Pod tym znakiem, znakiem tęczy, zwyciężymy!
Katolicki internet oraz Święte Oficjum trzęsą się z oburzenia z powodu mszy odprawionej przez ks. Szymona Niemca ze Zjednoczonego Ekumenicznego Kościoła Katolickiego podczas wielkiej Parady Równości, która przeszła w sobotę 8 czerwca ulicami Warszawy.
Straszliwy ten bluźnierca będzie smażył się w piekle z powodu eksponowania symbolu tęczy podczas odprawianej przez siebie mszy oraz – co chyba jeszcze gorsze – z powodu nieuznawania jego Kościoła przez inne Kościoły i przez polskie państwo. Z pewnością Jezus Chrystus sprawdza papiery przed każdą mszą i słucha jedynie modlitw księży odpowiednio zarejestrowanych!
Szymon Niemiec odprawił mszę całkiem serio, gdyż jest wierzącym chrześcijaninem, który poświęca się krzewieniu swej wiary pośród osób LGBT, mających poczucie, że są w oficjalnych, dużych Kościołach dyskryminowane i dlatego odsuwających się od chrześcijaństwa. Ale biskupi nie lubią, jak wiadomo, konkurencji. W ich wyobrażeniu i średniowiecznej mentalności księżmi i biskupami mogą się mienić tylko oni, duchowni katoliccy, a w jakiś pochodny i ułomny sposób także protestanccy, lecz nigdy jacyś samozwańcy.
Pan Niemiec nie posiada mocy sprawowania sakramentów, nie otrzymał do tego stosownych darów Ducha Świętego i nie jest powołany. Dlatego jego działalność jest bluźniercza. Gdyby wykonywał takową w czasach, gdy Kościół katolicki sprawował realne rządy, czyli jakoś tak do wieku XVII, ks. Niemiec byłby w imię Boże całkiem legalnie i pobożnie przez miłującą bliźniego władzę kościelną zamordowany, najpewniej w drodze spalenia z poćwiartowaniem.
Z dawnych czasów pozostało mu jednak niejasne poczucie, że jego teologiczne opinie na temat prawomyślności względnie kacerstwa tego czy owego osobnika mają jakąś etyczną, a nawet prawną moc sprawczą. Dlatego godzi się przypomnieć panom biskupom Kościoła katolickiego, że nie mają już żadnego monopolu religijnego, a bycie katolikiem oraz posłuszeństwo kościelnej ortodoksji nie jest niczyim obowiązkiem.
Tym samym to, co jest tzw. bluźnierstwem z punktu widzenia fanatyka uważającego, że jego Bóg jest panem wszystkich niewiernych i tylko jeden prawdziwy Kościół może sprawować ofiarę i inne obrzędy dla tegoż Boga, dla osób do tej konfesji nieprzynależących jest przedmiotem ich całkowicie wolnej działalności. Nikt nie narusza niczyich praw ani nikogo nie krzywdzi, robiąc to, co katolicy uważają za religijnie niedopuszczalne, natomiast nazywanie kogoś bluźniercą przez katolickich księży jest pospolitą kalumnią, czyli bluzgiem. Księża mają bowiem obowiązek wiedzieć, że średniowiecze się skończyło i każdy może sobie, na szczęście, wierzyć, w co chce, i sprawować obrzędy, jakie sobie życzy.
To ostanie nie znaczy wcale, że cudze przekonania, w tym religijne, i cudza działalność, w tym religijna, nie podlegają krytyce. Krytykować sobie można do upojenia – jesteśmy bowiem wolnymi ludźmi w wolnym kraju. Nawet ja mogę krytykować i robię to chętnie. Moja krytyka nie ominie też p. Niemca, który na Paradzie Równości wmawiał ludziom, że pewien dawno już nieżyjący kaznodzieja żydowski jest ich panem i władcą i że muszą, a co najmniej powinni mu się poddać.
Otóż wmawianie wolnym ludziom, że ktoś jest ich panem i władcą, nawet ktoś, kto już nie żyje bądź dowolna inna osoba, jest nie tylko niemądre i niczym niepoparte, lecz po prostu opresyjne. Z pewnością taki przekaz, mówiący o podporządkowaniu się, a także o wyjątkowości pewnej grupy wyznawców pewnego przywódcy religijnego, nie licuje z etyką Parady Równości, która głosi równość i wolność. Wyznawcy Jezusa mogą dowolnie go czcić i uważać nawet za żyjącego i panującego, lecz nie wypada im straszyć innych jego rzekomą mocą i domagać się od nich posłuszeństwa.
Niestety, to właśnie robią wszyscy chrześcijańscy kapłani, w sposób bardziej lub mniej zawoalowany sugerując niechrześcijanom, że jeśli się nie nawrócą, to czekają ich niejakie trudności i straty za życia, a już zwłaszcza po śmierci. Nie godzi się tak czynić, księże Szymonie. Nie wystarczy włożyć różową koloratkę, żeby być fajnym.
Poza tym, księże Szymonie, coś mi się wydaje, że gra pan nieczysto. Jak doskonale ksiądz wie, Jezus z Nazaretu był wyznawcą religii Tory, o której powiedzieć, że była homofobiczna, to nic nie powiedzieć. Proszę więc nie udawać, że uważa Pan za dość prawdopodobne, że Pański przewodnik duchowy nie był homofobem. Robienie dobrej miny do złej gry jest niesmaczne, a w dłuższej perspektywie dość żałosne. Radzę więc Panu księdzu Niemcowi czym prędzej porzucić stan duchowny, zdjąć koloratkę i przyłączyć się do wyższej duchowości i etyczności czasów współczesnych, etyczności, której pięknym wyrazem jest Parada Równości – etyczności nikogo niewykluczającej (chrześcijan uważających się za istoty szlachetniejsze od innych też nie) i oddającej szacunek różnorodności kultur i obyczajów oraz wolności człowieka.
