Brudziński prywaciarz!
Znacie Joachima Brudzińskiego? Tak, to ten politruk od Kaczyńskiego, taki partyjny wykidajło, od wywalania na zbity pysk każdego, kto czołgając się przed obliczem Jego Wysokości Prezesa, ośmieli się zwlec na kolana.
Otóż tenże Brudziński, śniący o przejęciu Partii, następca Kaczyńskiego in pectore (acz łaska pańska na pstrym koniu jeździ), zaszczycił mnie i moich 150 towarzyszy epitetem „dzicz”.
Nazwał tak krakowskich inteligentów, w tym profesorów, mających w sobie tyle patriotyzmu i poczucia obywatelskiego obowiązku, że przez dwie i pół godziny stali 18 lutego na deszczu i demonstrowali w obronie narodowej świętości przed partyjniackim hucpiarstwem. Tyle bowiem musieliśmy czekać na Kaczyńskiego, by pokazać mu na wielkim banerze, co jego brat mówił o Trybunale Konstytucyjnym – i powiedzieć, czym dla Polaków jest Wawel.
Przejechał migiem, w trzy samochody, ale spokojna głowa, opowiedzą mu. A jeśli nauczył się już korzystać z internetu, to sam sobie znajdzie.
W grudniu Kaczyński peregrynował „prywatnie” w obstawie policyjno-rządowej, z Szydło i Terleckim. Protestujących w obronie czci Wawelu bez pardonu przepychała wówczas policja. Dziś przejazd odgrodzono barierkami i szpalerem wielkich zuchów w mundurach. Za to pan Brudziński nie przejechał żadnym samochodem. On bowiem jest Wielkim Prywaciarzem. Przyszedł pieszo, boczkiem. Że niby tak na spacerku, z dziatwą. Co jeszcze wymyślicie mądrego?
Ale nie zajmowałbym się opisywaniem tych zdarzań, w gruncie rzeczy błahych (bo w końcu PiS wyczynia po stokroć gorsze rzeczy niż panoszenie się na Wawelu), gdyby nie wulgarna napaść słowna ze strony pana delfina-politruka. Zacytujmy, co napisał Joachim Brudziński na Twitterze:
„Przyjechałem prywatnie razem z dziećmi pomodlić się na grobie śp. PLK, dzicz pod Wawelem poznała mnie i wyła widząc przestraszone dzieci”.
Jaki prywaciarz się znalazł! Dzicz przypomina ci, Wielki Prywaciarzu, że Wawel czynny jest do 17. Jakim cudem wpuścili cię o 19? I co za diabelski zbieg okoliczności sprawił, że trafiłeś akurat dokładnie na dzień i godzinę, gdy kawalkada samochodów w szpalerze policji wwiozła na Wzgórze Wawelskie Twego pryncypała? A miało być tak prywatnie… W ogóle zero partii i polityki. Taki skromny nic-nie-mogę pan Brudziński. Bilet chociaż kupiłeś?
Wawel, podobnie jak Zamek Królewski w Warszawie, to nie gmach rządowy ani siedziba partii. Status tych miejsc jest wyjątkowy. To będące własnością całego narodu budynki publiczne i placówki kultury, świadomie wyłączone z obiegu instytucji politycznych państwa, aby nigdy i w żadnej mierze nie stały się przedmiotem politycznego zawłaszczenia przez którąkolwiek z partii, przez partyjnych notabli i dygnitarzy.
Jakiż trzeba mieć tupet, aby panoszyć się na Wawelu jak u siebie! Wołaliśmy: TU JEST WAWEL! JAK CI NIE WSTYD! Czy Wy tego wstydu nie czujecie, gdy tak zwalacie się w to święte dla narodu miejsce, majestatycznie wznoszące się ponad wszelkim partyjniackim zgiełkiem, w tych swoich wozach, z tą swoją dygnitarską pychą, z tym swoim wiecznym gumofilcowym TKM?
Oczywiście, że nie wstyd. Skoro nie wstyd Wam płaszczyć się przed Rydzykiem, to jakże miałoby być Wam wstyd urządzać na Wawelu swoje partyjne konwentykle? I to jeszcze pod pozorem prywatnych wizyt na grobie! Lech Kaczyński się w tym grobie przewraca, gdy to widzi. Ale to było wiadomo od początku.
Od początku ostrzegano, że pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu będzie punktem wyjścia do zawłaszczania tego miejsca przez PiS, kreowania pisowskiej „martyrologii” i namaszczania Lecha Kaczyńskiego na „wielkiego Polaka”. Że Wawel stanie się Waszą twierdzą i symbolem pychy Waszej władzy, jeśli kiedyś ją uzyskacie. I stało się. Dziś ją, z arytmetycznego przypadku, dzięki 19 proc. głosujących na Was Polaków, macie. I tak jak było do przewidzenia, kradniecie nam Wawel, robiąc sobie z tego symbolu wielkości narodu ekskluzywną siedzibę swojej partii. Pokazujecie, kto tu rządzi. O, pokazujecie dobitnie. Wawel nadaje się do tego jak nic. Jak wierchuszka ma się spotkać, to z fasonem!
Nie liczymy na Wasze opamiętanie. W ogóle nie sądzimy, abyście znali znaczenie tego słowa. Liczymy jeszcze na metropolitę krakowskiego, do którego napisaliśmy list z prośbą o podjęcie działań powstrzymujących te niegodne praktyki. Prześlemy go w marcu, z podpisami wielu krakowian. Może to coś da?
