Nie przekreślajmy Kamila Durczoka!
Absolutne szaleństwo rozpętało się wokół Kamila Durczoka, który kompletnie pijany został zatrzymany na autostradzie. Święty gniew miesza się z wezwaniami do prawnego linczu, któremu zdaje się wtórować prokurator wnoszący o areszt tymczasowy (że będzie mataczył czy zabijał?) i zapowiadający oskarżenia z paragrafu umożliwiającego wsadzenie człowieka nawet na 12 lat. Niedoszły morderca został nareszcie pogrzebany żywcem, a nad zasypanym dołem odtańczono taniec etycznie wzmożonych z dzidami.
Widząc, w którą to idzie stronę, napisałem na Twitterze następujące słowa, które niniejszym chciałbym z całą mocą powtórzyć: „Kamil Durczok całe życie ma jakieś afery. Ale potem się jakoś podnosi. I tak też będzie tym razem. Bardzo mi go żal, choć to trudny gość. Może jego problemy to nie całkiem jego wina? Pamiętajmy, ile dobrego zrobił, i nie przekreślajmy go”.
Och, co się działo! Co się działo! Pod wpisem grubo ponad tysiąc nienawistnych, szyderczych komentarzy, w tym bardzo wiele, jak zwykle, o charakterze rasistowskim. „Wiadomości” TVP poświęcają mi dobre pół minuty, wszystkie media rządowe i prawicowe odsądziły od czci i wiary. A do ślepej nagonki na obrońcę zbrodniarza przyłączyły się nawet media liberalne, łącznie z samym Onetem.
Pani Agnieszka Sztyler-Turkovsky nie może wyjść ze zdumienia, że etyk i autor książek o etyce może wypisywać takie głupstwa. Owszem, wybaczać trzeba, a nawet kibicować (ja akurat o wybaczaniu i kibicowaniu nie pisałem, ale mniejsza), lecz argument „ile zrobił dobrego” jest, jak pisze pani redaktor, niestosowny i absurdalny.
Zacznę może od tej ostatniej sprawy i skoro już przypomniano mi, że jestem etykiem (raczej krytykiem etyki, ale i o to mniejsza), tedy wejdę już w te buty. Otóż nie jest mi znany żaden system etyki ani nie słyszałem o żadnym systemie prawnym, który zalecałby w dokonywaniu oceny moralnej nagannego czynu oraz osoby, która czyn taki popełniła, całkowicie pomijać przeszłość danej osoby, np. to, czy wcześniej robiła już takie rzeczy i czy jest w ogólności porządnym i dobrym człowiekiem, czy też jest łajdakiem i przestępcą.
Czyjeś zasługi i chwalebne wcześniejsze życie (nie twierdzę, że Durczoka było takowe) zawsze brane są pod uwagę, gdy próbuje się sprawiedliwie ocenić i osądzić występki tej osoby. To bardzo ważna okoliczność, tak samo jak poczytalność działającego, uwarunkowania sytuacyjne i emocjonalne, domniemane intencje oraz skutki czynu.
To ostatnie jest szczególnie ważne i skoro tyle osób pyta mnie: „a co bym powiedział, gdyby Kamil Durczok jednak kogoś zabił?”, to ja na to odpowiadam: „ale nie zabił” – i nie będziemy się chyba zgrywać i udawać, że nie ma różnicy między zachowaniem, które mogło doprowadzić do czyjejś krzywdy, a zachowaniem, które do niej faktycznie doprowadziło. Znów: nie ma takiego systemu etycznego ani prawnego, który stawiałby znak równości między obiema ewentualnościami.
No dobrze. Ale przecież jest taka teoria, która mówi, że ocenia się czyn, a nie człowieka. Owszem, jest. Ja akurat jej nie wyznaję, lecz jeśli ktoś tak myśli, to tym bardziej nie ma mowy o żadnym przekreślaniu kogokolwiek. Teoria jest, lecz nawet wyznawcy niemądrej tezy, że nie da się ocenić człowieka, bo nie siedzi się mu w głowie, nie zaprzeczają, że dany czyn może być oceniany nieco łagodniej lub nieco surowiej zależnie od uwarunkowań związanych z osobą sprawcy.
Reakcje na mój komentarz świadczą o dwóch rzeczach: po pierwsze, o masowym deficycie umiejętności czytania ze zrozumieniem, a po drugie, o bardzo słabym zakorzenieniu w polskim społeczeństwie wrażliwości chrześcijańskiej. Sam nie jestem chrześcijaninem (mogę powiedzieć: wręcz przeciwnie!), lecz ta akurat moja wypowiedź jest w duchu chrześcijańskim utrzymana. Autorytety chrześcijańskie uczą bowiem, aby nie potępiać nikogo do końca i każdemu starać się wybaczyć, jeśli tylko okazuje skruchę.
