Klerykalna szkoła hańbi i poniża Polskę
W ramach projektu „Równość w szkole” powstał raport socjologiczny na temat obecności religii w polskim szkolnictwie. Tym razem raport przygotowała fundacja Wolność od Religii (więcej informacji tutaj: tutaj). Ankietowano zarówno uczniów, jak i rodziców i nauczycieli.
Należy podkreślić, że nie jest to pierwsze takie opracowanie. Podobnych badań, ogólnopolskich lub regionalnych, było już kilka. W 2012 roku badania prowadziła (dla Fundacji Batorego, która sponsorowała również raport Wolności od Religii) inna fundacja, mianowicie Polisfera – Fundacja na Rzecz Różnorodności. Wyniki są podobne – nic nie zmienia się w Polsce od lat. Raz dana Kościołowi kontrola nad szkołami, u zarania polskiej wolności, trwale wytrąciła szkolnictwo ze sfery demokratycznego państwa prawa.
Klerykalizacja szkolnictwa nie tylko się utrzymuje, lecz czyni postępy. Pod tą władzą pewnie jeszcze przyspieszy. Jak wynika z raportu, tylko w 16 proc. szkół prawie nie ma symboli religijnych – zapewne taki z grubsza odsetek szkół można uznać za świeckie. Przytłaczająca większość szkół to ośrodki indoktrynacji religijnej i kultu Jana Pawła II, indoktrynacji dokonywanej pod pretekstem konkordatu, konstytucyjnych gwarancji wolności religijnych oraz „wartości chrześcijańskich” wpisanych do ustawy oświatowej.
Przymus religijny zaczyna się w przedszkolu – dziecko, które miałoby nie uczestniczyć w zajęciach z religii, zostanie ukarane wyprowadzeniem do innej sali. Dzieci odbierają to jednoznacznie jako szykanę, wobec czego tylko bardzo niewielu rodziców decyduje się narazić swoje dziecko na taką przykrość i nie zgodzić się na jego udział w katechezie. Ocena moralna tego rodzaju presji jest jednoznaczna – to podłe.
W szkole jest już tylko gorzej. Wbrew elementarnym zasadom i przepisom szkoły masowo żądają podpisywania przez (nielicznych zdeterminowanych, by oprzeć się indoktrynacji) rodziców deklaracji, że ich dzieci nie będą uczestniczyć w katechezach. To niegodziwa, lecz skuteczna presja. Posuwają się nawet do tego, że podtykają rodzicom oświadczenia, że będą się zajmowali swymi dziećmi w czasie, gdy inni mają lekcje religii. A lekcje te, wbrew rozporządzeniu jeszcze z lat 90., w większości szkół odbywają się nie na pierwszej lub ostatniej lekcji, lecz w ciągu dnia.
Jednocześnie szkoły uchylają się od organizowania alternatywnych lekcji etyki. Zresztą lekcje te bardzo często również mają charakter zakamuflowanej indoktrynacji, bo często prowadzone są przez nauczycieli wykształconych na kursach organizowanych przez kościelne uczelnie. Wiele dzieci (i rodziców) jest jak w matni – nie mają ucieczki przed „nauczaniem”. Zwłaszcza dotyczy to szkół, które mają religijny patronat, a jest ich ponad dwa tysiące (ponad 1200 nosi imię Jana Pawła II!).
W polskich szkołach propagowanie religii jest na pierwszym miejscu przed wszystkimi innymi zdaniami. Oprócz lekcji religii jest wiele innych zajęć i wydarzeń religijnych, odbywających się często kosztem zajęć świeckich. Ściany obwieszone są krzyżami i materiałami o charakterze religijnym. Dziecko niewierzących rodziców albo będące innego niż katolickie wyznania jest wprost osaczone przez tkliwy przekaz wiary. Ciekawe, czy wierzący mogą sobie wyobrazić, jak obrzydliwie molestujący jest ten wszechobecny napór niechcianego „umiłowania”? Pewnie mają to w… poważaniu.
Szkoła żyje w lęku przed Kościołem. Każdy dyrektor, każdy kurator trzęsie się na myśl o jakimkolwiek konflikcie z tą organizacją. Wie dobrze, iż w razie czego biskup zdolny jest spowodować jego dymisję. Duszna, klerykalna atmosfera szkoły, pełna słodkiej obłudy, podszyta jest lękiem. Lęk ogarnia wszystkich i uniemożliwia normalną naukę. Żaden nauczyciel nie odważy się w takich warunkach mówić prawdy – o dziejach Kościoła i jego roli w historii Polski, o powstawaniu i ewolucji religii, o społecznych i psychologicznych funkcjach religii, o tolerancji, równości, wolności od przesądów, o niedyskryminowaniu, o seksualności…
Te wszystkie tematy są w szkole zepchnięte do podziemia, a ich miejsce zajmuje narodowo-katolicka propaganda, sącząca się na lekcjach polskiego, historii, WOS… Owszem, bywa inaczej i na pewno jest wielu odważnych nauczycieli. Ale to wszystko nie zmienia ogólnego obrazu szkoły. Obrazu instytucji zakłamanej, stłamszonej i zalęknionej, umęczonej ideologiczną dominacją Kościoła i kościelnym nadzorem, zawstydzonej własnym poniżeniem. Polska nie jest suwerenna w zakresie edukacji – polską edukacją rządzi Watykan i jego ludzie. Dlatego jesteśmy dziś tu, gdzie jesteśmy…