Jak PiS młodzież poniża i kupuje
Ordynarne przekupstwo, którym PiS chce wygrać wybory (a i opozycja nie jest tu bez winy), zawiera pewien punkt szczególnie niebezpieczny i odrażający. A jakoś o nim prawie cicho. Ba, media liberalne komentują go półgębkiem, niemalże z aprobatą, podobnie jak politycy lewicy. O co chodzi? Ano chodzi o zdumiewającą zapowiedź zwolnienia z podatku PIT wszystkich obywateli poniżej 26. roku życia, zarabiających ze stosunku pracy mniej niż 7 tys. zł netto.
Trudno o lepszy test analfabetyzmu konstytucyjnego. Zapowiadany przepis jest tak rażąco sprzeczny z zasadą równego traktowania, że samo pojawienie się w przestrzeni publicznej takiego pomysłu jest i skandalem, i groteską. Tymczasem skandalu nie ma, o szyderstwie z zasad równości prawie się nie mówi, a co gorsza – bezprawny przepis zapewne zostanie uchwalony i bardzo trudno będzie go zmienić.
To trochę wstyd, gdy trzeba tłumaczyć oczywistości, ale w Polce to nie pierwszyzna. Trudno więc. Od strony prawnej przywilej podatkowy dla grupy wiekowej 0-25 – niezależnie od tego, jak mały jest jej udział w tworzeniu dochodu narodowego – oznacza dyskryminację wszystkich pozostałych obywateli, czyli jakieś 60 proc. populacji. Jest to dyskryminacja ze względu na wiek, a więc czysta i jednoznaczna. Nikt bowiem w żaden sposób zmienić swojego wieku nie może – dla każdego, kto ukończył 26 lat, dobrodziejstwa planowego przepisu są wieczyście niedostępne.
Owszem, bywają przywileje grupowe, które nie dyskryminują, gdyż wyrównują jakieś deficyty. Mogą z nich korzystać osoby pokrzywdzone przez los, niepełnosprawne, ciepiące z powodu wykluczenia społecznego. W tym przypadku jest odwrotnie – uprzywilejowuje się osoby młode, najczęściej zdrowe i mające więcej sił do pracy niż starsi, a w dodatku – w zdecydowanej większości – mniej zobowiązań wynikających z opieki nad dziećmi i starymi rodzicami.
Zapowiedź PiS jest skrajnie protekcjonalna i niesprawiedliwa. Jest to skrajnie niemoralna propozycja. Powinna oburzyć starszych, a u młodych wzbudzić odruch wzgardy. Dlaczego tak się nie dzieje? Co sprawia, że jawna niesprawiedliwość bynajmniej nie dla wszystkich jest jawna? A może ludzie boją się mówić, bo za tą sprawą kryje się jakieś tabu? Otóż chyba właśnie tak. W Polsce, jak chyba nigdzie na Zachodzie, panuje trwożliwy kult młodości i młodzieży, będący jakby społeczną sumą i wypadkową rodzicielskich odruchów polegających na przenoszeniu własnych ambicji życiowych na dzieci. U nas jest tak, że wszystko oddaje się dzieciom i na dzieci się łoży, dopóki można. Kto by więc pisnął coś przeciwko obdarowywaniu młodych przez państwo?
W naszej kulturze to nie starzy „mają ciężko”, bo starzy mogą sobie już umrzeć, a jak nie umrzeć, to „poradzić”. Ciężko to mają dziś młodzi. Wszystko dla młodych! I co tu się dziwić, że potem młodym się wydaje, że zaraz w pierwszej pracy powinni dostawać co najmniej średnią krajową, w parę lat dorobić się własnego mieszkania i jeszcze mieć na egzotyczne wakacje dwa razy w roku. Pewnie, każdy by chciał. Ale nigdy nie było to „oczekiwanie” – dawniej nazywało się to „marzenie”. A że marzenia rosną razem z bogactwem, to dobrze. 60 lat temu młody marzył o wyrze w hotelu robotniczym i wkładce do żurku, 40 lat temu o własnym M3 za 15 lat i wczasach w FWP, a 20 lat temu o mieszkaniu i corocznych podróżach zagranicznych; dziś marzy (oczekuje?) o mieszkaniu i dwóch podróżach. Niby to niewinne, lecz kumuluje się do jakiegoś niesłychanego zbiorowego roszczenia, stemplowanego przez rodziców, którzy nie śmiąc żądać dla siebie, nie mają ograniczeń, gdy chodzi o dzieci. Ale w gruncie rzeczy egoizm i aspołeczna postawa jest ta sama – czy chcemy dla siebie, czy dla swoich dzieci.
Aprobata lewicy dla zwolnienia z podatku dochodowego osób zarabiających 7 tys. na rękę (więcej niż profesor) jest skandalem. Do istoty socjaldemokracji należy przecież wspieranie redystrybucji, a tym samym wysokich i zróżnicowanych zależnie od dochodów (progresywnych) podatków. Czasami wychodzi szydło z worka i okazuje się, że za pozorami lewicowości skrywa się kucowaty pseudoliberalizm. Wstyd. A kucowata, rozpuszczona młodzież, zamiast obrazić się za protekcjonalne traktowanie jej przez Morawieckiego, chętnie da się przekupić i – zobaczycie! – zagłosuje na PiS. Skoro wszystkim się to hucpiarstwo podoba, to czemu nie?