Nasz opór potrzebuje fajnego symbolu. Stwórzmy go!
Polacy lubią „robić sobie jaja”. A władza – z natury poważna i pozbawiona dystansu do samej siebie – wręcz przeciwnie. Dlatego tak dobrze udają się takie akcje społeczne wymierzone w nadętą i autorytarną władzę, w których nie ma zbyt dużo treści politycznej, a za to jest humor – i to czym bardziej nonsensowny, tym lepiej.
Bo w konfrontacji z żartem, ironią, a już szczególnie z purnonsensem instytucje tracą kontenans i popadają w śmieszność. Te same działania represyjne, które w kontekście poważnego protestu tchną powagą i napawają nas lękiem przed autorytarnym państwem policyjnym, stają się groteskowe, gdy wymierzone są w akcje opozycyjne o charakterze happeningowym czy wręcz ludycznym. I nie chodzi tylko o zachowanie proporcji między „przewiną” a zastosowaną represją, lecz właśnie o zderzenie żartu z „serioznością” opresyjnych instytucji, takich jak policja i prokuratura.
Za komuny wielkim powodzeniem cieszyła się wrocławska akcja Pomarańczowej Alternatywy, polegająca na demonstrowaniu w przebraniach krasnali. Milicja goniąca krasnali wystawiała się na śmieszność. Władza była zaś bezradna – ścigać było niepoważnie, a i nie ścigać poważnemu reżimowi nie wypadało.
I wygląda na to, że w ostatnich dniach KOD znalazł podobną formułę na nowe czasy. Jak wiemy, w całej Polsce różne pomniki i figurki ubierane są w koszulki z napisem „KONSTYTUCJA”. Zaczęło się od pomników Lecha Kaczyńskiego, a teraz koszulkę nosi już nawet Miś Uszatek. Za każdym razem policja reaguje, jak gdyby co najmniej ktoś malował sprayem na murze swastykę (o, przepraszam, tym się policja ani prokuratura nie interesują). Koszulkowi zbrodniarze są łapani i spisywani, a wytropionym składa się wizyty o szóstej rano. Nie unikną sądu, a jakże. Sprawiedliwość musi być! Zupełnie jak za komuny – za rozrzucanie ulotek dawali (w najlepszym razie) kary z paragrafu mówiącego o zaśmiecaniu miasta. Za powieszenie na Kaczyńskim koszulki z napisem „KONSTYTUCJA” dostanie się „lemingowi”, gdyż znieważył już to konstytucję, już to byłą głowę państwa, a raczej „pomnik w ogólności”. Gdyby chociaż napisał „raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”, to władza mogłaby uznać, że to taki wyraz patriotyzmu. No ale z konstytucją żartów nie ma. Propagowanie konstytucji ma posmak zdrady narodowej i działania w interesie „określonych kół”. I to kół zagranicznych.
Istnieją takie przejawy cynizmu, które nie wzbudzają już wstrętu i przerażenia, lecz śmiech. Za oklejanie biur PiS napisami „PZPR” grozi proces z paragrafu mówiącym o „propagowaniu ustroju totalitarnego”. Czy śmiać się, czy płakać? Oczywiście, tylko się śmiać! Byleby za tym śmiechem szło realne wsparcie społeczne dla osób represjonowanych.
Efekt komiczny tkwiący w represjach jest silną i skuteczną bronią przeciwko reżimowi. Trzeba z niego korzystać. Uliczne protesty są poważne i przez swoją powagę są nieciekawe i niezrozumiałe dla większości społeczeństwa. Inaczej ma się sprawa z dowcipami, memami, zabawnymi gadżetami. Takie akcje jak ubieranie pomników w koszulki czy rozpowszechnianie zabawnych memów mogą zdziałać więcej niż marsze i pikiety. Polacy nie cierpią agresji, a za to dobrze reagują na dowcip. Białe róże się nie przyjęły, bo były zbyt „estetyczne”. Jednak gdyby symbolem oporu stało się coś weselszego, zabawniejszego, coś z nutką nonsensu, to być może poszłaby „fala”.
Namawiałbym opozycję, a zwłaszcza artystów, do podjęcia próby wykreowania sympatycznego, mającego satyryczną wymowę i pozbawionego agresji symbolu oporu przeciwko władzy PiS. Może ogłosić konkurs na logo społecznego oporu? Logo absolutnie ponadpartyjnego – tak żeby każdy, kto poczuwa się do obrony naszej demokracji, mógł go sobie gdzieś przypiąć lub przylepić. To musiałoby być coś ładnego, niezbyt nachalnego, pasującego do różnych kontekstów, różnych strojów i wystrojów, do młodszych i starszych, kobiet i mężczyzn. Bez skojarzeń partyjnych czy ideologicznych, bez nadmiernej abstrakcji i uczoności (jak „trójpodział władzy”), a za to z humorem.
Wymyślcie coś takiego, czego ludzie nie będą się bali sobie przyczepić do ubrania albo torby. Wymyślcie i sprawcie, żeby można to było łatwo nabyć w formie plakietek, nalepek, zawieszek itp. Jeśli na ulicy co dziesiąty obywatel będzie to nosił, poczujemy, że „moc jest w nas”.