Co do tego, że Durczok taką skruchę okaże, nie mam zresztą żadnej wątpliwości. Usłyszymy te słowa zapewne już za kilka dni.
Niechrześcijańskość moich komentatorów jest dla mnie dziwna, ale nie irytująca. Irytuje mnie za to i bardzo zasmuca kompletny brak pomyślunku moich bijących w tarabany krytyków. I tylko proszę mi nie zarzucać, że się tłumaczę i bronię! Nic z tych rzeczy. Ja WAM coś tłumaczę, a nie SIEBIE bronię.
Najmniejszej potrzeby bronienia się nie odczuwam. Otóż, jak łatwo zauważyć, w mojej wypowiedzi nie ma niczego, co można by uznać nawet za pośrednie umniejszanie lub bagatelizowanie winy Durczoka. Jest ona wielka i bezsporna. Zaiste ani przez ułamek sekundy nie postało w mojej głowie, aby lekceważyć winę Kamila Durczoka!
Niechaj go sąd sprawiedliwie osądzi i skaże. Rzecz jasna nie na 12 ani nawet na dwa lata więzienia. Ale niechaj kara ta będzie przykładna. Oczekuję tego jak każdy. Można bardzo surowo oceniać czyjś występek, a jednocześnie mu współczuć. Nie każdy to potrafi – ja i chrześcijanie owszem. Fajnie, że mamy coś ze sobą wspólnego!
Jednakże swojego tweeta bym nie opublikował, gdyby nie pewna hipoteza, a nawet, by tak rzec, niepotwierdzona wiadomość, która do mnie jakiś czas temu dotarła, a mianowicie, że Kamil Durczok ma pewne zaburzenia, które mogą leżeć u podstaw pojawiających się co pewien czas nieakceptowalnych społecznie, a obecnie wręcz przestępczych zachowań. Skoro piszę „może jego problemy to nie całkiem jego wina?”, to doprawdy trzeba być mało rozgarniętym, żeby nie zrozumieć, co mam na myśli. Albo po prostu nie umieć się skupić.
Solidaryzuję się z Kamilem Durczokiem w jego nieszczęściu, stanowczo potępiając jazdę po pijanemu, a solidarność ta wynika z dwóch przesłanek. Pierwsza jest taka, że Durczok to ważny i zasłużony dziennikarz. A druga jest taka, że wedle mojej wiedzy ma poważne problemy psychiczne, co rzecz jasna (także z prawnego punktu widzenia, a nie tylko etycznego) może (nie musi) rzutować na kwestię winy.
Moja solidarność nie wynika wszelako stąd, jakobym odczuwał jakąś plemienną więź z Kamilem Durczokiem, co mi się też zarzuca. Nie, nie jest tak, że jacyś „my” „bronimy swoich”. Owszem, znam Kamila Durczoka, gdyż przez kilka lat brałem udział w nagraniach rozmaitych programów w TVN i siłą rzeczy poznałem i tego dziennikarza. Jednak nie piłem z nim wódki i nie jestem z nim nawet na ty.
Ta powierzchowna znajomość nie ma tu nic do rzeczy. A że prace dziennikarskie Durczoka, zwłaszcza te, w których obnaża reżim PiS, to bardzo ważna dla mnie pobudka, owszem, przyznaję. Ujawniłem ją, całkiem uczciwie, wspominając o zasługach Durczoka.
I mam jeszcze taką refleksję na koniec. Zdarza się, acz nieczęsto, że w przestrzeni publicznej pojawia się jakiś spór etyczny. Tak właśnie jest tym razem. Ilekroć coś takiego ma miejsce, pokazuje się niebywała wprost bezradność i nieporadność etycznej analizy u osób, które jej próbują. Za to etyków nikt w takich sytuacjach o pomoc nie prosi.
Wtedy mi się marzy, żeby jednak była filozofia i etyka w szkole. Umiejętność kształtowania ocen moralnych jest bardzo ważna zarówno w życiu prywatnym, jak i w życiu publicznym. Gdyby znaczna część inteligentnych ludzi tę umiejętność posiadła, świat stałby się o wiele sprawiedliwszy i lepszy.
Niestety, tej sztuki nie uczy w Polsce nikt.
Kamilu Durczoku, odpokutujesz i wrócisz do życia, do trzeźwości i do pracy! Jesteś facetem z dużymi problemami. Nie Ty jeden. Trzymam za ciebie kciuki, abyś zdołał się podnieść, wbrew tym, którzy chcieliby Cię widzieć pogrzebanego na zawsze. Masz tylko 51 lat! Jeszcze kawał życia przed Tobą. Nie po to je uratowałeś z pomocą świetnych lekarzy, żeby je zmarnować. Jeszcze przyjdą lepsze dni!