Razem z PiS? Młoda lewica na manowcach
Ze środowiska Razem, przeciwko któremu PiS prowadzi śledztwo „w kierunku” propagowania ustroju totalitarnego, wyszedł apel o współpracę lewicy z PiS. Namawianie ludzi lewicy do współpracy z wrogiem demolującym państwo, zblatowanym z najbardziej reakcyjnymi i wstecznickimi środowiskami, cynicznie wykorzystującym lęki i nadzieje uboższych warstw społecznych, jest skandalem, na który trzeba stanowczo odpowiedzieć.
Wyborcy lewicy muszą mieć pewność, że ich politycy nie są zdrajcami i sprzedawczykami, gotowymi dla władzy spiknąć się z każdym i pod byle jakim pretekstem. Redaktor Rafał Woś nie od dziś głosi wojujący symetryzm (że mianowicie PO wcale nie jest lepsze od PiS i rządzi POPiS), z którego płynie wniosek, że skoro współpraca z PO nie hańbi, to nie hańbi również współpraca z PiS. Dziś wzmacnia jeszcze swój przekaz, otwarcie namawiając swoją partię do kolaboracji z reżimem. Z PO nigdy w życiu, z SLD nigdy w życiu, a z PiS to i owszem. No, pięknie. I coś musi być na rzeczy, bo ostatnio przedstawiciele Razem udali się na jakąś herbatkę do Dudy z okazji weta do zmian w ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Dziewictwo stracone – czas wysłuchać kilku gorzkich słów na nieprzyzwoite tematy „kto z kim” w polityce.
Nowe partie na lewicy powstają zawsze wedle tego samego schematu: zbuntowane dzieci starych działaczy zakładają sobie nową, dziewiczą i niepokalaną partię, ogłaszając wszem wobec swoją moralną wyższość nad „skorumpowanym establishmentem”. Potem zaś publikują jakieś stare fantazmaty i utopie jako swój program – w błogiej pewności, że nigdy nie będą musiały brać odpowiedzialności za swoje słowa. Jako że dorośli kochają młodzież, nawet tę zbuntowaną, to tkliwościom nie ma końca: jakie słodkie dzieciaczki, aj, waj, a jakie zbuntowane, a jakie kochane. Stara ciotka, co to ją jeszcze w 68′ po wiecu aktyw gonił, ociera łzę wzruszenia, a wujek, co to w 80′ robił „poziomki”, kiwa głową z aprobatą i nadzieją. No, Szwed z Duńczykiem by się takich młodych zuchów nie powstydzili.
A potem, tak koło czterdziestki, co poniektórzy synalkowie i córuchny zostają „w zawodzie” i zajmują się dorosłą polityką, w ramach starych albo i nowych, lecz już wydoroślałych partii. Jednak proces dochodzenia do dorosłości jest w przypadku lewicy bardzo trudny, bo wielkomiejska cieplarnia i przynależność do klas uprzywilejowanych skutecznie opóźniają zderzenie z realiami. Dopóki to nie nastąpi, młoda lewica może sobie do woli obsobaczać starszych, narzekać na protekcjonalne traktowanie i „brać w obronę” chłopów, robotników, prekariuszy i kogo tam jeszcze, które to wzniosłe obiekty pożądania mają ich pięcioprocentowe moście w wielkim poważaniu.
Niestety dojrzewanie przemądrzałych „paniczów i panienek” z młodej lewicy nie zawsze jest piękne. Arogancja i złe wychowanie to jeszcze nic. Gorzej się robi dopiero, gdy dopada frustracja, gdy wola mocy, pragnienie zrobienia czegoś naprawdę stają się przemożne. Ach, tak popolitykować sobie na serio! Ach, iść na „negocjacje”, zagrać w pokera przy stoliku grubych ryb… A jeśli połączyć tę próżność z nieodpowiedzialnością, to mamy gotową bombę w szambie.
I taka właśnie bomba wybuchła w okolicach Razem. Partia ta, znana głównie z tego, że dla żartu nie nazwała się „Osobno”, zgodnie ze swą hardą i wyniosłą postawą, lecz właśnie „Razem”, wreszcie znalazła sobie uwierzytelnienie dla tej przewrotności. Oto jeden z wpływowych mentorów baby-lewicy Rafał Woś wprost wezwał swoje środowisko do kolaboracji z PiS. Jego tekst w „Gazecie Wyborczej” z 20 sierpnia powinien uważnie przeczytać każdy, kogo interesują psychologiczne podstawy polityki. Zobaczy tu, jak mitomania miesza się z oportunizmem, żądza znaczenia z makiaweliczną ułudą, fascynacja władzą ze wstrętem moralnym.
