Duda cienko śpiewa?
Mówi Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej: „Ja się cały czas czegoś uczę. Bez przerwy. Ja się uczę w mieszkaniu, ja się uczę w samochodzie, kiedy jadę, ja się uczę w samolocie, kiedy lecę, ja się cały czas czegoś uczę. Jak się nie uczę tego, co mam powiedzieć, to się uczę tego, co będę chciał kiedyś powiedzieć, i wydaje mi się, że warto, i w związku z tym czytam jakąś książkę. Jeżeli nie, to uczę się języka – nowe słówka… Cały czas się czegoś uczę. Bo uważam, że to jest jedyna droga do tego, żeby cały czas trzymać się na wysokim c”.
Dlaczego cały internet natrząsa się z Andrzeja Dudy? Cóż w tym złego, że młody człowiek chce być doskonały i cały czas się uczy? Że czyta, że wkuwa słówka w obcych językach? Cóż złego w tym, że chce stale brać wysokie c?
Ja też bym chciał nieustająco mówić mądre rzeczy i zadziwiać świat swoją mądrością. Też chciałbym śpiewać nieustannie „na wysokim c”. Chciałbym, żeby wszystko, co powiem, zachwycało publiczność, a moja angielszczyzna była nienaganna. Tylko nie mam odwagi, by dzielić się ze światem swoją dziecinną próżnością. A może nawet wcale mi się nie chce. A może nawet nie chce mi się myśleć, że jak coś czytam, to „się uczę”, aby jeszcze dalej się rozwijać i pokazywać światu od najlepszej strony. A może nawet nie patrzę już na świat z perspektywy własnej pozycji i tego, jakie mogę zrobić na ludziach wrażenie. To pewnie z lenistwa, które z biegiem lat ogarnia człowieka i sprawia, że czyta, zamiast się uczyć, mówi, zamiast śpiewać wysokie c, myśli, zamiast obmyślać, co powiedzieć, żeby się spodobało.
To, co u mnie jest zwykłym lenistwem, z czasem wypierającym młodzieńczą próżność i naiwność, u ludzi poważnych nazywa się dojrzałością. Człowiek poważny nie zajmuje się już sobą i nie stara się przed nikim popisywać. Podejmuje swoje obowiązki, skupiając się na rzeczy samej, a nie na tym, jak wypadnie w oczach innych. Nie szuka podziwu i nie stara się nieustannie potwierdzać swojej wartości. Książki nie są dla niego źródłem wiedzy i opinii, które może sobie przyswoić, by robić jak najlepsze wrażenie na innych. Czyta je, bo w ten sposób myślą uczestniczy w sprawach, o których w tych książkach się pisze. Nie wyobraża sobie, że życie umysłowe polega wyłącznie na przyswajaniu wiedzy i mówieniu tego, co się wie. Rozumie, że nieustannie trzeba podejmować ryzyko myślenia na własną odpowiedzialność, wiedza zaś jest początkiem, a nie końcem.
Dojrzały człowiek zachęca młodych do nauki, lecz raczej własnym przykładem, a nie przechwałkami, które robią zawsze niedobre wrażenie. Zdaje sobie sprawę z tego, że świat dorosłych ludzi bardzo różni się od świata szkoły, z lekcjami, klasówkami i stopniami. Naiwny entuzjazm i porywy samozadowolenia są mu tak samo obce jak młodzieńcze zblazowanie i próżny cynizm. Nie gada za wiele o sobie, a jak już, to raczej źle (choć z umiarem, by jego kokieteria nie okazała się maską próżności). Gdy poważny człowiek otwiera usta, to po to, by powiedzieć coś ważnego lub dobrego, a nie po to, by chwalić się swoimi osiągnięciami i cnotami.
Prezydent RP zachowuje się jak dzieciak, który w szkole wyrywa się do odpowiedzi, a na przerwie przytula do pani nauczycielki. Który pragnie się jej podobać i czeka na jej pochwałę, okazując na każdym kroku swą ufność i oddanie. Taki maluch przyswaja sobie wszystko, co dorośli mu przekazują i przykazują, bo chce być grzecznym chłopcem i zasłużyć na nagrodę. Wie, że miłość rodziców i innych dorosłych opiera się na aprobacie i zadowoleniu z jego zachowania. Zdobywa więc tę miłość każdego dnia ostentacyjnym oportunizmem i przymilnością, oczekując pochwał, nagród i czułości. Pamięta, że gdy będzie niegrzeczny, to zostanie skarcony i odrzucony. To dla niego trauma, której za wszelką cenę chciały uniknąć. Jest skarżypytą i o wszystko bardzo się obraża. Ze zdenerwowania za dużo je. Jest płaczliwy i moczy się w nocy. Bardzo kocha mamę i jest o nią zazdrosny. Inne dzieci go nie lubią.
Wiele dzieci przyjmuje taki model zachowania – szczególnie w opresyjnych środowiskach, gdzie o czułość trzeba walczyć lub ją sobie kupić. Potem z takich dzieci wyrastają spokojni i wrażliwi ludzie. Tak bywa najczęściej. Ale niektórzy zatrzymują się w rozwoju emocjonalnym i umysłowym, zachowując infantylną mentalność do końca życia.
Andrzej Duda nie raz już pokazał, że jest chłopcem, a nie poważnym, dorosłym człowiekiem. Ten nieszczęsny filmik zawstydza i budzi zażenowanie. Bo infantylizm i miałkość Andrzeja Dudy, który z łaski Kaczyńskiego i z debilizmu ludzi Komorowskiego, którzy w 2015 roku siłą zaprowadzili go do wyborczej porażki, nie jest jego prywatną sprawą. Ten infantylizm odzwierciedla niedojrzałość całego państwa i całego społeczeństwa. Zawstydza i przynosi wstyd.
Ze zgrozą myślę o tym, jak ten niedojrzały i niepoważny człowiek zachowuje się w towarzystwie mądrych i dorosłych polityków ze świata. Docierają do nas od czasu do czasu budzące niemal grozę zdjęcia i nagrania Andrzeja Dudy w sytuacjach dyplomatycznych – te głupkowate uśmieszki, nieporadne gesty, sztampowe i egzotyczne w swym wschodnioeuropejskim anachronizmie wypowiedzi. To nas wszystkich ośmiesza i kompromituje. Porównanie formatu umysłowego Kwaśniewskiego i Komorowskiego, a nawet Lecha Kaczyńskiego z formatem Dudy jest zaiste przygnębiające. A Wałęsa? On też nie umiał się zachować i często wygadywał bzdury. Ale przynajmniej był osobowością i miał wielkie dokonania polityczne.
A Duda jest inkarnacją „człowieka bez właściwości”, kimś, kto z przeciętności uczynił sobie bożka, a własną pospolitość kocha w sobie najbardziej. Trzeba to sobie powiedzieć i uderzyć się w piersi: sami postawiliśmy na czele naszego państwa Jędrusia o umysłowości ministranta. To jest człowiek, któremu trzeba dać cukierka, bo inaczej będzie chlipał i tarł oczka.
Ale to nie on jest winien temu całemu qui pro quo. Winni są politycy i urzędnicy, winna jest inteligencja i w ogóle my wszyscy, którzy nie zrobiliśmy nic, by nie dopuścić Kaczyńskiego do władzy. Śmieszność Dudy jest naszą śmiesznością.