Ważny tekst o głupim narodzie i zakompleksionych elitach, z Żydem w tle
Ale ty rad z ludzi szydzisz
Zwłaszcza gdy prostaka widzisz
Tobie to wolno samemu
Ale, wierę, nie inszemu
(Jan Kochanowski, Pieśń Świętojańska o Sobótce)
Dałbym sobie łeb uciąć, że średnia inteligencji wyborców PiS jest niższa od średniej inteligencji wyborców KE. Wiesz to ty i wiem to ja. I co? Może nie wolno o tym mówić?
Do wszystkich święcie oburzonych świętoszków, spłonionych od nagłego zgorszenia z powodu obrazy świętego ludu polskiego przez bezecne Hartmany i inne Jandy! Czytajcie, a ze zrozumieniem!
Liszaj oportunistyczny, choroba skóry dotykająca rasowe pieski, której objawem jest nieznośne łaszenie się do nóg Luda i bezmyślne powarkiwanie, szerzy się w powyborczej Warszawie niczym nosówka i świerzb. Na każdego, kto podniesie rękę na Luda głosującego na PiS, obrazi świętą niewinność jego i na prawa jego do 500 plus, do godności, do Kościoła i Pana Prezesa umiłowania, liszajowaty dziennikarz, komentator i polityk postępowy bez zwłoki i wahania wraz podniesie swą parchatą nogę i obszczy go po same kolana. A masz, ty niepoprawny, ty niedobry, ty, ty. A masz!
Głupawka elit, rozkrocznych pomiędzy własną babcią ze wsi i ucieleśnionymi w stosownych profesorach wzorcami liberalnej prawomyślności, które w życiowej epoce „wysferzenia” zastępują im katechizm i zdrowaśki, idzie o lepsze ze zgrywem zakłamanych karierowiczów, z wielkim przekonaniem udających przed sobą, że nie ma już na świecie Chama, który przeto jako nieistniejący nie będzie mógł już zagrozić ich domeczkowi z ogródeczkiem.
Strach, strach, rany boskie! Trzeba by komuś przywalić, bo jakże to tak być tchórzem! Przywalić bezpiecznie, najlepiej koledze, który co najwyżej naszczeka na nas na swoim blogu. A więc wysłuchajcie koleżeńskiego ujadania – niech pomoże wam wyzwolić się z lęku i wstydu przed własnym lękiem i niepewnością, kim właściwie jesteście i jakie wypada mieć poglądy. Czytajcie, a świąd liszaju waszego będzie uśmierzony.
Ale czytajcie z otwartą głową, nie ze złością i poczuciem zagrożenia, zmieszanym z poczuciem wyższości i irytacją. Proszę o tę spokojną lekturę, tak jak sam z uwagą przeczytałem mądry tekst Macieja Jarkowca z „Magazynu Świątecznego” i inne krytyki. Bądźmy ze sobą szczerzy, a może zaczniemy się lepiej rozumieć. A niechby ta szczerość okupiona została szorstkością. Nie mam za złe twardych słów i proszę Was o podobną wyrozumiałość.
Kompleksy postępowych elit zrodziły się razem z nimi. Zaczęło się w XIX w. od wyemancypowanych Żydów, którzy trochę wstydzili się swej zdrady wobec „getta”, trochę czuli się niechciani i wyobcowani w chrześcijańskich wyższych sferach, a trochę zarazili się romantyczną ludomanią.
Potem się to z Żydów przerzuciło na ich pospolicie niestrefnionych naśladowców w sferach intelektualnych europejskich stolic, gdzie od lat 60. do dziś wstyd nie być Żydem albo przynajmniej gejem. A jak się nie jest ani jednym, ani drugim, a przez to jest się niejako „ludem pośród elit”, to trzeba postępowej ortodoksji trzymać się kurczowo i nie puszczać. Tylko Żydom wolno dokazywać, bo chroni ich pancerz jeszcze grubszy niż chłopa i robotnika – oskarżenie o antysemityzm jest wszak jeszcze dotkliwsze niż oskarżenie o klasizm.
Elitarna tłuszcza w imię wiary w bóstwo jedyne Równości Powszechnej nie dopadnie więc niewiernego Żyda, lecz niewiernego wzgardziciela-elitarystę to jak najbardziej. Jedna jest rzecz, której nienawidzi tłuszcza, także ta wyniesiona na wyżyny – wywyższania się. Tomy o tym napisano od czasów Nietzschego, Webera, Schelera… Imię tego narowu jest resentyment.
