Tusk mordercą – to wiemy. A co z winą PiS?
Czara goryczy się przelała. Bezwstydne dojenie państwa przez niektórych członków rodzin katastrofy smoleńskiej, którzy domagają się łącznie ponad 56 mln zł (informacja oko.press) dalszych odszkodowań, doprowadziło do przełomu.
Publiczne zgorszenie, jakim jest paranoiczne wpieranie Polakom o sześciu z górą lat, jakoby w Smoleńsku doszło do zamachu, nie zdołało pobudzić społeczeństwa do protestów. Uczucie zażenowania i wstydu z powodu bezczeszczenia pamięci ofiar i wykorzystywania ich dla politycznej hucpy pozostawiło nas wszystkich biernymi. Dopiero niszczenie grobów i masywna nekromancja pod nazwą ekshumacji podniosła falę oburzenia.
I pomyśleć, że prowokacje pisowskie na tym się jeszcze nie skończyły. Nienawiść do rządów PO pewne osoby ogołociła ze wstydu tak dalece, że śmiały żądać niebotycznych kwot dalszych „odszkodowań”. Tego już za wiele. Wreszcie, po latach milczenia w zawstydzeniu i grozie, społeczeństwo zaczęło reagować na policzki wymierzane mu co rusz przez bezkarnych smoleńskich harcowników. Tego już nie zatrzymacie. Dosyć! Będziecie musieli za swoje zachowanie odpowiedzieć, a pytanie o współwinnych katastrofy po stronie PiS i jego zwolenników już nie zamilknie.
Pani Elżbieta Wąs, działaczka społeczna z Lubartowa, również pozwała rząd o półmilionowe odszkodowanie za „straty moralne”. Jej gest, parodiujący haniebną pazerność niektórych członków rodzin ofiar katastrofy, ma jednakże cel znacznie konkretniejszy i doniosły niż samo tylko wyszydzenie bezwstydników. Tym celem jest nagłośnienie zasadniczej luki, jaką w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy było dotychczas uparte pomijanie zaniedbań i win ze strony organizatora wyjazdu do Katynia, którym była kancelaria prezydenta oraz brak wiedzy na temat treści rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z bratem podczas lotu do Smoleńska. Jest rzeczą zastanawiającą, że dotychczas nie mamy na ten temat żadnych wiadomości oprócz gwałtownych zaprzeczeń Jarosława Kaczyńskiego, jakoby nakłaniał brata do lądowania mimo mgły. Zapis rozmowy nie znajduje się w aktach prokuratury, za to nie byle kto, lecz były prezydent RP Lech Wałęsa, publicznie oskarża Jarosława Kaczyńskiego o wywieranie presji. Byłoby dziwne, gdyby Jarosław Kaczyński nakłaniał brata do ponoszenia ryzyka, lecz nie mniej dziwne jest to, że zapis owej rozmowy (rozmów) stanowi najpilniej strzeżoną tajemnicę. Cóż tam jest do ukrycia? Pani Wąs stawia to pytanie. Pytań pod adresem obozu pisowskiego jest wiele. I wreszcie trzeba zebrać się na odwagę, aby je postawić.
Nadszedł czas na moralne rozliczenie winnych. Wiemy już wprawdzie prawie wszystko: zaniedbania, łamanie procedur i przepisów, brak wyszkolenia pilotów, nielegalna obecność w kokpicie i naciski gen. Błasika – to zasmuca i przeraża. Ale nie wiemy jeszcze tego, co starannie ukrywane za groteskowym przedstawieniem odgrywanym przez Macierewicza i jego ludzi. Opowiadając banialuki o zamachu, wybuchach, sztucznej mgle, spisku Tuska itp., odciągają naszą uwagę od kancelarii prezydenta i jej urzędników. Jaka była ich rola? Chcemy jasnej odpowiedzi. Zrzucanie wszystkiego na MON jest po prostu niepoważne. Dopóki nie poznamy roli odegranej przez ludzi obozu PiS, katastrofa smoleńska, choć drobiazgowo wyjaśniona od strony zaniedbań organizacyjnych i samego przebiegu, pozostanie niewyjaśniona moralnie.
Od lat walicie w stół. Brutalnie i wściekle. Nożyce milczały, odporne na prowokacje. Ale teraz się odezwały. Pytania zostały zadane i nie umilkną. Zadają je już nie politycy i publicyści, lecz ci, których boicie się najbardziej: „ludzie”. „Ludzie” zaczęli pytać. A odpowiedź musi być konkretna. Wszelkie kluczenie i uniki zostaną zinterpretowane przez „ludzi” na Waszą niekorzyść. Koniec okresu ochronnego i umowy PO-PiS, że komisja i prokuratura będą omijać szerokim łukiem kancelarię prezydenta, a za to PiS nie będzie rzucał haniebnych oszczerstw. Gdy skończy się władza PiS nad prokuraturą, ukryte wątki katastrofy smoleńskiej wyjdą na jaw. Prawa jak oliwa… A Pani Wąs dziękuję za odwagę.