Do księży i biskupów katolickich, jako wdzięczny ich uczeń (kończyłem KUL) i profesor, podobnie jak wy często przemawiający publicznie i wypowiadający publicznie oceny moralne, również kieruję to przesłanie etyczne – jeśli chcecie pokazać umiłowanie człowieka i służyć jego dobru, odejdźcie z tej opresyjnej, obłudnej, zepsutej, przepełnionej grzechem i zgorszeniem, tonącej w pysze i obciążonej niezliczonymi, popełnianymi przez kilkanaście stuleci krwawymi zbrodniami instytucji, której żaden Bóg, tym bardziej jedyny i istniejący, nie mógłby zdzierżyć, gdyby tylko istniał (istnienie waszego Kościoła jest zresztą najlepszym dowodem na coś przeciwnego, za co wypada wam podziękować).
Pójdźcie śladem byłych księży Węcławskiego, Bartosia, Gadacza, Obirka, Szeląga, którzy mimo iż przez wiele lat byli katolickimi duchownymi, byli w stanie uwolnić się i oczyścić, są dziś osobami publicznego zaufania, powszechnie szanowani (oczywiście za wyjątkiem was) z racji swojej działalności i mądrości, którą dzielą się ze społeczeństwem.
Póki żyjecie, nigdy nie jest za późno, żeby zejść ze złej drogi. Bycie księdzem a nawet biskupem nie przekreśla – zawsze można powrócić na łono wolnego społeczeństwa, które czeka na każdego z was. Zanim to jednak nastąpi, przyjmijcie z mojej strony, jako etyka, ważne zastrzeżenie. Nie nazywam, tak jak wy, swoich przekonań „nauczaniem”, gdyż lękam się pychy i śmieszności, niemniej mówię poważnie, z głębi publicznego etosu naszych czasów. Otóż nie macie prawa domagać się, aby z racji waszego przekonania o waszej wyjątkowości i z racji waszego przekonania, że służycie jedynemu Bogu i jedynie prawdziwej religii, traktowano was inaczej niż innych ludzi i inne wolne stowarzyszenia.
Nie macie żadnych szczególnych praw, a już zwłaszcza prawa do szczególnego szacunku i oględności. To, że sami traktujecie siebie i swoje czynności kultowe z najwyższą powagą, nie oznacza, że inni mają być w stosunku do nich oględni i pełni rewerencji. Nie macie monopolu ani na szacunek, ani na rytuały religijne, ani na religijne symbole.
Wasze uczucia nie podlegają też większej etycznej ochronie niż uczucia wyznawców New Age, obrońców osób LGBT, atestów i kogo tam jeszcze macie w zwyczaju znieważać. Jesteśmy wolnymi ludźmi i wolno nam krytykować nie tylko Kościół, lecz i chrześcijaństwo jako takie, łącznie z jego aksjologią i dogmatami.
Nie stoicie ponad prawem moralnym i macie takie samo prawo jak każdy inny posługiwać się uczciwymi i nieuczciwymi argumentami. Gdybym to ja był nieuczciwy, też mówiłbym, że moje własne przekonania są „prawem naturalnym”, dla każdego oczywistym. Powstrzymuję się od tej sofisterii, ale nie odmawiam innym prawa do niej.
Zastrzegam sobie jednak prawo do wszelkiej krytyki waszych przekonań, waszych rytuałów i czynów. Ani wam nie wolno więcej, ani nam nie wolno mniej, jeśli o was chodzi. Tak jak wolno nam parodiować posiedzenia rządu i wykłady filozofów, tak też wolno nam parodiować msze katolickie. Proszę to dobrze zapamiętać: nawet demokratycznie wybraną władzę naszej Rzeczypospolitej wolno nam wyśmiewać i parodiować, a co dopiero was!
Przypominam wam o tym, gdyż ośmielacie się zarzucać ks. Niemcowi, że parodiuje mszę katolicką. Nie parodiuje, ale mógłby. I nic wam do tego! Jeśli bardzo rzadko się zdarza, że ktoś wyśmiewa wasze obrzędy, a także obrzędy innych religii, to nie dlatego, że mamy poczucie, że jest to niemoralne, lecz wyłącznie ze strachu przed agresją fizyczną. Bowiem wyznawcy niektórych religii monoteistycznych słyną ze skłonności do stosowania przemocy w stosunku do swych przeciwników. Tylko dlatego, że pomni strasznego losu milionów „niewiernych” i „heretyków”, wciąż się was boimy, zachowujemy się wobec was oględniej niż np. wobec władzy państwowej.
Wasz terror pozostawił głęboki ślad w świadomości społecznej, która wciąż przepojona jest lękiem przed wami. Ale powiadam wam, przyjdzie dzień, w którym przestaniemy się lękać. A wtedy biada wam!
Czeka was piekło, piekło równości i równych praw! Ten znienawidzony przez was potwór, dla którego wielką gromadą szliśmy przez Warszawę pod świętym dla nas znakiem tęczy, zbliża się już do naszych granic. I ten potwór was pożre, razem z waszą pychą, z waszymi grzechami, z waszymi rezydencjami i nieopodatkowanymi biznesami. Będziecie działać wedle tych samych zasad, które obowiązują organizatorów Parady Równości, i będziecie mieli te same prawa i obowiązki co oni.
Piekło, którym nas straszycie, nie istnieje, za to wolne i równe społeczeństwa – owszem. Macie się czego bać! Pod tym znakiem, pod znakiem tęczy, zwyciężymy!