Odzyskamy Polskę!
Przez najbliższe trzy lata – decyzją wojewody mazowieckiego – każdego 10 każdego miesiąca reprezentacyjna ulica Warszawy, Krakowskie Przedmieście, należeć będzie wyłącznie do PiS. Miesięcznice zostały „zaklepane” w oparciu o nowe prawo, które pozwala „cyklicznie” upamiętniać „doniosłe i istotne dla historii RP wydarzenia”. Gdyby komuś nie podobało się, że owe sekciarskie konwentykle pod przewodem Jarosława Kaczyńskiego służą szkalowaniu polskiego państwa, które miało czelność w raportach komisji ds. wypadków lotniczych oraz prokuratury stanowczo i jednoznacznie wykluczyć, aby Putin z pomocą Tuska zamordowali Lecha Kaczyńskiego, to dowie się, że „nie daje rękojmi godnego zachowania” i nie zostanie tam wpuszczony.
Tak bowiem potraktowano obywateli pragnących bronić czci ofiar katastrofy smoleńskiej podczas państwowych obchodów siódmej rocznicy. Kuriozalna selekcja towarzyszyła państwowej uroczystości, stając się żywym dowodem na to, że państwo PiS dzieli nas na lepsze i gorsze „sorty”, zależnie od tego, czy popiera PiS czy może wspiera Polskę, konstytucję i elementarną przyzwoitość. Byłem wśród tego tysiąca, który zebrany na wezwanie Obywateli RP i Pawła Kasprzaka chciał przemaszerować Krakowskim Przedmieściem. Odepchnęła nas policja. Ugrupowania faszystowskie szły za to w glorii, rycząc ku przyzwoitym ludziom swoje nienawistne wulgaryzmy. Tak to polskie państwo czci dziś pamięć ofiar naszego wspólnego nieszczęścia.
Gwałt na naszym prawie do zgromadzeń stał się faktem. Ze strachu przed Obywatelami RP.
PiS sprokurował nam ustawę-ustawkę, która ma uniemożliwić protestowanie przeciwko dręczeniu ofiar katastrofy smoleńskiej sabatami na Krakowskim Przedmieściu, na których przy asyście księży katolickich ponawia się cyniczne łgarstwa i insynuacje na temat wybuchów i zamachu. Ileż trzeba mieć pogardy dla zmarłych i jak bardzo trzeba być wypranym z idei prawdy, aby świadomie wykorzystywać tragiczny wypadek do budowania opętańczego mitu, osnutego na nienawiści i paranoi? I wszystko to pod cynicznym i przewrotnym imieniem „domagania się prawdy”.
Proceder dręczenia ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. trwa już siedem lat, lecz teraz, pod panowaniem Kaczyńskiego, stał się szaleństwem moralnym naszego państwa. Teatr paranoi i nienawiści odbywa się w niezliczonych odsłonach na naszych oczach. Jego coroczna kulminacja przypada w kolejne rocznice katastrofy, z których PiS czyni nieledwie święto państwowe.
Czy jesteśmy tu bezradni, jak myśli sobie ta powiatowa władza, która wdarła się do Warszawy z okrzykiem „TKM!”? Czy mamy przyglądać się temu biernie? Czy mamy pozwolić na to, by nasze państwo, podbite przez PiS, poniewierało tymi dziewięćdziesięcioma sześcioma i nami wszystkimi? Czy wolno nam godzić się na to, że Polska znaczy dziś PiS, że „cyrk ich i małpy ichnie”? W żadnym wypadku! Tego nam czynić nie wolno.
Nie pozwólmy, aby Polska nam obrzydła. Polska nadal jest, choć jęczy w łapskach bezwstydników, którzy nie cofną się przed żadnym łgarstwem, każdego dnia okrywając nas wstydem i hańbą. Nie wolno nam myśleć o państwie tak, jakby jego moralna wartość była pochodną moralnego poziomu partyjnej hordy, której padło dziś łupem. Państwo nadal jest świętością – choć świętością dziś pohańbioną. I nadal jest naszym zbiorowym obowiązkiem. Choć to trudne, musimy oddzielić pojęcie państwa, ideę Polski, od wszechwładnej i wszechobecnej partii – tak jak robiliśmy to za czasów komuny. I wtedy bowiem, choć światła część społeczeństwa w większości odrzucała autorytarną władzę, to jednocześnie zachowała odruch myślenia państwowego i obywatelskiego. Gdyby poddała się utożsamieniu państwa w PZPR, nie byłoby dziś wolnej Polski. Wstręt jest złym doradcą obywatela, bo nie pozwala właściwie wyznaczyć granic bojkotu i obezwładnia siły protestu.
Musimy, ile możności, immunizować nasze państwo, czerpać z jego ostatnich zdrowych i wolnych zasobów, którymi są jeszcze niektóre sądy i procedury administracyjne. Z całą pewnością Obywatele RP będą zaskarżać zakazy urządzania obywatelskich demonstracji na Krakowskim Przedmieściu w kolejnych miesiącach. O tym, jak w świetle prawa PiS może taka procedura wyglądać, informuje nas nieoceniony portal OKO.press. Oby im się udawało. Oby Kaczyński miesiąc w miesiąc z coraz większą udręką myślał o swoim kolejnym występie w teatrze nienawiści i pogardy przed Pałacem Prezydenckim.
Sprawa miesięcznic smoleńskich jest może szczególnie bolesna dla wrażliwych moralnie ludzi, brzydzących się zakłamaniem, manipulacją i paranoją, a nade wszystko cynicznym wykorzystywaniem ludzkiej tragedii do zbierania politycznego kapitału. Lecz walka o Polskę – w imię ratowania państwa i za pomocą państwa – musi się odbywać na wielu frontach. Tylko na gruncie prawa i procedur przez nie zdefiniowanych możemy obronić praworządność i ducha demokracji. W czasach pogardy dla prawa i demolowania naszego wspólnego państwa legalizm staje się najjaśniejszą ideą, z którą musimy wiązać nasze nadzieje.
Jeszcze Polska nie zginęła, póki sądy nie dają się zastraszyć Kaczyńskim i Ziobrom, póki są jeszcze ludzie, którzy się nie boją i którym się chce. Taka jest prawda patriotyzmu w czasach autodestrukcji i upadku. Nie damy się. Odzyskamy Polskę dla Polski, dla Polaków, dla cywilizowanego świata. I będzie to Polska silniejsza, zaszczepiona tym okropnym doświadczeniem regresu i zapaści, które dziś jest naszym udziałem. Odwagi!