Czyliż przemawiam do Was z wyżyny? Przyjmujcie moje błogosławieństwo – łaskawie pozwalam Wam być gojami, jako i Wy pozwalacie „wyborcom PiS” być sobą. Kompleks wyższości i kompleks niższości to dwie strony tego samego zaburzenia poczucia własnej wartości.
Jak widzicie, mam problem – podobny do Waszego, tylko nieco gdzie indziej usytuowany. Ja się boję odrzucenia przez Was, dzieci antysemitów, a Wy boicie się odrzucenia przez polski lud, z którego się wywodzicie. On jest Waszym dybukiem, a Wy jesteście moim. Trzeba to przepracować, a praca to niełatwa.
Znam ów trwożliwy kult ludu (na którego dziś nawet nie ma legalnej nazwy) aż za dobrze. Własny ojciec nie pozwalał mi nigdy gwoździa przybić, bo to przywilej niezbywalny robotnika, któremu nie wolno chleba ani godności młotkiem w niewprawnej, zdradzieckiej ręce odbierać. Gdy mi ten stary żydowski ojciec kazał czytać „Który skrzywdziłeś człowieka prostego…”, ja się na tę egzaltację zżymałem, dopytując ojca i Miłosza o „człowieka skomplikowanego”. Czy skomplikowanego to już wolno krzywdzić? Ojciec coś na to o dzieciach umierających w rynsztokach i proporcjach.
Jakieś 30 lat później, w 2012 r., przydarzyło mi się skomentować na TT uzyskanie przez PiS przewagi sondażowej nad PO. Napisałem żartobliwie, w oczywistej intencji wyzłośliwienia się na wyborców PO odchodzących do PiS: „1/3 Polaków chce głosować na PiS. Głupi Polak po szkodzie, a po prawdzie i przed szkodą głupi. Tusku, k…a, zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo co”.
Odczytano z sejmowej trybuny ten haniebny odgłos profesorskiego chama jako dowód na to, że elity gardzą narodem, czyli wyborcą PiS. Poszła wielka fala oburzenia przez media, lecz jakoś nikt nie zauważył, że ofiarą mojej złośliwości były elity (Tusk) oraz wyborcy PO, nie zaś wyborcy PiS. To wyborców PO trzeba zatrzymać obietnicami!
Lecz logika nigdy nie była mocną stroną „sfery publicznej”. I cóż z tego, że miałem wtenczas tak boleśnie rację? Prawda o ludzkiej chciwości i egoizmie jako napędzie polityki od dawna jest liberalnym tabu, którego naruszać nie wolno nikomu, a którego jednocześnie – o paradoksie! – najpewniejszym strażnikiem jest w oczach narodu właśnie ten najbardziej cyniczny egoista, populista i złodziej.
Wygrywa wszak ten, kto ma najmniej skrupułów w wycieraniu sobie gęby wartościami, w ordynarnym przekupstwie, schlebianiu prostactwu i sobkostwu, w podniecaniu w ludziach pychy, kompleksów, nienawiści, lęków i chciwości. Cieniasy mogą tylko biegać za takim i POpiskiwać niewiarygodnie o „godności”. Albo po przegranych wyborach robić dobrą minę do złej gry i piętnować tych, co to „obrażają się na wyborców”.
„Ciemny lud to kupi”, jak mówi klasyk z Woronicza. Ciemny lud głosujący na Koalicję Europejską chętnie kupi od tchórzliwych i zakompleksionych polityków narrację nakazującą zawsze i wszędzie schlebiać masom i broń Boże nigdy ich nie krytykować. W demokracji bijemy się zawsze we własne piersi! We własne bić się miło i bezpiecznie. I jeszcze pochwalą za pokorę – największą z cnót starego i nowego średniowiecza.
Nic tak nie niszczy człowieka jak kłamstwo. Uparte zakłamanie, zrodzone z tchórzostwa i bezradności, przykryte pozorami roztropności, a nawet miłości bliźniego, jest jak snujący się trupi smród, zalewany perfumą. Ktoś musi otworzyć okno, a trupa nareszcie pochować. Dlaczego nie ja?
