PiS kryje księży pedofilów. I dobrze!
Na stronach MSWiA można zobaczyć rejestr sprawców gwałtów i pedofilów. Ze zdjęciami. Głupie jest prawo, które nakazuje publiczne piętnowanie sprawców niektórych, wybranych przestępstw, a nie nakazuje tego w przypadku innych, równie ciężkich bądź cięższych. Ujawnianie danych przestępców seksualnych jest wysoce niemoralne, i to z kilku powodów: dane zabójców i bandytów nie są ujawniane, co może sugerować, że pedofilia jest gorsza od mordowania ludzi dla rabunku. Może też sugerować, że ujawnianie gwałcicieli i pedofilów w większym stopniu zabezpiecza społeczeństwo przed recydywą, niż miałoby to miejsce w przypadku okrutnych bandytów.
Ani jedno, ani drugie nie jest prawdziwe. Naganność moralna prawa nakazującego ujawnianie danych i wizerunków przestępców seksualnych polega na tym, że twórcy tego prawa kłamliwie udają, iż wierzą w szczególną skuteczność prewencyjną akurat w przypadku tych przestępstw i że mają dla takiego przekonania powody. Nie wierzą i nie mają powodów. Jawność informacji o sprawcach tego rodzaju przestępstw, testowana w kilku krajach, nie zmniejsza populacyjnego zagrożenia nimi. Zagrożenie to może jednak wydatnie ograniczyć, monitorując środowiska w wysokim stopniu kryminogennie w tym zakresie.
Takim środowiskiem jest – jak wielokrotnie w wielu krajach już wykazano – kler katolicki, który w sposób absolutnie nieporównywalny z takimi grupami zawodowymi jak nauczyciele przedmiotów świeckich albo trenerzy sportowi przeżarty jest tego rodzaju przestępczością. W niektórych krajach, jak USA czy Australia, 6-7 proc. księży jest pedofilami, a zdaniem papieża jest nimi 2 proc. ogólnej populacji księży. Na Polskę przypadałoby więc ok. 400 księży pedofilów. Jest oczywiście możliwe, że jest ich znacznie mniej, na przykład dwustu, ale statystyczna szansa, że tylko tyle, jest mniejsza niż 1 proc. Rachunek prawdopodobieństwa jest nieubłagany…
Tymczasem PiS nie ujawnił w swoim spisie żadnego z ponad 50 skazanych za pedofilię polskich księży. Nawet jeśli niektórzy z nich nie podpadają pod warunki umieszczenia na liście, to z pewnością część z nich owszem. Jeśli nie ma ich na liście, to dlatego, że wystąpili o nieujawnianie ich nazwisk z nadzwyczajnych powodów. Jak wiemy, Kościół katolicki systematycznie odmawia współpracy z organami ścigania w sprawach pedofilów w sutannach. Do niedawna zawsze chronił ich i ukrywał (przenosząc do innych parafii), a obecnie, pod wpływem globalnej kompromitacji, usuwa z pracy. Nigdy jednak nie karze i nie zgłasza władzom.
Oficjalny powód chronienia pedofilów, jaki podaje Kościół, ma formę argumentu moralnego. Nagłaśnianie tego rodzaju spraw jest mianowicie, jak głoszą biskupi (słyszałem to nieraz na własne uszy), zgorszeniem. Nigdy nie spotkałem się z większą bezczelnością i cynizmem w sferze argumentacji etycznej. Stawianie dobra, jakim jest ochrona wrażliwości opinii publicznej przed zgorszeniem, ponad dobrem ofiar przestępstw i ponad sprawiedliwością oraz głoszenie tego rodzaju tez bez zawstydzenia lub choćby świadomości ich szyderczej wymowy – stanowi o bezdennym amoralizmie i głupocie, które wyjaśnić może jedynie tępa i fanatyczna służalczość wobec instytucji, dla której się pracuje. Zaiste księża katoliccy mówiący o „atakach na Kościół” i „sianiu zgorszenia” w kontekście piętnowania pedofilii kleru to ci sami ludzie, którzy gotowi są nazywać tę instytucję świętą, bez względu na liczbę śmiertelnych ofiar jej działalności w ciągu kilkunastu stuleci jej niechlubnej działalności, nie mówiąc już o liczbie skrzywdzonych dzieci.
Teraz do ukrywania pedofilii księży aktywnie włączył się rząd PiS. To bowiem ta władza była łaskawa uwzględnić prośby księży pedofilów o nieujawnianie ich wizerunków. A może załatwiono to hurtem i bez żadnych pozorów praworządności? Może nawet Kościół nie musiał tu interweniować, bo władze same wiedziały, co mają rozbić, a czego nie robić im nie wolno? Chcę wiedzieć, na jakiej podstawie zapewniono anonimowość księżom w sutannach i czy ma to związek z ohydnym moralnie argumentem mówiącym o zgorszeniu. Ohydnym tym bardziej w tym konkretnym kontekście, że opartym na sugestii, że akurat informacja o pedofilskich czynach księdza gorszy bardziej niż podobna informacja o przedstawicielu dowolnego innego zawodu. Wręcz przeciwnie! Kościół katolicki słynie z demoralizacji i pedofilii, w przeciwieństwie do innych grup zawodowych i instytucji. Oczekiwanie, że akurat ksiądz będzie solidniejszy moralnie w kwestii prowadzenia się, jest idiotyczne i – w świetle powszechnie dostępnej i dobrze udokumentowanej wiedzy po prostu niemoralne.
PiS, kryjąc księży pedofilów, pokazał, że nie ma w nim żadnej solidarności z ofiarami ani wcale go ten rodzaj przestępczości specjalnie nie oburza. Gdyby tak było, nie oglądałby się, publikując rejestr, na to, kto ksiądz, a kto nie, a za to w trosce o dzieci w pierwszym rzędzie zająłby się kontrolą księży mających kontakt z nieletnimi. Rejestr gwałcicieli i pedofilów ma de facto tylko jeden cel – zagrać na społecznym lęku przed przestępcami seksualnymi i ugrać polityczny kapitał na napędzaniu histerii wokół nich. Konsekwencją głupiego, średniowiecznego z ducha publicznego napiętnowania gwałcicieli i pedofilów będą kolejne zbrodnie – lincze dokonane na ujawnionych przestępcach. Polityczną odpowiedzialność za te lincze poniesie PiS. Ja nie chcę brać w tym udziału. Dlatego nie wzywam do dopisania księży pedofilów na listę, na której zgodnie z głupim i haniebnym prawem powinni byli się znaleźć.