Kaczyński zacisnął zęby na kostce Tuska
Obsesja Kaczyńskiego na punkcie Tuska najwidoczniej nie zelżała, mimo że obmierzły Donek zniknął z Sejmu i prezes wszystkich prawdziwych Polaków nie musi już znosić jego widoku.
PiS zdecydował właśnie prowadzić „śledztwo” w kierunku zdrady dyplomatycznej, której miał się rzekomo dopuścić premier RP, a obecnie przewodniczący Rady Europejskiej. Informacja ta przemknęła przez media w natłoku innych doniesień i mało kto się nią przejął. Ja się przejąłem. Skoro śledztwo podjęto, to nie po to, aby je umorzyć i ogłosić: „Tusk niewinny!”. Takich scenariuszy w PiS nie ma. A jeśli nie niewinny, to winny. Za kilka miesięcy, może rok, Tusk zmieni się w oskarżonego, który „chowa się za immunitetem”. Tym samym PiS, konsekwentnie, odmówi Tuskowi poparcia w wyborach na drugą kadencję w fotelu prezydenta Europy. A czym bardziej PiS będzie tego poparcia odmawiał, tym bardziej Zachód to poparcie będzie okazywał. Dlatego Donald Tusk może być spokojny o swój „next term”. Gra Kaczyńskiego nie toczy się o to, by utrącić Tuska dzisiaj, lecz o to, by zapobiec jego startowi z wyborach prezydenckich.
Gdy w 2017 r. Tusk powróci do Polski, natychmiast znajdzie się w roli oskarżonego. PiS ciągać go będzie po prokuraturach i komisjach sejmowych tak długo, aż wszystkim wyda się na tyle sponiewierany i upokorzony, że przestaną wyobrażać go sobie w roli triumfującego zwycięzcy wyborów prezydenckich. A jak się da, to nawet jakiś proces się przeprowadzi i wyrok wyda. Skandalu nie będzie, bo Kaczyński znalazł się już w sferze pozaskandalicznej. Kaczyński i jego rząd są już tak skompromitowani w oczach demokratycznego świata, że nawet oburzać się nie będzie komu. Po tym wszystkim, co się wydarzyło w Polsce w ciągu minionego roku, straciliśmy już zdolność honorową do wywoływania skandali.
Do 2020 r. Unia musi wypłacać dotacje na reżim Kaczyńskiego, a ten może jej grać na nosie. A potem to się zobaczy. Kaczyński wie, że w Unii nic już nie ugra, ale zajęta poważniejszymi problemami Unia nie będzie się z nim użerać. Co ma wpłynąć na konto, to wpłynie, a czarodziej Morawiecki zrobi z tego Wielką Gospodarkę Narodową. Tusk został na patelni sam. Gargamel już widzi smażonego smerfa i dławi się z uciechy i ślinotoku. Niedoczekanie.
PiS jest w stanie spowodować, że kilka milionów ludzi spoza ścisłego elektoratu PiS będzie w stanie uwierzyć albo przynajmniej brać pod uwagę, że Tusk może mieć coś na sumieniu w sprawie Smoleńska. Ludzie ci nie zagłosują na „niepewnego” Tuska i PiS będzie w stanie znów obsadzić urząd prezydencki (czy raczej to, co z niego jeszcze zostanie) jakimś niezadającym pytań funkcjonariuszem w stylu Dudy. Kaczyński liczy na to, że obrzucanie błotem może wręcz zniechęcić Tuska do kandydowania.
Otóż Donald Tusk popełniłby wielki błąd, idąc na polityczną emeryturę i pozwalając się do woli poniewierać Kaczyńskiemu. Stałby się w ten sposób wielkim przegranym. Jego partia kończy już żywot, z dorobku jego rządów zostaną wkrótce ledwie porośnięte chaszczami Orliki, a nowe pokolenie Polaków będzie się uczyć w szkołach, że zdrajca Tusk uprawiał seks dyplomatyczny z Putinem na molo im. Jana Pawła II w Sopocie, po czym postanowili zamordować Lecha Kaczyńskiego, co też uczynili, przypieczętowując swój sukces braterskim uściskiem. O ile pamiętam ze szkoły, dzieci wierzą w zasadzie we wszystko, co się im mówi, z wyjątkiem jakiejś jednej czy dwóch rzeczy, w które akurat nie wierzy nikt. Za moich czasów taką rzeczą było twierdzenie, że w Katyniu mordowali Niemcy. Reszta była OK. Nie łudźmy się, że za PRL-PiS będzie inaczej.
Jeśli Tusk chce przetrwać w pamięci Polaków, musi stoczyć śmiertelny bój z Kaczyńskim. Musi jak najwcześniej zapowiedzieć, że gdy wróci, to na białym koniu, i zrobi z PiS porządek. Jestem pewien, że cała demokratyczna Polska, która w większości była już Tuskiem znużona, skupi się na powrót wokół niego. Podobnie uczynią liderzy słabych opozycyjnych formacji – od SLD, przez PO, Nowoczesną, aż po KOD. Tylko że zacząć trzeba już teraz. Jeśli Donald Tusk wkrótce nie wyciągnie swoich ludzi, na czele z Ewą Kopacz, z tonącej Platformy, i nie stworzy sobie zaplecza na użytek kampanii wyborczej w latach 2019 i 2020, wszystko rozejdzie się w szwach. A Schetyna dołoży swoje trzy grosze. Mają teraz z Kaczyńskim wspólnego wroga. Bardzo zabawne, ale prawdziwe. Dlatego na dobry początek Tusk musi rozwalić do końca Platformę Schetyny, grzebiąc przy okazji swego rywala pod gruzami. Spokojnie, w polityce zabijanie własnych dzieci jest normą.
Tylko jako lider Tusk może wyjść obronną ręką ze śledztwa i procesu. Tylko wtedy bowiem będzie na ludzi działał argument, że „proces jest polityczny”. Jeśli Donald Tusk chce uratować swój dorobek i zapisać się w pamięci potomnych jako zwycięzca, musi stoczyć ten bój ostatni i oczywiście go wygrać. Tylko on jest równie twardy i bezwzględny w polityce jak Kaczyński. Tylko on może go dziś pokonać (abstrahując od zdrowia Naczelnika). Jakkolwiek z wysokiego tronu, na którym dziś zasiada, polskie piekiełko i Kaczyński wydawaliby się mu dzisiaj karłowaci, to przecież gdy po raz pierwszy wysiądzie z samolotu w Warszawie jako „prywatna osoba” – wszystko będzie inaczej. Donaldzie, chociaż mamy zadrę w sercu, nie potrafimy Cię nikim zastąpić. A więc znów mówimy: Tusku, musisz! Dla naszego, ale i dla swojego dobra.