Wrogów Owsiaka nie obsługujemy?
Są w bioetyce sprawy duże i małe. Oraz takie, powiedzmy, nietypowe. Pewien ekscentryczny lekarz z Rumi rzucił mi dziś orzech i każe gryźć. A właściwie nie on, tylko znajomi, którzy przesłali mi zdjęcie karteczki, jaką wywiesił sobie ów doktor Wojciech Wieczorek na swoim prywatnym gabinecie o treści następującej: „W tym gabinecie nie obsługujemy pacjentów z PiS, ponieważ wyposażenie zostało zakupione z dotacji funduszy WOŚP”. No dobrze, podejmę się oceny etycznej, zastrzegając przy tym, że przy tak skąpej informacji może ona być zupełnie nietrafiona. Muszę bowiem oprzeć się na domysłach.
A główny domysł jest taki, że deklaracja doktora nie może być rozumiana dosłownie. W takim wypadku byłaby jawnym pogwałceniem prawa i Kodeksu Etyki Lekarskiej, zakazującego różnicowania, a tym bardziej dyskryminowania pacjentów z powodu ich poglądów politycznych. Urzędnicy Izby Lekarskiej uderzyli w groźne tony, potępiając doktora Wieczorka, jak gdyby całkiem na poważnie chciał on wyrzucać z gabinetu zwolenników PiS i przeciwników Jurka Owsiaka oraz WOŚP. Lecz czy naprawdę mamy powody, aby go o to podejrzewać? Nie mamy. Przecież nie będzie pytał pacjentów o legitymacje partyjne. Dlatego inkryminowany napis trzeba rozumieć po prostu jako deklarację poglądów. Nie taką zwyczajną, lecz ujętą w formę komunikatu dla pacjentów.
Jak ten komunikat należy odczytać? Czy tak: „Jeśli jesteś przeciwnikiem WOŚP, to nie jesteś w tym gabinecie mile widziany”? Czy tak: „Jeśli jesteś przeciwnikiem WOŚP, to zwróć uwagę na to, że sam, wchodząc do tego gabinetu, skorzystasz z dobrodziejstw tej akcji – może więc zmienisz zdanie…”? W pierwszym przypadku lekarz dokonałby nadużycia, i to bez względu na to, czy praktykuje prywatnie czy w ramach sytemu publicznego. W drugim przypadku jednakże nadużycia nie ma – jest polemika, argument w ważnej przecież sprawie. Niestety, nie mamy jasności, która z interpretacji jest zgodna z intencją dr. Wieczorka.
Dlatego muszę jego postępek ocenić negatywnie – nie wyraził się dość jasno, dając pole do niepokojących domysłów. Powinien był napisać na przykład tak: „Przeciwnikom WOŚP zwracam uwagę, iż w tym gabinecie wykorzystujemy sprzęt zakupiony z dotacji uzyskanej dzięki tej akcji”. Wtedy pozostałoby jeszcze rozstrzygnięcie, czy wypada używać drzwi gabinetu lekarskiego do wyrażania poglądów. A czemu nie? Zwłaszcza w sprawach związanych z medycyną? Lekarz też człowiek – zaufanie do niego nie wzrośnie, gdy będzie jak ten sfinks. Chociaż – muszę przyznać – obyczaje korporacji lekarskiej są inne. Lekarze w Polsce uważają, że prestiż ich zawodu skorzysta na jak najdalej posuniętej neutralności i powściągliwości w wyrażaniu opinii w sprawach politycznych. Obyczaje nie są jednakże święte – można je kwestionować i zmieniać.
No dobrze, a co z samym „upolitycznianiem WOŚP”? No cóż, z pewnością Jurek Owsiak tego nie chciał, lecz z biegiem lat jego wielka akcja charytatywna stała się elementem życia publicznego w skali, która czyni ją częścią gry politycznej na arenie ogólnokrajowej. Tak się po prostu już stało. Owsiak przełamał monopol Kościoła na duże akcje charytatywne i wydarzenia narodowe o charakterze święta. Nic dziwnego, że ściągnął na siebie nienawiść księży i PiS, który jest partią kościelną. Nagonka na Owsiaka trwa już od lat i nie mogła pozostać bez konsekwencji. A konsekwencje są takie, że datek na WOŚP dla bardzo wielu ludzi oznacza nie tylko wsparcie na zakup sprzętu ratującego dzieci, lecz jednocześnie demonstrację solidarności z ludźmi szkalowanymi przez władze. I właśnie dlatego czym bardziej na Owsiaka się szczeka, tym więcej pieniędzy dostaje WOŚP. I dobrze! Więc szczekajcie dalej. A dr Wieczorek niech lepiej już zdejmie tę swoją karteczkę. Nie musimy być tacy jak oni…