Jaki (Patryk) minister, każdy widzi
Wypowiedziana przez wiceministra sprawiedliwości z mównicy sejmowej insynuacja pod adresem posła PO Roberta Kropiwnickiego, jakoby ten prowadził w swoim mieszkaniu agencję towarzyską, czyli zamtuz, jest sama w sobie obrzydliwa.
Cóż jednak w tym dziwnego, że zastępca Zbigniewa Ziobry, wysoki funkcjonariusz paskudnego reżimu, pławiącego się w pysze i bezczelnym nepotyzmie, okazującym każdego dnia pogardę dla prawa i cywilizacji demokratycznej, obraża jednego z posłów?
Nic. Nic też dziwnego, że obraża sędzię i chce składać wniosek o postępowanie dyscyplinarne przeciwko niej, naruszając tym samym zasadę urzędowania w demokratycznym państwie prawa, głoszącą, że ministerstwo sprawiedliwości, stojące na straży niezawisłości sądów, nie wykonuje żadnych kroków, które mogłyby zostać odebrane jako wywieranie nacisku na sędziego. Oczekiwanie od pana Patryka przestrzegania takich standardów byłoby równie niemądre jak spodziewanie się, że pan Antoni będzie się przejmował w rozdawaniu stanowisk i medali jakimiś tam „przepisami”, a pan Jarek nie załatwi paru posad dla swoich pociotków i kierowców.
Nie po to PiS zdobył władzę, żeby przejmować się jakimś tam „prawem”, które nie sam ustanowił. Zresztą ustanowionym przez siebie również przejmować się nie musi, skoro przecież ustanowił je samodzielnie i samodzielnie może je zmienić. Poza tym nazywa się „prawo i sprawiedliwość” i to powinno każdemu wystarczyć.
W świecie symbolicznym nazwy bardzo chętnie zastępują oznaczane przez siebie przedmioty. A jak komuś to przeszkadza, to niech sobie napisze felieton na blogu. Poza tym może nam skoczyć.
Patryk Jaki jaki jest, taki jest, ale w tej sprawie ma rację. Jako poseł ma prawo do chamstwa, insynuacji, pomówień – a to dlatego, że my, obywatele, mamy prawo wiedzieć, jaki Jaki jest naprawdę. Tak jak na imieninach u wujka można gadać bzdury, można wygadywać brednie z trybuny sejmowej. I robi się to, że aż miło!
W pierwszym przypadku chroni nas zasada prywatności, a w drugim zasada jawności życia publicznego i prawa polityczne posła. Poseł na mównicy sejmowej, wbrew opinii Sądu Okręgowego w Warszawie, ma immunitet chroniący go przed odpowiedzialnością karną i cywilną z powodu swoich wypowiedzi w Sejmie. Rolę sądu cywilnego w tym zakresie odgrywają organa Sejmu, czyli marszałek i komisja etyki poselskiej. Miejsce sankcji sądowej zajmuje sejmowa sankcja regulaminowa. To musi być jasne.
Posłowie nie mogą czuć się ograniczeni przez groźbę procesów cywilnych, wytaczanych im przez innych posłów i polityków, a nawet postronnych obywateli. Gdyby tak miało się stać, Sejm zostałby sparaliżowany. Wykonywanie mandatu posła wiąże się z licznymi przywilejami, ale także z pewnymi ograniczeniami, takimi jak słabsza ochrona wizerunku oraz słabsza ochrona cywilnoprawna. Sądy cywilne, mówiąc w uproszczeniu, służą ludności w rozwiązywaniu sporów wynikających z umów oraz prawa do dobrego imienia.
Generalnie nie są jednak przeznaczone dla funkcjonariuszy publicznych, wykonujących czynności urzędowe bądź wynikające z mandatu. Do ochrony ich czci służą inne środki, na czele z zasadami honoru i dobrymi obyczajami w życiu publicznym, na straży których stoją najwyżsi rangą przedstawiciele władzy, tacy jak marszałek Sejmu. To marszałek (obrady prowadził sam marszałek Kuchciński) powinien przywołać Jakiego do porządku, a nie sąd. Uważam, że zwycięstwo Kropiwnickiego w sporze sądowym z Jakim byłoby bardzo niebezpiecznym precedensem. Przegrana zresztą również. Po prostu tego procesu w ogóle nie powinno być.
Co do meritum zaś, to od zarzutu prowadzenia agencji towarzyskiej bardzo łatwo się uwolnić – wystarczy powiedzieć, jakie się ma mieszkania i jak są użytkowane. Wystarczy oświadczenie na konferencji prasowej, na której przy okazji można zrugać Jakiego. Tak to powinno wyglądać.
Owszem, z PiS trzeba walczyć przed sądami (zanim zostaną całkowicie zastraszone), ale tylko tam, gdzie sprawy są od strony prawnej jednoznaczne. Sprawa Jakiego bynajmniej taka nie jest. Jego wypowiedź, której można posłuchać tutaj, była ohydna i szczeniacka. I dobrze. Mam prawo wiedzieć, jakich ludzi wysunął do władzy nasz 19-proc. suweren. Niezbywalnym prawem polityka jest kompromitować się publicznie.
Jak mówi poseł Patryk Jaki: prawda w oczy kole. Niechaj kole. Lepsza ginekoandrologiczna pornografia polityczna PiS niż obłudne spuszczanie ramiączka, reżyserowane przez cynicznych piarowców i innych najmitów.