Przejdźmy więc do PiS i wyborów. Wiemy, wiemy, dlaczego tak się stało. Słaba kampania opozycji, media w rękach reżimu, gigantyczne „transfery socjalne”, władzy zawsze łatwiej itd. Diagnoza jest znana. Rzecz idzie o ocenę moralną wyborców PiS (oraz Kukiza i Konfederacji). Dogmat głosi, że ludzi nie wolno oceniać, a już zwłaszcza negatywnie, lecz za to trzeba ich „zrozumieć”, co prawie już oznacza akceptację i usprawiedliwienie.
Głupi to i zakłamany dogmat. A nie dość, że głupi i pozbawiony moralnych podstaw (stronienie od ocen moralnych jest pierwszym krokiem do permisywizmu i amoralizmu), to jeszcze grzeszny dokładnie w tym punkcie, na którym chciały oprzeć swoje roszczenie do słuszności. Wszak zakaz krytyki „osób o niskim kapitale kulturowym”, do lat ostatnich zwanych ludem, a nawet tłuszczą, opiera się na imperatywie poszanowania godności każdego człowieka oraz na twierdzeniu, że nie istnieje żadna wina zbiorowa i wszystkie ludzkie wspólnoty zasługują na afirmację takimi, jakimi są.
Otóż zakaz krytyki wyborów politycznych naszych współobywateli jest przejawem skrajnie protekcjonalnego i niepoważnego ich traktowania. Odmawiając sobie prawa do krytyki postaw „tych ludzi”, przyznajemy sobie prawo do traktowania ich jak dzieci albo „istoty naturalne”, działające wedle swego instynktu, spontanicznie i bezrefleksyjnie, a więc poza przestrzenią moralnej odpowiedzialności. Powiem więcej: ludziom, którym odbieramy prawo do tego, by mogli zostać przez nas potępieni, gdy czynią zło, odbieramy ich człowieczeństwo. Nastajemy na ich godność w sposób zupełnie fundamentalny. Są już dla nas nawet nie – po dawnemu – prostaczkami, lecz jakimiś „istotami specjalnej troski”, którym winni jesteśmy opiekę i afirmację, jak dzieciom w przedszkolu, nawet tym „sprawiającym kłopoty wychowawcze”.
To ja, mówiący o głupim i zdemoralizowanym narodzie, przekupionym przez reżim i obojętnym na korupcję, nepotyzm i niszczenie państwa, okazuję ludziom szacunek, a nie dziennikarz z politykiem, rugający mnie w imię godności „wyborcy PiS”. Bo gniew moralny jest przejawem poszanowania, a niezdolność do gniewu – wyrazem pogardy. Trudno bardziej kogoś obrazić, niż mówiąc: „nie jesteś w stanie mnie obrazić”.
„Uszanować wolę wyborców” to nie to samo, co pozytywnie ocenić ich wybór z moralnego punktu widzenia. Trzeba pogodzić się z legalnym wynikiem i uznać legalnie wybranych funkcjonariuszy w ich prawach. Ale co to ma wspólnego z oceną moralną? Czyżby to „uszanowanie woli wyborców” stało w sprzeczności z ich potępianiem? Niemoralni wyborcy dokonali niemoralnego, lecz legalnego wyboru, który musimy uznać. Czy ktoś tu czegoś nie rozumie? Bo udających, że nie rozumieją, jest cała masa.
Bez wątpienia na PiS głosowało wielu ludzi dobrych, rozumnych i wrażliwych. Proszę nikomu, kto oskarża elektorat PiS o niszczenie Polski (tak jak ja go oskarżam), nie insynuować, że nie uznaje tej prawdy. Z faktu, że ktoś głosował na PiS, absolutnie nie wynika, że jest przekupnym egoistą, prostakiem itp.
Natomiast z faktu, że takie tezy przypisuje się krytykom elektoratu PiS, wynika, że niektórym polemistom brakuje rozumu i dobrej woli. A więc raz jeszcze: doceniam cnoty wielkiej liczby zwolenników PiS! Twierdzę jednocześnie, że przeważają wśród nich pozbawieni i cnót politycznych, i wiedzy, i rozumu.
Społeczeństwo nie składa się z samych rozsądnych i dobrych ludzi. Są mądrzy, dobrzy, wrażliwi, światli i kompetentni, a są też głupi, źli, niewrażliwi, niekompetentni. Są ludzie kulturalni i są prostacy; i wielu pomiędzy. Głosują dobrzy i głosują źli; uczciwi i dranie. Głosują ludzie mający pojęcie o polityce, o państwie i dobru publicznym i tacy, którzy o tych sprawach żadnego pojęcia nie mają.