Pozwólcie, że przytoczę wypowiedziane dzisiaj pod Wawelem słowa Bogny Blankenberg, jednej z liderek naszej krakowskiej dziczy. Przeczytaj uważnie i Ty, Panie Brudziński – i sprawdź, czy Wasi chłopcy mają już coś na tę babę:
„Jesteśmy tu dzisiaj, aby zaprotestować przeciwko upolitycznieniu i upartyjnieniu Wawelu. Nie zgadzamy się na wykorzystywanie tego miejsca do dzielenia Polaków. Pan Kaczyński pozbawia część polskiego społeczeństwa prawa do bycia Polakami, prawa do symboli narodowych, do świąt, do tradycji i do historii. Odmawia też sporej grupie Polaków prawa do patriotyzmu. To wszystko służy tworzeniu i pogłębianiu podziału między rodakami. Pan Kaczyński lubi obrażać i okazywać pogardę. Robi to regularnie i celowo, by skłócić społeczeństwo.
Są symbole, które są naszym wspólnym dobrem, i to na nich powinniśmy dzisiaj odbudowywać polską jedność i wspólnotę. Tymczasem pan Kaczyński i jego partia próbują zagarnąć dla siebie kolejny taki wspólny symbol, jakim jest Wawel. Nie odmawiamy mu prawa do modlitwy przy grobie pary prezydenckiej. Szanujemy jego uczucia po śmierci zmarłego brata. Niech on też uszanuje nasze i nie robi z Wawelu Nowogrodzkiej. Nie zgadzamy się na wykorzystywanie siedmioletniej żałoby, by pod pretekstem odwiedzin grobu na Wawelu urządzano miesiąc w miesiąc partyjne zebrania. MODLI SIĘ CZŁOWIEK, NIE PARTIA!
Wawel musi pozostać miejscem wolnym od polityki i bezpartyjnym. Zawłaszczanie go jest kolejnym aktem pogardy dla części społeczeństwa. To pan, panie Kaczyński, obraża uczucia swoich rodaków, ciągnąc ze sobą na Wawelskie Wzgórze partyjnych kolegów i ochroniarzy. To nie jest pana prywatny folwark, a krypta też do pana nie należy. Pan jest tam gościem, nie gospodarzem, i tak proszę się zachowywać. Godnie i z szacunkiem. Szacunkiem do wszystkich Polaków, bo Wawel należy do nas wszystkich. Jest takim samym wspólnym dobrem jak godło, barwy narodowe i hymn. Nigdy go nie oddamy w ręce żadnej partii i żadnego uzurpatora. Wawelowi tak jak społeczeństwu należy się szacunek. To my, polscy obywatele, bronimy godności Wawelu, a nie policja, nie borowcy i nie pisowscy ochroniarze. WAWEL POLSKI – NIE PISOWSKI!”.
Bo widzi Pan, Panie Brudziński, z nami jest taki kłopot. W PiS wszyscy boją się Prezesa, no i Pana. Pan wie, jak się rządzi przez strach – i pryncypał też wie. Ale z nami jest jakoś inaczej, nietypowo. Myśmy brali na grzbiety zomowskie pały, siedzieli na cztery osiem albo i więcej, mamy parę lat na karku – i jakoś nam albo te pały wytłukły, albo i skleroza wyżarła to miejsce w mózgu, w którym siedzi strach. I masz babo placek!
Dzicz, Panie, dzicz się zrobiła, co się nawet Prezesa nie boi. Ani pana Zbyszka. Ani pana Mariusza. No, normalnie, Panie, jak te dziki z lasu. Nie boimy się nie tylko Was, Waszych łapsów i pałkarzy, oddziałów pana Antoniego. Nie boimy się też tych ludzi dobrej woli, których zdołacie omamić swoją cyniczną gadką o „prywatności” Waszych wawelskich zjazdów. Szantaż emocjonalno-moralny, z żałobą i modlitwą w tle, to nie z nami. My są dzicz patriotyczna, polska, na ściemę odporna!
A że spawa Wawelu drobną jest, to i prawda. Tak, jest sto ważniejszych spraw, o które trzeba walczyć, bo pisowska Polska z dnia na dzień cofa się do czasów Gomułki. Ale gdzie jest powiedziane, że należy zajmować się wyłącznie tym, co najważniejsze? Nie wiem, jak dla Was, ale dla nas Wawel wart jest mszy. I postania paru godzin na deszczu. Dla Polski, dla wolności i demokracji jesteśmy gotowi i postać, i posiedzieć. Możecie być tego pewni. Tak nas wychowali i takie mamy zobowiązania wobec tych, którzy poświęcili życie walce z komuną, której Wy jesteście jeno z lekka przemalowanym, endeckim wcieleniem. Arogancją, ideologicznym zakłamaniem, zadowoleniem z siebie, zaściankowością, pogardą dla demokracji i państwa prawa oraz autorytaryzmem nie różnicie się zaś od niej ani na jotę.
A sługusów i aparatczyków macie dokładnie takich samych, a nawet tych samych. Bo niejeden to Piotrowicz przecież. Ot, chichot historii.
Z poważaniem, najdzikszy z dziczy, JH.