Woś proponuje, by lewica zapoznała się Klubami Gazety Polskiej (sic!), weszła w stosunki z PiS, oddziałując na te środowiska wychowawczo, tak aby w rezultacie stały się w przyszłości w miarę oświeconą i demokratyczną lewicą. PiS bowiem w sumie chce dobrze, o czym świadczą jego pożyteczne programy społeczne, na czele z 500+ i wolnymi niedzielami w handlu. Poza tym zbliża go do lewicy krytyka Unii Europejskiej, która jest – jak wiadomo – antydemokratyczna i neoliberalna. Współpraca z neoliberałami z PO jest, zdaniem Wosia, nie do zaakceptowania, bo grozi „rozpuszczeniem się”, natomiast współpraca z PiS jest pożądana i obiecująca. Woś nazywa to „rozsądnym otwarciem się na dialog z PiS”. Rezultatem tego wychowawczo-taktycznego porozumienia ma być nakierowanie PiS na demokratyczny socjalizm. Taki bowiem potencjał widzi w PiS ów mentor młodej lewicy. Jego zdaniem PiS będzie rządził jeszcze długo i potrzebna jest jakaś siła, która byłaby zdolna tę partię okiełznać i ucywilizować. Jak się taki PiS przyciśnie, to wycofa się z niszczenia niezależnego wymiaru sprawiedliwości, tak jak wycofał się z zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.
Tak, to prawda, że Kaczyński się cofa. Cofa się pod presją albo taktycznie, a nie w wyniku rozmów i kompromisów. To jedno – żeby była jasność, jak to faktycznie działa. Co do rzekomo chwalebnych reform PiS, to jeśli Razem uważa 500+ albo niedziele bez handlu za takowe, to najwyraźniej ma za nic konstytucję, nie mówiąc już o realiach. Wolne niedziele są przykładem załatwiania interesów politycznych pod pretekstem troski o prawa pracownicze. Kto nie widzi hipokryzji, ten staje się jej wspólnikiem. Niedziele niehandlowe wprowadzono w interesie Kościoła – w ramach politycznej symbiozy PiS z tą organizacją. Tylko tyle i aż tyle.
A co do 500+, to jest to podręcznikowy przykład populizmu, rozdawnictwa, korumpowania wyborców, a co gorsza – odrażającej socjotechniki. 500+ jawnie dyskryminuje dzieci niemające nieletniego rodzeństwa, stawiając je w gorszym położeniu materialnym tylko z tego powodu, że są jedynakami czy jedynaczkami. Co więcej, świadczenie to ma charakter uprawnienia powszechnego (obywatelskiego), a nie pomocy socjalnej, wobec czego otrzymują je również zamożni. Podniesienie statusu prawnego tego świadczenia kosztuje setki milionów złotych rocznie – trudno o bardziej nieodpowiedzialną rozrzutność. Wreszcie i wysokość świadczenia jest pozorna. Jest ono bowiem finansowane długiem, zamrożeniem płac w sferze budżetowej, a w przyszłości zapewne również podniesieniem podatków (np. VAT) oraz inflacją. Ale co tam. Dla młodej lewicy jak zawsze liczy się tylko to, że „kierunek jest słuszny”.
Rzecz jednak nie w tym nabieraniu się na lewicopodobne projekty PiS. Głupstwa wypisywane przez ludzi Razem o „neoliberalnej Unii Europejskiej” i peany na cześć 500+ można złożyć na karb politycznej naiwności i „młodopartyjnego” zacietrzewiania. Paktowanie z Kaczyńskim to jednak grubsza sprawa. Otóż powiedzmy sobie jasno i wyraźnie: z reżimem depczącym prawo się nie rozmawia, tylko się go zwalcza. Kto rozmawia z PiS, ten przyczynia się do legitymizacji jego władzy i ją utrwala. Nie ma żadnego „przejścia do porządku dziennego” nad łamaniem konstytucji, dewastacją stosunków międzynarodowych, niszczeniem przyrody, skrajną korupcją polityczną i nepotyzmem. Niech sobie PiS rozmawia z Rydzykiem i faszystami. Siadanie przy takim stole jest po prostu niemoralne.
Natomiast wyobrażanie sobie, że mając 3 proc. poparcia, można paktować z cynicznym reżimem, a na dodatek „przekonywać go do swoich racji” i „cywilizować”, to już nie naiwność, lecz czystej wody megalomania. PiS ma „młodą lewicę” gdzieś, a „wychowuje się” w kościele. I to tak skutecznie się wychowuje, że doskonale liczy profity i nie przebiera w środkach, gdy w grę wchodzą władza i pieniądze. I prawdę mówiąc, to ja już wolę chamski cynizm i gangsterkę polityczną niż pseudoidealizm Razem mający usprawiedliwiać kolaborację z reżimem. Lepsze wilki niż owieczki w wilczych skórach. Dobrej zabawy. Latté i do przodu!