Czy kobiety zmiotą PiS?
Wygląda na to, że samce z Nowogrodzkiej, siedziby PiS, i z Wyszyńskiego, siedziby episkopatu, dogadały się w sprawie ataku na polskie kobiety. Uderzą je w brzuchy. Nie wszystkie – najpierw te najbardziej nieszczęśliwe, którym okrutny los kazał nosić w sobie ciężko chore, niezdolne do życia płody. Właśnie ruszył proces legislacyjny, który ma pozbawić je prawa do usunięcia ciąży i skazać na mękę ciąży, na końcu której będą cierpienie i śmierć.
Pytajcie psychologów, skąd tyle agresji tych ludzi w stosunku do kobiet. Ja wiem tyle, że w swej miernocie moralnej i zepsuciu kurczowo trzymają się myśli, że mimo wszystko są szlachetni i dobrzy, bo „bronią życia”. Nie bronią – nie mogę sobie wyobrazić, aby biskupa z partyjniakem cokolwiek mogło interesować jeszcze mniej niż prawa zarodków i płodów. Nigdy nie pytają, co uczynić, aby je chronić naprawdę. Interesuje ich jedynie władza wyrażająca się w formułowaniu zakazów – zwłaszcza adresowanych do kobiet, do których mają najwidoczniej jakiś żal i na których chcą się wyżyć. Schlebianie sobie, że walczy się o prawa i życie innych ludzi, gdy po prostu bezmyślnie i okrutnie się ich krzywdzi, łączy w sobie bezbrzeżną pychę z zakłamaniem tak wielkim, że sam obłudnik nie zdaje sobie z niego sprawy. Taki jest chemizm moralnego sadyzmu.
Ja jednak czekam na ten atak ze spokojem i nadzieją. Wiem, że nieszczęśliwe kobiety znajdą pomoc, nawet wtedy, gdy Kaczyński z Rydzykiem uprą się, by utopić je we łzach. Wiem, że znajdą się szlachetni ludzie i szlachetni, odważni lekarze, którzy nie pozostawią ich bez pomocy – mimo okrutnego i bezmyślnego prawa, narzuconego przez zaburzonych emocjonalnie i niedojrzałych fanatyków bez sumienia. Przede wszystkim jednak nie wierzę, aby katolicka krucjata przeciwko polskim kobietom osiągnęła swój cel.
Za kilka tygodni, gdy okrutna ustawa znajdzie się na biurku prezydenta, ruszą na ulice ogromne tłumy kobiet i wspierających je mężczyzn. Będziemy świadkami społecznego gniewu, którego jeszcze Kościół i jego partyjne szwadrony nie widzieli. Po raz pierwszy biskupi zobaczą na własne oczy bunt narodu przeciwko swej władzy. To będzie przełom. Naród przestanie się bać, a młodzież podniesie głowy znad swoich smartfonów i ruszy zawalczyć o swoje prawa z oczadziałymi „freakami”, dobierającymi się do ich ciał. Na tym właśnie, a nie na niszczeniu państwa prawa, przejedzie się PiS. To jest właśnie ta czerwona linia, którą w swej pysze i głupocie Kaczyński z biskupami szykują się przekroczyć.
Duda tego nie podpisze. Żona mu nie pozwoli. PiS uratuje skórę. Ale na krótko. Młodzi im tego nie zapomną. A raz podjęty bunt przeciwko wszechmocnym biskupom utoruje drogę kolejnym. Zamykanie sklepów, zmuszanie do rodzenia niezdolnych do życia dzieci, codzienne wieści o pedofilach w sutannach – to musi wreszcie zadziałać. „Masa krytyczna” zgorszenia niedługo zostanie przekroczona – a wtedy umęczony i zdegustowany nachalną kościelną ględą młody naród powie im „spadajcie”. I spadną – najpierw w dochodach, potem we władzy. A zacznie się to wszystko za parę tygodni – gdy zaślepiony pychą partyjno-kościelny konglomerat rządzący tym biednym krajem podepcze brzuch polskiej kobiety. Za perwersję się płaci, Panowie!
Ale może oni się opamiętają i cofną się już teraz? To możliwe – jeśli chłopcy-PR-owcy tak im poradzą. Czy znajdą w sobie dość odwagi? Oto jak nisko upadliśmy – los naszego kraju w rękach małych, sprzedajnych cwaniaczków, biorących pieniądze za mówienie skorumpowanej władzy, co chce słyszeć „ciemny lud”, a o czym słyszeć nie chce. Możemy sobie pogratulować.