Lejzorek raz wybrał się z Rosji do Polski, bardzo katolickiej i bardzo narodowej. Spotkał w niej urzędników i policjantów bardzo patriotycznych, zupełnie jakby PiS mieli już zakodowany (excusez le mot) w genach. A co z tego wynikło, to się już Pan dowie…