A w Pruchniku trenują pogrom Żydów

Wielki Piątek, katolickie święto Męki Pańskiej – udręczony i wyszydzony Żyd Jezus umarł na krzyżu jako zdrajca prawdziwej wiary. W 2019 r. tego samego dnia przypada rocznica wybuchu powstania w warszawskim getcie. A także kulminacja żydowskiego święta Pesach – Żydzi na całym świecie spożywają uroczystą kolację (seder), wspominając exodus i wyzwolenie Żydów z egipskiej niewoli pod przewodem Mojżesza.

Tysiące ludzi w całej Polsce przypina sobie papierowe żonkile na znak pamięci o powstaniu. W Warszawie świąteczny nastrój – katolicy idą do kościołów, inteligencja nosi papierowe żonkilki, Ukraińcy grillują na Polu Mokotowskim… Każdemu wedle jego kultury. Jest miło i przyjemnie.

W Pruchniku na Podkarpaciu też jest miło i kulturalnie – tam hołota, jak to hołota, okłada kijami słomianego Żyda, obcina mu głowę, pali, topi w rzece. Bo taką tam mają religię i taką kulturę. Tak się w Pruchniku manifestuje pokój i chrześcijańskie miłowanie wroga. Piękne stare tradycje – zarzucone na kilka lat, lecz teraz szczęśliwie odrodzone.

Czasami budzą wątpliwości, bo być może nawiązują do obrzędów „pogańskich”. W końcu jednak księża uznają, że są wystarczająco katolickie, by je zaakceptować. Przecież pali się Żyda-Judasza, a nie jakąś tam pogańską poczwarę. Żyd-Judasz ma wielki nos, czapkę i pejsy. Kiedyś miewał czerwony krawat, bo wiadomo – skoro Żyd i zaprzaniec, to komunista. Za rok może dostanie tęczowy kaftanik?

Nie po raz pierwszy „palą Judasza” w Pruchniku, ale film z tegorocznych ekscesów przy ul. Jana Pawła II, uchodzących za „kultywowanie starych tradycji wielkotygodniowych”, jest szczególnie wstrząsający, bo widać na nim grupę dzieci bawiących się, z poduszczenia dorosłych, w bicie człowieka. Podobnie jak film sprzed dwóch lat, na którym naziści palą kukłę Żyda na wrocławskim rynku, ten materiał zobaczą miliony ludzi na całym świecie. I dowiedzą się z niego, że zgodnie z doktryną rządową nie ma już w Polsce antysemityzmu.

Oto i dziecięce ćwiczenia z przemocy, jakie znamy dotąd z reporterskich relacji o konfliktach w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Tym razem z Polski. A w Polsce ofiara może być tylko jedna – pejsata. Żyd i tylko Żyd może występować w tym kraju w roli kozła ofiarnego, obiektu, na który lud przenosi swą frustrację i nienawiść. Tylko wymordowani współmieszkańcy, przez stulecia pogardzani i prześladowani, a wreszcie wygubieni w komorach gazowych przez najeźdźcę, nadal mogą pobudzać wyobraźnię polskiego postchłopa.

Dopóki Polacy będą się zabawiać w bicie Żydów słomianych, dopóty żaden Żyd w tym kraju nie może się czuć bezpiecznie. Od bicia słomianej kukły do bicia człowieka jest tylko jeden krok. Dzieci uczone nienawiści do pejsatego Judasza, chwalone za przemoc, zawsze już będą nosić w sobie ukrytą gotowość…

Gdy okoliczności będą sprzyjające, gdy zabraknie państwa i policji, a za to będzie Żyd lub jego substytut (Arab?), kułaki prostaczka dosięgną żywego ciała w miejsce słomianej kukły. Nie mam żadnych wątpliwości, że to właśnie ci ludzie, którzy przez kilka pokoleń zabawiali się tak jak ta hołota w Pruchniku, urządzali prawdziwe pogromy Żydów. Pruchnik był jednym z bardzo wielu miasteczek, gdzie odprawiano rytuały nienawiści do Żydów, a w kościołach dzień za dniem sączono religijną i etniczną nienawiść.

A Jedwabne było jednym z bardzo wielu miasteczek, gdzie mordowano Żydów. Pamiętajmy: niejeden Pruchnik, niejedno Jedwabne. Za to jedna Polska – z żonkilami i pejsatym Judaszem. Jedna, choć o podwójnym obliczu.