Głosują inteligentni ponadprzeciętnie i znacznie poniżej przeciętnej. Głosują ludzie gotowi z czegoś rezygnować w imię wartości, dobra wspólnego i solidarności z innymi i głosują ludzie patrzący wyłącznie na swój interes osobisty, swoje dochody i kulturowe powinowactwo z kandydatami.
Analogicznie do tego są partie polityczne szukające klienteli wśród inteligentnych i myślących w sposób obywatelski oraz partie poszukujące wyborców wśród ludzi prymitywnych. Jasne to jest? Jakieś wątpliwości? Może ktoś chce powiedzieć, że nie ma w świecie głupców albo że nie ma partii adresujących swój przekaz do owych głupców? Albo że jak ktoś nabiera się na nienawiść do obcych bądź lęk przed Żydem, to stoi na tym samym poziomie moralnym co ten, kogo ksenofobia brzydzi? No więc bądźmy poważni i nie udawajmy głupszych, niż jesteśmy.
To bardzo smutne, że zakłamanie postąpiło już tak daleko, że trzeba mówić takie oczywistości. Ale jak widać trzeba. I trzeba je też ukonkretnić. PiS wygrał i nadal będzie wygrywał nie dlatego, że niewątpliwie wielu porządnych ludzi na niego głosowało, lecz dlatego, że jest partią zalecającą się do niższych warstw społecznych, które odznaczają się nie tylko „niższym kapitałem kulturowym”, lecz również „niższym kapitałem moralnym”, a więc – mówiąc po naszemu – odwołuje się nie tylko do ludzi kulturalnych, lecz także do chamów i prostaków. Zaś chamów i prostaków, którym nic a nic nie przeszkadzają złodziejstwo, nepotyzm, autorytaryzm czy ksenofobia, za to chętnie dają posłuch wulgarnej propagandzie, jest wielu.
Że cham i prostak jest potomkiem chłopa pańszczyźnianego itp., że jest jakoś tam nie do końca sam sobie winien, to wszystko jest prawda. Tylko ta prawda nie czyni z niego mniejszego chama ani mniejszego prostaka. Pijak, złodziej, wywożący śmiecie do lasu i wrzucający do pieca plastik, bijący żonę i trzymający psa na krótkim łańcuchu, warczący na Żydów i ledwie umiejący się podpisać – jest bardziej prawdopodobnym wyborcą PiS niż osoba czytająca książki, działająca społecznie, zachowująca się uprzejmie i kulturalnie, szanująca przyrodę i niekrzywdząca zwierząt. Głupiec, szowinista i notoryczny egoista też, statystycznie biorąc, raczej zagłosuje na PiS niż na KE czy Wiosnę.
Ma ktoś wątpliwości? Może jakiś wyborca PiS? Chętnie posłucham, jak mówi: „nie, nie, te wszystkie sklęte pijaczki to głosowały na Biedronia”.
Jeśli Polska ma się kiedyś stać nowoczesną demokracją, jednym z rozwiniętych krajów Zachodu, krajem kulturalnym i praworządnym, musimy dorobić się pokolenia, w którym hołota, będąca łatwym łupem dla populistów i faszystów, będzie tylko małą mniejszością. Ale żeby tak się stało, trzeba wpierw odważyć się powiedzieć, że chamstwo i prostactwo to nasz problem narodowy i stałe zagrożenie dla demokracji.
Jeśli nie stawimy czoła Chamowi, to nie uda nam się stworzyć etycznego i kulturalnego społeczeństwa. Panika moralna elit, w jaką wpadają na wieść o tym, że ktoś ma czelność krytykować „masy ludowe”, jest nie tylko wyrazem ich kompleksów, o których pisałem wyżej, lecz także zwykłego strachu przed Chamem. Ten strach jest tak silny, że powstrzymuje nas przed nazywaniem rzeczy po imieniu.
Dlatego zacząć trzeba od takich prostych rzeczy jak pisanie artykułów przypominających, że społeczeństwo to nie tylko „dobrzy ludzie”, lecz również hołota. I że ten niewątpliwy fakt ma swoje daleko idące konsekwencje polityczne.